Polski dubbing przestał być domeną animacji czy gier komputerowych. Coraz częściej rodzimi aktorzy podkładają swój głos pod zagranicznych kolegów po fachu również w filmach dla starszych widzów. Polskie wersje językowe mają nawet produkcje oficjalnie skierowane dla dorosłych jak "Logan: Wolverine", "Deadpool 2" czy nadchodzący "Predator". Nie ma się co dziwić, bo w naszym kraju pasjonatów dubbingu jest cała masa.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Nie ulega wątpliwości, że polski dubbing "Shreka" to mistrzostwo świata i nikt już sobie nie wyobraża Osiołka, który bombarduje nas sucharami... i nie jest to głos Jerzego Stuhra. Postacie animowane komputerowo potrzebują duszy, a zadaniem aktorów jest właśnie tchnięcie życie w bohaterów widocznych na ekranie. A że talentów ci u nas dostatek, animacje z polskim dubbingiem to w większości miód na nasze serca, oczy i uszy. Z filmami aktorskimi sprawa wygląda zupełnie inaczej, bo jednym z aspektów gry i warsztatu jest właśnie barwa głosu, akcentowanie, ton. Kiedy mniej doświadczona osoba podkłada głos pod weterana Hollywoodu - brzmi to (i wygląda), jak parodia.
"Jumanji" - tylko z dubbingiem
Choć polskie wersje co jakiś czas pojawiały się w kinach, to pierwszy jaskółką zwiastującą zmiany był sequel/reboot kultowego filmu z lat 90-tych z Robinem Williamsem. "Jumanji: Przygoda w dżungli" był wyświetlany od końcówki zeszłego roku tylko i wyłącznie z dubbingiem. Rozwścieczyło to fanów, którzy dzieciństwo mają dawno za sobą, ale z chęcią obejrzeliby nową część ulubionego filmu.
Polski zwiastun jednak mocno zniechęcił widzów i przyznam bez bicia, że sam poczekałem na wersję na DVD. Nowe"Jumanji" okazało się równie dobre co oryginał z 1995 roku i mogła się na nim bawić nie tylko najmłodsza widownia (i mimo bojkotu wybrało się na niego ponad 600 tys. osób). Podobnie dystrybutor zrobił z filmami "Co wiecie o swoich dziadkach?" oraz "Maria Magdalena". Oba były wyświetlane w okresach świątecznych, więc stawiono na rodzinną widownię, a przypadku drugiego filmu - również na seniorów (koniec końców obejrzało go 30 tys. widzów). To są jednostkowe przypadki, bo przy innych tytułach wciąż mamy wybór. Dystrybutor powyższych tytułów - United International Pictures - nie odpowiedział jednak na moje pytania o powodach swojej decyzji.
Kolejny dystrybutor, który wprowadza do polskich kin filmy aktorskie z dubbingiem to Imperial CinePix. Za jego sprawą możemy oglądać "Deadpoola 2", którego tytułowy bohater mówi do nas po polsku i nie stroni przy tym od wulgaryzmów. To nie pierwszy film w takiej wersji skierowany dla dorosłego widza w ich ofercie - wcześniej w języku Mickiewicza mogliśmy obejrzeć "Logan: Wolverine". I na tym nie koniec, pozostaniemy jednak z wyborem - co potwierdza komentarz wysłany do naszej redakcji.
Historia dubbingu zatacza koło
Przez ostatnie dekady polscy widzowie byli niejako skazani na lektora w filmach emitowanych w telewizji. Nasz kraj wyróżniał się na tle innych tym, że narrację prowadziła tylko jedna osoba. To jedna z tych rzeczy, którymi nie mogą nadziwić się obcokrajowcy. W innych krajach jest przynajmniej podział na płcie, a u nas czytał wszystko czyta jeden facet. Paradoksalnie w czasach kaset wideo nadawało to klimatu, a głos np. Tomasza Knapika wspominamy w tym momencie z sentymentem.
