Mówili odważnie, czasem niezgodnie z doktryną, wytykali błędy współbraci, niespójności nauki Kościoła. Często stawali w obronie wiernych. Zapłacili wykluczeniem i uciszeniem. Buntownicy Kościoła – Ks. Wojciech Lemański, Tadeusz Bartoś i ks. Adam Boniecki.
Kościół katolicki powinien być jednością. Nie oznacza to jednak, że ma mówić jednym głosem. Są oczywiście kwestie doktrynalne, które katolik musi zaakceptować, jeśli chce w Kościele pozostać. Jednak w żadnej Ewangelii nie ma zakazu dyskusji i podejmowania spornych kwestii, a takimi niewątpliwie są sprawy społeczno-obyczajowe.
Kościół wiele razy popełniał już błędy, duchowni wiele razy błądzili, ale niestety niewielu miało odwagę się do tego przyznać. Ci, którzy odważnie mówią o grzechach i słabościach Kościoła, chcą rozmawiać z wiernymi i tymi, którzy pozostają poza wspólnotą, niestety nie są mile widziani. Kościół nie znosi sprzeciwu i niestety woli tkwić w skostnieniu.
Zesłany na koniec świata
Ksiądz Wojciech Lemański jest kapłanem od 1987 roku. Przez siedem lat pracował też na Białorusi. Po powrocie został proboszczem parafii w Otwocku. Od początku zaangażował się w sprawy upamiętnienia polskich Żydów. Był jednym z niewielu kapłanów, który zabrał głos w sprawie Jedwabnego. Współtworzył Społeczny Komitet Pamięci Żydów Otwockich i Karczewskich. Jest też członkiem Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów.
Jego zaangażowanie nie spodobało się jednak wysokim hierarchom duchownym. W 2006 roku abp Sławoj Leszek Głódź przeniósł do wiejskiej parafii w Jasienicy, gdzie
został proboszczem. Według wielu, taka decyzja wynikała z niezależności ks. Lemańskiego. Chodziło o cichą karę. To przykre, bo zaangażowanie ks. Lemańskiego w upamiętnienie polskich Żydów docenił prezydent Lech Kaczyński. W 2008 roku odznaczył go jako "kustosza pamięci o polskich Żydach" Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Spór zaognił się, kiedy ks. Lemański napisał (2011) otwarty list do biskupa włocławskiego Wiesława Meringa. Bp Mering ostro skrytykował wcześniej "Tygodnik Powszechny" i ks. Adama Bonieckiego, po tym jak Boniecki stanął w obronie Adama Nergala Darskiego, określanego mianem wysłannika szatana. Lemański polemizował z listem Meringa i wziął w obronę ks. Bonieckiego.
Zapłacił za to kolejną karą. W 2012 rok abp Henryk Hoser pozbawił go misji kanonicznej do nauczania religii w szkole, co opisaliśmy w naTemat. Dlatego nie może prowadzić katechezy, na co zaprotestowali uczniowie tamtejszej szkoły.
Ksiądz Lemański mimo tylu utrudnień, nie zrezygnował. Jako nasz bloger regularnie publikuje świetne teksty, w których porusza wiele drażliwych kwestii. Odważnie pisze o palących Kościół problemach. Za to spotyka go ciągła krytyka. Również ze strony katolickich publicystów, jak chociażby Tomasza Terlikowskiego, który po wpisie ks. Lemańskiego o apostazji, uznał jego powołanie za wątpliwe. Przeczytaj więcej tutaj.
Zakneblowany
Ksiądz Adam Boniecki to bez wątpienia legenda katolickiej publicystyki. Urodził się w 1934 roku w Warszawie. Jako 18-latek wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. W latach 1993-2000 był generałem zakonu marianów. Skończył filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
W 1964 roku związał się z "Tygodnikiem Powszechnym". Przez 12 lat był redaktorem naczelnym gazety (1999-2011). Przez 12 lat kierował również polskim wydaniem dziennika L'Osservatore Romano, które przygotował w 1979 roku na życzenie papieża Jana Pawła II.
