Beacie Tadli puściły nerwy, bo padła ofiarą oszusta. "Proszę do mnie nie pisać, bo zaraz oszaleję!"
Bartosz Świderski
19 kwietnia 2018, 10:52·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 19 kwietnia 2018, 10:52
Beata Tadla padła ofiarą internetowego naciągacza, który wykorzystał jej nazwisko do reklamy środka na odchudzanie. Dziennikarka została przez to zalana prośbami o wysyłkę specyfiku,
a zaprzecza, że cokolwiek reklamowała. Twierdzi, że ktoś posłużył się jej wizerunkiem, wymyśloną historią i nieprawdziwymi cytatami.
Reklama.
Beata Tadla pisze o obrzydliwych metodach. "Zostałam zalana prośbami o wysyłkę jakiegoś chemicznego g...na, z którym nie mam nic wspólnego" – komentuje. Poinformowała w poście, że podjęła już kroki prawne z tym związane, ponieważ "próba zbicia kapitału czyimś kosztem – bez jego wiedzy, woli i zgody – to zwykłe chamstwo, a przede wszystkim działanie wbrew prawu!".
Podsumowała, że nie sprzedaje, nie poleca i nie stosuje żadnych produktów na odchudzanie. "Proszę do mnie w tej sprawie nie pisać, bo zaraz oszaleję!" – kończy post.
Ostatnio o Beacie Tadli przez wiele tygodni było głośno w związku z problemami w związku z Jarosławem Kretem. Prezenter pogody miał zostawić dziennikarkę, potem zaprzeczał informacjom podawanym przez tabloid.