Wielu czytelników pewnie się zdziwi, ale do lat 80-tych to nie lektor, a właśnie dubbing był normą. Istniało nawet określenie "polska szkoła dubbingu" i studia (w Łodzi i Warszawie) zajmujące się profesjonalną warstwą udźwiękowienia filmów napływających z Zachodu. Praktyka była powszechna również wśród tytułów "dla dorosłych" np. z "Winnetou" czy "Dwunastu gniewnych ludzi". W latach 80-tych pokazywano mniej zagranicznych filmów z wiadomych względów, studia więc nie miały zbytnio co robić. Po upadku komunizmu w Polsce stacje telewizyjne i kina wyświetlały coraz więcej produkcji, a że nie było odpowiednich mocy przerobowych, postawiono na tańszą i szybszą technikę - lektorów czyli tzw. "szeptankę", która zresztą towarzyszy nam do dziś w telewizji. Tymczasem dubbing był cechą charakterystyczną bajek dla dzieci.
Teraz mamy rok 2018. Przyzwyczailiśmy się do możliwości jakie dają nowe technologie: kiedy oglądamy film w domu możemy wybierać wersje językowe, napisy, lektora, a nawet audiodeskrypcję. W kinach opcje są dwie. Do podziwiania gry aktorskiej w pełnej krasie - wybieramy wersję oryginalną z napisami. W kinach w ostatnich latach mieliśmy, przynajmniej w filmach aktorskich, tylko i wyłącznie jedną opcję. Teraz dołącza do niej coraz częściej dubbing. Takie seanse zwykle są wyświetlane przed wieczorem i dotyczą głównie filmów superbohaterskich, ale nie ma na to jednej reguły.
Polski dubbing ma rzeszę fanów
Widzowie podzieli są na dwie frakcje: wielkich przeciwników podkładania głosów pod aktorów, ale i zwolenników, którzy właśnie z tego powodu szturmują kina. Ta druga grupa wcale nie jest taka mała jak mogłoby się wydawać. W internecie znajdziemy profesjonalne portale i fora skupiające miłośników polskiego dubbingu np. dubbing.pl czy polski-dubbing.pl. Analizują, komentują, recenzują i... byłem w niemałym szoku, bo pierwszy raz spotykam się z kimś kto faktycznie lubi polski dubbing w filmach aktorskich.
Miłym zaskoczeniem była dla mnie reakcja portalu polski-dubbing.pl. Do odpowiedzi na moje pytania zaangażowało się całe forum, którego użytkownicy wystosowali trzy-stronicowy tekst, z którego wyłuskałem najciekawsze fragmenty.
– Paradoksalnie, nawet (a może zwłaszcza) dla osób znających angielski, chęć zerknięcia na dół ekranu, żeby zobaczyć, jak tłumacz przełożył takie czy inne zdanie, jest dość kusząca. Często kończy się to tym, że nieświadomie film się czyta, a nie ogląda – kontynuują użytkownicy forum. W jego skład wchodzą ludzie w wieku od osiemnastu do trzydziestu kilku lat, którzy język angielski opanowany mają w stopniu co najmniej dobrym. Część zawodowo pracuje też jako tłumacze audiowizualni – czy to przy napisach, czy przy szeptankach (potocznie nazywanych "lektorem"), czy przy dubbingu.
– Jednym z najważniejszych czynników przemawiających za dubbingiem jest jednak to, że powstaje on pod okiem producentów samego filmu. To oni w lwiej części przypadków wybierają i zatwierdzają głosy, którymi przemówią aktorzy. Dubbingi do serii filmowych opracowywane są z reguły przez to samo studio, najczęściej przez tego samego dialogistę, co pozwala na zachowanie spójności w obrębie nawet wielu filmów – tłumaczy społeczność strony polski-dubbing.pl.