Boniecki uchodzi za liberalne skrzydło katolickiej inteligencji. Zresztą, jak całe środowisko "Tygodnika Powszechnego". Wielokrotnie zabierał śmiało głos, często w opozycji do opinii polskiego duchowieństwa. Z tego powodu był wielokrotnie krytykowany przez konserwatystów katolickich, ale nie przez współbraci.
Sytuacja zmieniła się kiedy ks. Boniecki zabrał głos w obronie Nergala, atakowanego za prowadzenie programu rozrywkowego w TVP.
Najpierw (lipiec 2011 rok) nakazano Bonieckiemu powrót do domu zakonnego w Warszawie. Od 1999 roku mieszkał przy parafii św. Floriana w Krakowie. Na tym się nie skończyło. Za wypowiedzi o Nergalu, krzyżu i kłopotach w Kościele Boniecki spotkał się z falą krytyki, również ze strony biskupów. A w listopadzie, po wywiadzie, jakiego udzielił Monice Olejnik w "Kropce nad i", w którym Boniecki wspomniał m.in. o "niefortunności umieszczenia krzyża na sali sejmowej", prowincjał marianów, ks. Paweł Naumowicz nałożył na Bonieckiego zakaz wystąpień medialnych.
Boniecki miał jedynie prawo zabierania głosu na łamach "Tygodnika Powszechnego", z którego korzysta.
Dominikanin bez habitu
Na koniec najbardziej kontrowersyjna postać – Tadeusz Bartoś. Były dominikanin, filozof i teolog. Bartoś był w zakonie przez 20 lat. Pracę magisterską bronił w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Doktorat robił na Wydziale Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Habilitację w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN.
Bartoś od początku prowadził bardzo aktywną działalność publicystyczną m.in. W "Gazecie Wyborczej", "Tygodniku Powszechnym" czy "Znaku". Poruszał problemy
Kościoła katolickiego, komentował też bieżące wydarzenia z życia wspólnoty i katolików. Zdaniem współbraci i innych duchownych, Bartoś w wielu tekstach przejawiał nie tylko krytyczne podejście do Kościoła, ale wręcz antykościelne. Tak miało być m.in. z kwestią homoseksualności. Domagał się większej tolerancyjności. Podważał również zasadność celibatu. Zarzucano mu również podważanie Dogmatu o nieomylności papieża, o którym kilkukrotnie wypowiadał się w sposób, zdaniem wielu duchownych i teologów, niestosowny i lekceważący.
Wszystko przyczyniło się do tego, że w 2007 roku zrzucił habit i opuścił zakon dominikanów. Jego przeciwników zastanawiał fakt, że Bartoś nie został usunięty ze zgromadzenia wcześniej i że nie nałożono na niego ekskomuniki mimo, że jawnie i publicznie podważał nauki Kościoła.
Dla Kościoła chyba największym problemem było to, że odejście Bartosia nie dobyło się po cichu, tak jak dzieje się to w przypadku wielu innych duchownych żegnających się z habitem i sutanną. Bartoś odszedł z hukiem, ogłaszając decyzję całej Polsce. A zanim odszedł, brylował przecież w "Gazecie Wyborczej", która za serdeczną katolikom bez wątpienia nie uchodzi.
Co więcej, mimo swoich kontrowersyjnych i według wielu, antykatolickich, niemal heretyckich poglądów Bartoś wpływał na kształcenie innych. Tadeusz Bartoś wykładał w kolegiach dominikańskich i był dyrektorem Dominikańskiego Studium Filozofii i Teologii w Warszawie.
Kościół katolicki w Polsce jest podzielony. Kościół ma problem z dialogiem i nie lubi słuchać krytyki, a już na pewno nie lubią jej słuchać poszczególni duchowni. Z tego powodu ks. Boniecki zaproponował ostatnio, że może warto spotkać się przy kościelnym okrągłym stole.
Takie spotkanie nie będzie jednak możliwe, dopóki podejmujący dyskusję będą traktowani jak buntownicy.