"Wszystko widzę jako sztukę” to tytuł wystawy przeznaczonej dla dzieci, którą można oglądać w warszawskiej Zachęcie. Trafiłam na nią trochę przypadkiem we wtorkowe popołudnie i totalnie się nią zachwyciłam. Zresztą nie tylko ja, bo magii sztuki współczesnej, ale stworzonej przede wszystkim z myślą o najmłodszych, ulegli też inni dorośli. Zobaczcie dlaczego!
Choć w Warszawie nie brakuje ciekawych wystaw, prezentujących sztukę w najróżniejszych odsłonach, czasem ciężko się je ogląda. Potrafią przytłoczyć długie, niekiedy nudne opisy znajdujące się przy eksponatach. A jeżeli jest to sztuka współczesna i wszelkiego rodzaju instalacje, happeningi, performance to naprawdę można się zagubić.
Możemy "rozkminiać" na wiele sposobów, co autor miał na myśli, ale koniec końców i tak nie będziemy wiedzieć. Oczywiście sztuka ma prowokować, skłaniać do myślenia i zadawać pytania. Chodzi mi o to, że chodząc po galeriach i muzeach mam wrażenie, że niektórym wystawom brakuje po prostu lekkości i takiej formy, która będzie ciekawa i wciągająca do tego stopnia, że nie będzie nam się chciało wychodzić. Byłoby też dobrze, gdyby wizyta kojarzyła się z lekcją sztuki, ale i zabawą, dzięki której możemy oderwać się od normalności i codziennych obowiązków.
Wystawa zdecydowanie nie tylko dla dzieci
Wystawa dla dzieci w galerii Zachęta ”Wszystko widzę jako sztukę” jest strzałem w dziesiątkę, bo uczy sztuki współczesnej, bawi, a dzięki energetycznym kolorom, poduchom w kształcie ziemniaków, labiryntom, interaktywnym zabawom możemy trochę "odpłynąć" od dorosłego życia, obowiązków, pracy czy codzienności.
Oczywiście wystawa przygotowana przez kurator Ewę Solarz przeznaczona jest przede wszystkim z myślą o dzieciakach. Gdy obserwowałam je wczoraj w galerii, były zachwycone, że mogą tworzyć, rzucać się poduchami i po prostu bawić się - gdzie przecież w
większości galerii sztuki, czy muzeum nie można tego robić. Jednak nie tylko dzieci, ale też dorośli mają radochę z tej wystawy.
Z sztuki można mieć po prost radość
Ja trafiłam na nią trochę przypadkiem, gdy obejrzałam pozostałe wystawy w Zachęcie i już jedną nogą byłam przy wyjściu. Jednak żółto-niebieski plakat z nazwą dziecięcej wystawy podpowiedział mi, żeby na nią pójść. Gdy weszłam do sali na samej górze, z miejsca zakochałam się w tej wystawie. Przywitał mnie pokój w różowych barwach z neonem grafika i fotografa Maurycego Gomulickiego w roli głównej.
"Projektując neon, Maurycy Gomulicki upraszcza wizerunki rzeczy, zamieniając je w zrozumiałe dla wszystkich znaki. Zakręć kołem, a potem narysuj na ścianie wylosowaną rzecz zamienioną w graficzny znak" – czytam opis na ścianie. Ja tego zadania nie zrobiłam, bo wykonywała go dwójka uroczych kilkulatków. Idę dalej i widzę dzieła artystów z kanonu polskiej sztuki współczesnej, ale przedstawione w taki sposób, że aż chce się nie tylko je oglądać, ale też odtwarzać. Bo dzieci i też dorośli mogą robić na tej wystawie najróżniejsze rzeczy: wyszywać makatki jak artystka Monika Drożyńska, naklejać na ścianach kolorowe taśmy jak Edward Krasiński, czy malować swoje ciało na czarno jak Aneta Grzeszykowska.
"Moja wystawa nie opowiada o tym, co artysta miał na myśli, nie narzucam też dzieciom, jak mają rozumieć dzieła sztuki. Opowiadam historię pokazywanych dzieł sztuki, sposób w jaki powstały, przedstawiam kontekst i pozwalam na własne interpretacje, własne emocje. Bo przecież każdy może to samo dzieło sztuki odczuć inaczej. Zależało mi też na tym, żeby dzieci wczuły się w pracę artysty, żeby pracując podobną metodą, mogły choć przez chwilkę pomyśleć o środkach wyrazu, jakich używają artyści. Stąd ta kreatywno-zabawowa część wystawy” powiedziała w rozmowie z ladnebebe.pl kurator Ewa Solarz.
Dziecinniejemy? Wcale nie!
Choć oczywiście we wtorkowe późne popołudnie na tej wystawie najwięcej był dzieci z rodzicami, zauważyłam też sporo dorosłych osób, które ot, tak jak ja przyszły sobie po pracy do galerii sztuki. Co ciekawe, przy toaletce nawiązującej do projektu Anety Grzeszykowskiej zauważyłam samych dorosłych i ani jednego dziecka. Czy my dziecinniejemy? Nie, po prostu chcemy na wystawie o sztuce współczesnej dobrze się bawić i obudzić w nas samych wewnętrzne dziecko i kreatywność.
Tłumy dorosłych w Centrum Nauki Kopernik
Wystarczy popatrzeć, jak dużo osób dorosłych przychodzi do Centrum Nauki Kopernik. Choć to zupełnie inna tematyka, gdzie sztuka, ale też fizyka i chemia łączą się ze sobą, nie brakuje kreatywnych i interaktywnych wystaw, z której radość czerpią nie tylko najmłodsi.
Pisząc o wystawach dla dzieci, które zachwycają i wkręcają dorosłych, nie mogę nie wspomnieć o projekcie "W Muzeum wszystko wolno” Muzeum Narodowego, gdzie to właśnie dzieciaki wybierały eksponaty i opracowały scenografię, nagrały audio-przewodniki i opracowały scenografię. Całość prezentowała się ciekawie, kreatywnie i świeżo. I choć od tej wystawy minęły już dwa lata, jak dziś pamiętam tłumy, które się na niej przewijały.
Wracając jednak do wystawy "Wszystko widzę jako sztukę”, warto się na nią wybrać, nie tylko z dziećmi. Zabierzcie swoich chłopaków, dziewczyny, koleżanki, siostry czy braci. Powinna spodobać się wszystkim, nawet tym, którzy ze sztuką współczesną są na bakier. Projekt można oglądać w warszawskiej Zachęcie do 3 czerwca.