– Inną sprawą jest, że dubbing ma wartość artystyczną, w odróżnieniu od dwóch pozostałych form opracowania filmów stosowanych w Polsce. Tylko twórcy dubbingu oraz tłumacze (w tym także napisów i list dialogowych do szeptanki) uznawani są przez ZAiKS za artystów i przysługują im tantiemy. Lektorom konsekwentnie odmawia się uznania ich za artystów, ponieważ ich praca nie nosi żadnych znamion działalności artystycznej. Dubbing może być więc wartością dodaną – przyznają forumowicze i jako przykład podają aktorską m. in. "Piękną i Bestię". Pracowało przy niej ponad stu dwudziestu aktorów głosowych, a do samej roli Belli przesłuchano dwadzieścia cztery aktorki.
Umarł dubbing, niech żyje dubbing (?)
O jakości polskiego dubbingu w filmach aktorskich można dyskutować długo i z mojej perspektywy wygląda to tak, że moje uszy w trakcie seansu niemal krwawią. Rozumiem jednak pasjonatów takich wersji, ale i osoby, które są na bakier z językiem angielskim lub za wolno czytają napisy i nie mogą się przez to skupić na akcji - ja mam dokładnie to samo (i nie tylko ja), gdy słyszę głosy nie pasujące do postaci. Po prostu nie mogę przeboleć filmu, w którym widzę Jareda Leto w roli Jokera ("Legion samobójców"), a słyszę Borysa Szyca. Z całym szacunkiem dla pana Borysa, rzecz jasna.
Borys Szyc to wzięty aktor głosowy, który nawet mówił za Eminema w filmie "8 Mila" (rap był w wersji oryginalnej, więc wyszedł niezły miszmasz). Oprócz niego powodzeniem cieszy się genialny Jarosław Boberek oraz Grzegorz Pawlak, Jacek Kopczyński, Izabella Bukowska, Wojciech Paszkowski, których głosy kojarzymy przede wszystkim z animacji.
Niestety z własnego doświadczenia wiem, że niektórych sformułowań i żartów nie da się przenieść na język polski, co zawsze było bolączką tłumaczy, którzy nie mają do dyspozycji przypisów - jak w książkach. Rozwiązaniem są napisy, bo słyszymy oryginał i możemy w pełni chłonąć całe dzieło, wszelkie niuanse i gry słowne. Zdarzają się przy tym wpadki takie jak w filmie "Batman v Superman: Świt sprawiedliwości", kiedy tłumacz chce, by dubbing brzmiał bardziej swojsko i puszcza oko do widza. Niestety Batman, którego rodzice zostali zamordowani, nie robiłby sobie żartów z "twojej starej". Oburzenie ze strony pasjonatów przyniosło pozytywny efekt: – Dzięki temu reżyserzy tacy jak chociażby Leszek Zduń, odpowiedzialny za wyjątkowo nieudaną polską wersję, po dwóch latach i kilku kolejnych filmach reżyseruje już niezwykle udany dubbing "Deadpoola 2" – zapewniają użytkownicy forum polski-dubbing.pl.
– To większy zysk, co świetnie obrazuje liczba widzów widowisk superbohaterskich z okresu "przeddubbingowego" (przed majem 2012 r., czyli premierą "Avengers") i obecnego. W pierwszej trzydziestce filmów superbohaterskich, które obejrzało najwięcej Polaków, tylko dziewięć dystrybuowanych było z samymi napisami, a zaledwie jeden z nich ("Deadpool") miał premierę po maju 2012 roku. Pozostałe dwadzieścia jeden wprowadzano od maja 2012 roku w dwóch wersjach – wyliczają forumowicze z polski-dubbing.pl.
