
Nie pamiętamy o polskiej wsi z okresu międzywojennego – wsi, na której ludzie borykali się z przeludnieniem, nędzą i głodem. I nie pamiętamy o kobietach, cichych superbohaterkach, które harowały ciężej niż mężczyźni, chociaż nikt tego nie doceniał. A za tę pracę mieszkanki wsi płaciły wysoką cenę – nie domagały już koło trzydziestki, chorowały, krótko żyły.
Na wsi ciężka praca była codziennością. Harowano od świtu do późnego wieczora, latem wstawano około godziny 3-4, do łóżek wracano o 21. Na polu głównie pracowali mężczyźni, nie oznacza to jednak, że kobiety miały mniej obowiązków. Wręcz przeciwnie – mieszkanki prowincji miały na głowie znacznie więcej niż mieszkańcy i pracowały średnio 500 godzin dłużej (czyli prawie 21 dni w roku) niż ich ojcowie, bracia czy mężowie.
"[Rankiem] gospodynie mielą na żarnach, gospodarz rznie sieczkę na ladzie i bydłu zadaje pożywienie; baba siada ze skopcem by krowę wydoić, rozpala ogień na kominie, idzie z naczyniem po wodę, i gotuje strawę. Chłop po urznięciu i zadaniu sieczki bydłu, rąbie drwa. Potem idzie na robotę dla siebie lub dla pana. (...) Zimą zaś młóci najczęściej u siebie w stodole, wieje zboże albo je układa. Jak tylko baba ugotuje jadło, posyła latem córkę lub dziewkę w pole ze śniadaniem dla męża, a często i dla synów. Córki a w ich braku dziewka służąca, przynoszą wodę do chaty, naczynie myją, gnój z pod krowy wyrzucają na oborę. Po śniadaniu baba mając czas wolny, groch łuska, pierze drze, przędzie albo-li też sporządza odzienie, szyje nowe, poczem krowę doji. W każdą środę lub czwartek, a czasem i w piątek idzie baba z kijanką i ławką do stawu, rzeki albo jakiej bądź wody bieżącej i pierze bieliznę. Później następuje gotowanie obiadu niemniej mełcie na żarnach i dopełnienie różnego porządku domowego, po załatwieniu czego, idzie baba w lecie zbierać trawy dla bydła po polach i miedzach, pokrzyw dla świń, plewi zboże; w zimie zaś już to przędzie, już szyje, już pierze drze. Następnie gotuje kolacyję, doji krowy, sprząta; zimową zaś porą, na długich wieczorach, przędzie jeszcze aż do nocy. Chłop wróciwszy z pola najczęściej odpoczywa, albo też sporządza to, co się z naczyń lub narzędzi zepsuło."
Kobiety wiejskie pracowały od dzieciństwa do niedołężności. Marcjanna Fornalska, działaczka ruchu robotniczego, pisała w swoich wspomnieniach "Pamiętnik matki":
"Mam skończone dziesięć lat i powinnam zastąpić starszą siostrę, która ma lat piętnaście w pasieniu bydła, tj. krów, cieląt i owiec. Gdy to usłyszałam, przelękłam się okropnie, bo widziałam, jak starsza siostra czasem nie może dać sobie rady (...) Ale było to nieuniknione. Siostra jest już cennym robotnikiem, więc ja muszę ją zastąpić. (...) Tak przeszło parę lat mego życia - w lecie pasę bydło, w zimie przędę i bawię młodsze dzieci. Ale znów przemiana w mym życiu. Zaczęłam trzynasty rok. Starsza siostra wychodzi za mąż, ja już nie będę paść bydła i ze strachem myślę, jak podołam robocie, którą wykonywała starsza siostra. Wszak trzeba wydoić trzy razy na dzień 5-6 krów, przynieść z dziesięć razy na dzień wiadrami wody z rzeki, ponieważ wózek zepsuł się i już wody się nie wozi, a gospodarstwo duże i rodzina wielka."
"Kobieta wiejska pracuje zbyt ciężko (...) Praca ta rozpoczyna się od wyjścia ze szkoły, a kończy się śmiercią. Przerywana jest częstymi okresami ciąży, w czasie której ochrona macierzyństwa praktycznie nie istnieje. Pewna mała część kobiet dobrze rozwija się fizycznie, większość szybko słabnie i marnieje. Często też spotyka się kobiety wiejskie trzydziestoletnie o wyglądzie staruszki. Prawie każda kobieta ma zniszczone uzębienie, wskutek braku starań o stan zębów i czyszczenia ich, opadnięcie żołądka i jelit wskutek braku higieny ciąży i okresów popołogowych, przewlekłe cierpienia narządu trawienia".
Mieszkanki wsi nie miały za dużo powiedzenia w sprawie warunków życia. Mimo że w 1918 roku kobiety miały już równe prawa, to, jak mawiają historycy, nie miały równych szans. Polskie działaczki często alarmowały o sytuacji kobiet na wsi, ale rzadko same brały udział w polityce. Ze statystyk wynika, że w 1938 r. stanowiły one tylko 0,2 proc. wśród radnych w wiejskich samorządach.
