"Nie wbijaj gwoździa, bo uderzysz się w palec", "co tym tam wiesz o kładzeniu tapet", "zapytaj męża" – takie komentarze najczęściej słyszą kobiety, które chciałyby coś w domu naprawić. Nie uczy się ich tego w szkole, a w domach tajniki posługiwania się wiertarką zdobywają tylko ich bracia. Sześć dziewczyn powiedziało w końcu "dość" i postanowiło pokazać paniom, że one też mogą położyć płytki czy naprawić kran. W księgarniach lada moment pojawi się książka "Robię sobie remont. Dziewczyński poradnik".
W polskim społeczeństwie utarło się, że facet jest od budowania (w końcu on ma "zbudować dom i zasadzić drzewo"), a kobieta od urządzania. Ewentualnie może położyć tapetę lub pomalować ściany. Obraz kobiety, która ochoczo wierci ścianę lub zbija deski, wciąż jest egzotyczny.
Zresztą kobiety same boją się wziąć za remont czy naprawę. Fakty sa bowiem takie, że małym dziewczynkom wciąż rzadziej dajemy do zabawy zestawy małego majsterkowicza czy bardziej skomplikowane zestawy klocków, w których mogą sobie podłubać. W szkołach dziewczyny uczą się wyszywania, a nie wbijania gwoździ, a ojcowie, dziadkowie czy wujkowie dalej wolą majsterkować z chłopcami.
Skąd mamy więc czerpać remontową wiedzę? Nawet jeśli chciałybyśmy zrobić coś na własną rękę, nie do końca wiemy, jak się do tego zabrać. Problem dostrzegło kilka kobiet – Barbara Janisch, Joanna Kubiakowska, Jolanta Gawęda, Asia Bordowa, Sylwia Kucharczyk i Marta Przybył. Same miały zresztą remontowe doświadczenia.
"Basia zdobyła swoje doświadczenie w naprawach przez lata działalności w warsztacie szybowcowym i przy renowacjach swoich mieszkań. Jola właśnie samodzielnie wykańcza sobie podwarszawski dom. Asię w remontach wyszkoliło 7 lat mieszkania w czterdziestoosobowej wspólnocie, w której razem z sąsiadkami i sąsiadami regularnie remontowała swój ówczesny dom – zdezelowany berliński budynek", opowiada Feminoteka, która teraz wydaje książkę "Robię sobie remont – podstawowe wykończenia i naprawy w domu. Dziewczyński poradnik".
O tym, jak ważna jest remontowa edukacja dziewczyń i kobiet mówi nam Jolanta Gawęda z Feminoteki, współautorka książki.
Skąd wziął się pomysł na dziewczyński poradnik remontowy?
Jolanta Gawęda: Na pomysł wydania poradnika wpadły Asia Kubiakowska i Basia Janisch, tłumaczki z trans-translations, które zobaczyły niemiecki pierwowzór „Kathariny Mahrenholtz „Wo der Hammer hängt” na warsztacie dla kobiet w Berlinie i przyszły z tym do mnie do Feminoteki. Z kolei ja kilka lat temu zorganizowałam w Feminotece warsztaty remontowe dla kobiet we współpracy z kobiecą firmą remontową Budles (jej założycielka Sylwia Kucharczyk napisała zresztą w "Robię sobie remont" nowy rozdział do książki i bardzo skrupulatnie zajęła się korektą merytoryczną).
Zainteresowanie takimi dość nietypowymi jeszcze w Polsce warsztatami było duże?
Było gigantyczne. Dziewczyny uczyły się wiercenia, tynkowania, hydrauliki, elektryki… To były podstawowe rzeczy, o których panie nie miały żadnego pojęcia.
Nic dziwnego, w końcu od zawsze słyszymy, że "to nie dla nas”.
Tak, kobiety w ogóle nie uczą się takich rzeczy. W szkołach na zajęciach praktycznych dziewczyny wyszywają i robią sałatki, to chłopcy majsterkują. Zresztą po szkole również trudno jest zdobyć wiedzą remontową. Nikt nie mówi kobietom, jak coś naprawić czy coś wyremontować. Ojcowie, którzy zazwyczaj taką wiedzę posiadają, dzielą się z nią synami, a nie z córkami.
A kontakty z fachowcami potrafią być zniechęcające.
Są one bardzo krępujące. Wielu fachowców powiela schematy i wychodzi z założenia, że kobiety nic nie wiedzą o remontowaniu domu, więc traktuje je z góry albo wręcz naciąga. Mamy zresztą w książce rozdział, jak rozmawiać z fachowcami i jak przygotować się do wyceny (autorstwa właśnie Sylwii Kucharczyk z Budles).
To przez to zniechęcanie z każdej strony boimy się więc wziąć się za remont na własną rękę?
Kobiety boją się podjąć działań remontowych, bo nigdy nie miały z tym do czynienia, a do tego odstrasza je przekaz, że to nie jest dla kobiet. Zawsze słyszą bowiem: "zapytaj chłopaka, męża, ojca”. Doszłyśmy więc wszystkie do wniosku, że czas te różnice niwelować i pokazać kobietom, że to wcale nie jest trudne oraz że może przynieść to radość i wymierne korzyści.
Kobietom pomysł się spodobał?
Przed wydaniem poradnika zrobiłyśmy wywiad środowiskowy i zobaczyłyśmy, że jest ogromne zapotrzebowanie na tego typu książkę. Koleżanki ze wszystkich stron były zachwycone i dopytywały, kiedy mogą ją kupić. Podobały się też bardzo świetne ilustracje Asi Bordowej. Są zabawne i na luzie, ale jednocześnie merytoryczne i przejrzyste. Wkład Asi jest ogromny, warstwa graficzna książki była dla nas szalenie ważna. Miałyśmy więc feedback, że robimy coś przydatnego.
Pokazała to też zbiórka crowdfundingowa, prawda?
Zainteresowanie było wielkie, chociaż nie zebrałyśmy całej potrzebnej kwoty. Ale na szczęście i tak udało się wydać książkę, która zaraz pojawi się w księgarniach. W Feminotece już jest zresztą dostępna w przedsprzedaży.
Czego nauczymy się w "Robię sobie remont”?
Porad jest sporo. Od takich podstawowych rzeczy w stylu "co powinno znaleźć się w skrzynce z narzędziami” (podstawowej lub bardziej zaawansowanej, tak żeby każda osoba mogła dopasować sobie narzędzia do swoich potrzeb) po malowanie, szpachlowanie, wiercenie, kładzenie tapet czy elektrykę. Uczymy, jakie są rodzaje wkrętów, śrub, gwoździ, kołków, wierteł, pędzli.
Czyli podstawowa, niezbędna wiedza?
Tak, ale są też bardziej zaawansowane rzeczy, jak samodzielna budowa antresoli czy cyklinowanie podłogi. To, na czym zależało nam najbardziej to to, aby czytelniczki (a także czytelnicy) oswoiły się z tematyką, aby nie były zupełnie w tym temacie niezorientowane. Aby obudziły w sobie ciekawość, uczyły się nowych rzeczy i zdobyli pewność siebie w tej dziedzinie.