To już nie te czasy, kiedy jedyną dopuszczalną fryzurą w polskim hip-hopie była łysa glaca. Dzisiejsze gwiazdy rapu skrupulatnie dbają o odpowiednią stylówkę. Jednym z ludzi, którzy wyjątkowo mocno ich w tym wspierają, jest Borys Kaltermann - fryzjer raperów.
Polska hip-hopowa społeczność miała kiedyś problem z otwarciem się na inność. Hejtowano międzygatunkowe muzyczne eksperymenty. Śpiewane refreny. Podobnie jak kolorowe ciuchy i każdą fryzurę dłuższą niż 3 milimetry – i tak przykrywaną kapturem dresowej bluzy.
W międzyczasie doszło jednak do solidnej pokoleniowej zmiany, wraz z którą przyszły nowe trendy w wyglądzie raperów. Dziś nie sposób wyobrazić sobie sceny bez warkoczyków, farbowanych włosów, czy powycinanych w nich wzorków. Sporo raperów oddaje tę część swojej głowy Borysowi Kaltermannowi - fryzjerowi, który strzygł takich muzyków jak Popek, Kaen czy Borixon. Porozmawialiśmy z nim, by dowiedzieć się, czy raperzy wpadają do swojego fryzjera równie chętnie, co głodne ploteczek sąsiadki.
Tak, niektóre rzeczy to naprawdę osobiste kwestie. Nie mogę ich zdradzać publicznie.
Mimo wszystko, najbardziej "krzywa akcja", o której dowiedziałeś się od raperów, to…
Tych historii jest naprawdę dużo. Kiedyś byłem w szoku, gdy dowiedziałem się, że jednemu z chłopaków jacyś goście zmasakrowali twarz. Innym razem, jeszcze w starym zakładzie na Kabatach, jeden raper zajadał się pierogami z mięsem i truskawkami. To było mega śmieszne.
ReTo. I ostatnio Kaen. Ale ReTo jest tu najczęściej.
Koledzy dają ci zarobić?
Płacą i to z dużymi napiwkami. Kiedyś pracowałem cały dzień, byłem już na maksa zmęczony i zadzwonił do mnie Smolasty. Strasznie zależało mu na tym, żebym ostrzygł go jeszcze tego samego dnia. Ostatecznie się zgodziłem. Zeszło mi do 1:00 w nocy. Smolasty ekstra wynagrodził moją robotę, a dodatkowo pomógł mi posprzątać całe studio. To było bardzo fajne.
Obstawiam, że hip-hop był pierwszy, a kiedy pojawiła się zajawka na cięcie włosów?
W mojej rodzinie 12 osób zajmuje albo zajmowało się fryzjerstwem. To mama, jej siostra, babcia, dziadek i kuzynostwo. Na starcie nie chciałem być fryzjerem, bo koledzy i koleżanki z podwórka non stop cisnęli ze mnie bekę. Jednak u mnie to leci pokoleniowo. Z najbliższej rodziny to moja mama i zmarły dziadek zajmowali się fryzjerstwem. Udało mu się przekonać mnie do zawodu i jako drugi mężczyzna w familii zostałem fryzjerem.
Za to hip-hop był od zawsze. Czy to w TV, czy w magazynach jak "Ślizg" albo "Klan". Poznałem właściwie wszystkie elementy tej kultury. No i któregoś dnia, jeszcze na praktykach fryzjerskich, powiedziałem że będę pierwszym fryzjerem w szerokich spodniach, a na ścianach będę miał antyramy z Tupakiem i Snoop Doggiem.
No i gdzie te antyramy?
No nie ma, to była młodzieńcza hiphopowa wizja.
Od razu po skończeniu szkoły wpadali do ciebie raperzy na strzyżenie?
No co ty. Po trzech latach szkoły myślałem, że jestem niewiadomo jak dobry. Wiesz, rodzina fryzjerska. Było zupełnie odwrotnie. Wylądowałem najpierw w jakichś dwóch zakładach i dopiero trzeci, w Poznaniu, pozwolił mi wejść na wyższy level. Przychodzili tam ludzie na wyższym poziomie i piłkarze Lecha Poznań.
Przez długi czas pracowałem tam jako asystent, uczyłem się zawodu w praktyce, ale jednak zarabiałem bardzo słabe pieniądze. Dopiero w Warszawie zacząłem łapać jakieś bardziej medialne kontakty. Pracowałem przy "Bitwie na głosy" czy "Szansie na sukces". Brałem udział w sesjach zdjęciowych. Hip-hop był jednak zawsze moją niszą.
Który raper jako pierwszy trafił pod twoje nożyczki?
Ogólnie pierwszy był jeden z gości ze składu Tewu - Nedziol. Miałem wtedy chyba jakieś 14 lat, a on przyjechał w moje strony, żeby odwiedzić swoją rodzinę. To było super uczucie, że w tej małej miejscowości w Wielkopolsce mogłem pogadać z gościem, którego znałem z nagrywek.
Rap towarzyszył mi we wszystkich miastach, w których mieszkałem. Po przeprowadzce do Warszawy pierwszymi strzyżonymi przez mnie raperami byli Vixen i Popek. A na miejscówce, w której jesteśmy teraz, ReTo.
Na Instagramie widać, że masz mocną hip-hopową zajawkę.
Wiem dużo, bardzo mocno interesuję się hip-hopem. Często odwiedzający mnie raperzy sami nie dowierzają, ile rzeczy wiem. Najwięcej z polskiego poletka, chociaż ogarniam też amerykański czy francuski rap. Dzięki tej zajawce zbudowałem swoją niszę, w której na dobrą sprawę jestem chyba jedyny. Moje studio fryzjerskie odwiedzają raperzy, ale też ich dziewczyny, czy inni ludzie związani z tą kulturą. I to naprawdę ogromne wyróżnienie, kiedy przychodzi do mnie mój idol - Białas, i mówi mi, że nikt nie strzygł go tak dobrze jak ja.
Myślę, że w dzisiejszym rapie wygląd i wizerunek są o wiele ważniejsze niż jeszcze dekadę temu.
No teraz raperzy farbują włosy, robią sobie warkoczyki, wycinają wzorki. Dzisiaj najważniejsza jest stylówa i charyzma. To, jak się prezentujesz, robi największą robotę. Pamiętasz pewnie, że za dzieciaka chodzenie do fryzjera to był w ogóle wstyd. Szybkie strzyżenie maszynką i znów kaptur na głowę. Teraz na szczęście się to zmieniło.
Uważasz, że udało ci się stworzyć w studiu niepowtarzalny klimat?
Od początku tej mojej tułaczki po zakładach wiedziałem, że chcę mieć studio, w którym będę się spełniał. Gdzie nie będzie losowych klientów. Tak, żeby każdy małolat spod Warszawy, raper, czy jego dziewczyna mogli tu wpaść, żeby bez spinki pogadać o rapie. A przy okazji zadbać o swoją fryzurę. Czasem raperzy spotykają się tu przypadkiem, bo po prostu jeden był umówiony na godz. 13, a drugi na 14. Zostają, rozmawiamy. Jest spoko atmosfera.