Pan Grzegorz jakiś czas temu napisał na Facebooku, że szuka osób, które chorowały na anoreksję i wyszły z niej zwycięsko. Wszystko po to, żeby pomóc swojej córce, która od trzech lat walczy z anoreksją. Po jego wpisach w mediach społecznościowych zgłosiło się mnóstwo osób, które zaoferowały pomoc. – Niech te osoby nie mówią Izie o jedzeniu, tylko o tym, jak one przeżywały chorobę – mówi naTemat Grzegorz Puz.
Pan Grzegorz i pani Anna to rodzice 19-letniej Izy, która od trzech lat cierpi na anoreksję. Chcąc pomóc córce, która oprócz tego, ze miała opiekę lekarzy i psychologów w szpitalu, postanowili wykorzystać też siłę mediów społecznościowych. Zaczęło się od napisania posta. Pan Grzegorz podkreślił w nim, że szuka osób, które poradziły sobie z anoreksją i z niej wyszły."Chciałbym spotkać się z taką osobą i porozmawiać. Może moja córka po takim spotkaniu zmieni podejście do swojej choroby. Chociaż wiem, że to ciężka choroba. U nas trwa to już od 3 lat. Nie proszę o pieniądze, tylko o udostępnianie mojego tekstu" – pisał tata Izy.
"Chcemy, żeby te osoby opowiedziały jej, jak one to przeżywały"
Post pana Grzegorza udostępniony został aż 500 razy. "Odezwało się sporo osób z ofertą pomocy w postaci rozmowy z moją córką. Jestem z tymi osobami w kontakcie. Będziemy próbować dotrzeć do mojej Izy. Mam nadzieję, że coś wskóramy" – napisał w kolejnym wpisie. Pod nim zaroiło się od komentarzy osób, które wyszły z choroby i są chętne, żeby porozmawiać z Izą. Facebookowa tablica zasypana została też linkami poradni, nazwiskami psychologów, grupami wspierającymi rodziny chorych oraz instagramowymi profilami osób, które pokonały anoreksję.
Rodzice Izy ostrożnie podejmują działania. Na rozmowę z nami też zdecydowali się tylko dlatego, bo chcą opowiedzieć przez swój pryzmat o chorobie, która w dzisiejszych czasach dotyka mnóstwo młodych osób. – Iza niedawno wyszła ze szpitala. Miała długą, trzyletnią hospitalizację i ona jest jeszcze wycofana, nie umie się odnaleźć w świecie poza szpitalem. Tam nauczyła się mieć swój świat. W szpitalu były pielęgniarki, lekarze, psycholodzy i terapeuci. Więc na razie boi się wszystkiego. Musimy ją powoli znów wdrażać w życie, ale nie jest łatwo – tłumaczy pani Anna.
Mama Izy dodaje, że po tym, gdy córka zachorowała, nie było jej łatwo uzyskać pomoc od najbliższych. – To jest tak, że jak pojawia się jakiś problem, to rodzina się odsuwa, koleżanki też. Pomyśleliśmy sobie z mężem, że przecież Iza na pewno nie jest sama z tą chorobą. I mąż wpadł na pomysł, żeby poprosić o pomoc na Facebooku, a nuż odezwie się jakaś osoba, żeby porozmawiać, wymienić doświadczenia. Żeby te osoby opowiedziały, jak one przeżywały tę chorobę. Każda anorektyczka ma przecież inne doświadczenia. Wpisy odbiły się szerokim echem. Ludzi oferujących pomoc jest mnóstwo – podkreśla.
"Przestała nagle jeść"
Iza zachorowała na anoreksję, gdy miała 16 lat. – Nagle przestała jeść, ale to tak drastycznie i spadła bardzo dużo na wadze w krótkim czasie. Doszło nawet do tego, że ona nawet wody nie chciała pić. Od razu trafiła na oddział do szpitala. Ta terapia nawet na początku jej szła, ale później już słabiej. Teraz skończyła już hospitalizację i te parametry się u niej wyrównały. Jednak w dalszym ciągu nie jest najlepiej i jedzenie jest wyzwaniem– opowiada nam pani Anna.
Iza w najbardziej krytycznym momencie ważyła 33 kilogramy, przy wzroście 164 cm wzrostu. W takiej sytuacji bezradność przerasta rodziców. Mama nastolatki nie zawsze mogła liczyć na wsparcie lekarzy. – W szpitalu usłyszałam od lekarki teksty, które powaliłyby chyba nawet najtwardszą osobę. Że to moja wina, że powinnam dziecka pilnować i czy nie zdaję sobie sprawy, ze to ciężka choroba. My sobie zdajemy z tego sprawę i przecież chcemy Izie pomóc. Wiem, ze niektórzy ludzie wychodzą z anoreksji szybko, a inni chorują na nią latami. Przeczytałam książkę Beaty Pawlikowskiej i wiem, że ona z tej choroby też bardzo długo wychodziła – tłumaczy.
Post udostępniony przez Täglicher Kampf (@taeglicherkampfgegenmichselbst)
"Temat jedzenia jest bardzo delikatny"
Na razie rodzice Izy chcą, żeby dziewczyna zaaklimatyzowała się z powrotem w domu. – Na pewno będziemy chcieli, może w lipcu, żeby te osoby, które były chore, pozmawiały z Izą. Może niekoniecznie, żeby od razu poruszały temat jedzenia, bo to delikatna kwestia. Ale niech powiedzą, jak one widziały tę chorobę – podkreśla pan Tomasz.
Tata Izy chciałby, żeby córka po prostu miała kontakt z kimś spoza szpitalnej sali. – Ona została w tym swoim świecie, razem z innymi chorymi. I tak sobie pomyślałem, że dobrze będzie napisać na Facebooku. Powiem szczerze, że ilość odpowiedzi przerosła moje oczekiwania. Odzywały się do mnie osoby nie tylko z Polski, ale też ze świata. Na razie chcemy, żeby Iza porozmawiała z dziewczynami z naszego regionu, które pokonały chorobę. Chcemy sprowokować takie spotkanie – dodaje.