Za granicą np. w Niemczech, Włoszech czy Hiszpanii dubbing jest od dawna normą. Trudno ocenić czy w kraju nad Wisłą tak wrośnie w kulturę (jak to drzewiej bywało), ale nie da się ukryć, że aktorskich seansów z dopiskiem "dubbing" przybywa, a przez to poziom polskich ścieżek dźwiękowych powinien wzrastać. Jeśli dystrybutorzy pozostawią wybór, nikt nie będzie mieć nic przeciwko. Gorzej jeśli będą forsować wersje z podłożonym głosem, by zwróciły się poniesione na studio i aktorów nakłady, ale i tak lepsze to, niż niszczące odbiór "szeptanki".
"Dubbing filmów aktorskich jest odpowiedzą na zapotrzebowanie ze strony rynku, wyrażane przez operatorów multipleksów, którzy zgłaszają zainteresowanie aktorskimi filmami w polskiej wersji językowej w imieniu widzów. W przypadku filmów aktorskich, które wprowadzamy i wprowadzać będziemy w polskiej wersji językowej, widzowie mają i będą mieć wybór: zawsze dostępna jest zarówno wersja z dubbingiem, jak i wersja z napisami. Seanse z dubbingiem cieszą się powodzeniem na tyle, że w najbliższym czasie planujemy kilka kolejnych filmów aktorskich w polskiej wersji (m.in. "Mroczne umysły", "Predator" i "Alita: Battle Angel")".
Michał Culek
dubbing.pl
Jest to inny rodzaj filmu i pewne wyzwanie dla naszych aktorów, którzy grając daną postać, uczą się też czegoś nowego. My, jako widzowie możemy ocenić w kinie, jak to wszystko wypadło. Ktoś mi kiedyś powiedział w wywiadzie, że dubbing wyszedł, jeśli widz po kilku minutach zapomina o polskich głosach i skupia się na treści filmu. Wtedy reżyser wie, że wykonał pracę na medal. A ostatnio chyba coraz lepiej nam to wychodzi, bo dystrybutorzy zaczynają wypuszczać coraz więcej filmów kinowych w polskiej wersji językowej. Mam tylko nadzieję, że ta passa będzie trwać i trwać..."
Forumowicze Polski-dubbing.pl
"Jednym z głównych powodów preferowania przez nas wersji z dubbingiem jest łatwiejsze "wczucie” się w film. Wersja dubbingowa pozwala bardziej skoncentrować się na całokształcie dzieła (kompozycja obrazu, muzyka). Nie jest konieczna znajomość wszystkich anglojęzycznych idiomów, powiedzeń czy angielskiej terminologii specjalistycznej (np. medycznej, chemicznej czy fizycznej). Takie braki mogą lekko dekoncentrować, kiedy ogląda się film w oryginale, bez żadnego tłumaczenia, bo chociaż z reguły można domyślić się większości z kontekstu, to w niektórych sytuacjach takie niezrozumienie może dotyczyć kwestii kluczowych dla fabuły. Przy dubbingu nie zachodzi też konieczność przenoszenia wzroku na napisy".
Forumowicze polski-dubbing.pl
"W przypadku dubbingów Disneya, polska wersja jest miksowana w Londynie, w tym samym studiu, w którym tworzy się oryginalny film, co zapewnia wysoką jakość dźwięku. Jednak wcześniej m. in. casting, nagrania i montaż piosenek oraz dialogów czyli cały żmudny proces powstaje w Polsce w studiu SDI Media Polska.
Tego samego nie można powiedzieć o szeptance i napisach – nawet jedna stacja czy serwis VOD może zlecić poszczególne części serii filmowej różnym tłumaczom, nieoglądającym się na tłumaczenia poprzednich części, co skutkuje rozbieżnościami w nomenklaturze. Wersje takie często nie przechodzą nawet adiustacji i niemal nigdy nie są zatwierdzone przez producenta. Jedynymi znanymi nam wyjątkami są produkcje serialowe powiązane z Marvel Cinematic Universe oraz filmy Stanleya Kubricka – jego spadkobiercy zatwierdzili ich polską wersję napisową i tylko ona jest dostępna na DVD czy emitowana w telewizji, bo niedozwolone jest tworzenie innych."