Polska to nie jest kraj dla chorych ludzi – taki obraz maluje się po naszym wczorajszym artykule o słownym ataku na matkę dziewczynki z autyzmem. Okazuje się, że w Polsce codziennie dochodzi do obrażania i ataków na rodziców chorych dzieci.
Sprawa dotyczyła niedzielnego zdarzenia na jednym w wrocławskich placów zabaw. Matka autystycznego dziecka umieściła na Facebooku zdjęcie mężczyzny, który na nią nakrzyczał. Zrobił to po tym, jak jej niepełnosprawne dziecko zaczepiło jego zdrowe, bawiące się na placu zabaw pociechy. – Skoro dziecko jest niepełnosprawne, to po co prowadzi je pani z domu do zdrowych dzieci – usłyszała.
Okazało się, że do podobnych sytuacji w naszym kraju dochodzi każdego dnia. Zarówno osoby chore jak i ich rodzice, każdego dnia spotykają się chamstwem i brakiem zrozumienia od "normalnych" (czytaj zdrowych) ludzi. Dotyczy to zarówno osób chorych na autyzm, jak i na wszelkie inne choroby, których Polacy często nie są w stanie zaakceptować, zrozumieć, czy po prostu po ludzku potraktować. O tym, jak daleko nam jeszcze do tolerancyjnego, spójnego społeczeństwa świadczą zdarzenia, którymi postanowili się podzielić rodzice chorych dzieci. Oto kilka z nich:
"Nie załatwi Pani wszystkich spraw kalectwem dziecka"
Wczorajszy tekst wywołał dużo emocji wśród czytelników. Zareagowali oburzeniem, zdziwieniem, a nawet wzruszeniem. Część osób pisało też o wstydzie. Wielu rodziców postanowiło jednak opisać własne, zaskakująco podobne historie, które są niestety ich codziennością.
Jedną z takich osób była pani Mariola z Gliwic. Jest matką niepełnosprawnych bliźniaczek. Jedna z nich choruje na ADHD, druga zaś ma porażenie mózgowe. Zdarzenie, którym postanowiła się podzielić, jest jeszcze bardziej przerażające od tego z
Wrocławia. Podczas robienia zakupów, chciała z oczywistych powodów skorzystać z kasy dla niepełnosprawnych. Zamiast otrzymać pomoc, usłyszała, że "takie" dzieci powinno się usypiać przy urodzeniu. Słyszała to nie tylko ona, ale także jej siedmioletnie córeczki.
Podobnych sytuacji pani Mariola miała niestety więcej. Jedna z nich przydarzyła się podczas spaceru, na który wybrała się ze swoimi dziewczynkami. Kobieta jadąca na rowerze potrąciła ją. Nie czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia, mąż rowerzystki zrobił pani Marioli awanturę.
– Co pani sobie myśli, że jak ma niepełnosprawne dziecko, to wszystko pani wolno? Nie załatwi pani wszystkich spaw kalectwem dziecka – wykrzyczał zdenerwowany mężczyzna.
O tym, jak wygląda codzienność matki chorych bliźniaczek, pani Mariola napisała:
Takich sytuacji mam sporo... Ja wszędzie zabieram swoje dzieci, nie mam zamiaru ich chować i jestem dumna , że są, ale myślę, ze problem tkwi w edukacji od najmłodszych lat.... Szkoła i media.. to to co powinno zadziałać ...ludzie patrzą na wózek jak na zielonego ludka z kosmosu.... albo słyszę ...taka ładna i na wózku... czy będzie kiedyś normalna? Zuzia to słyszy... co wtedy czuje? Tacy ludzie , nie pomyślą, ze dziś ich dzieci są zdrowe , ale nie wiadomo co przyniesie nawet najbliższy wieczór...
Czy ujawnienie wizerunku było uzasadnione?
Pomimo ogromnego oburzenia sytuacją z Wrocławia, wielu komentujących podjęło dyskusję o tym, czy pani Magdalena postąpiła uczciwie, publikując wizerunek mężczyzny, który na nią nakrzyczał, w sieci. Część osób uważa, że napiętnowanie tego człowieka nie jest właściwą metodą walki z problem.
Część osób pisało jednak: "Gdzie jest to zdjęcie na FB? ale z wyraźną gębą - chętnie się przyłączę do akcji i sam udostępnię wizerunek gada w sieci". Wiele ludzi uważa bowiem, że publikacja wizerunku jest jedyną skuteczną metodą piętnowania tego typu zachowań. Bez wątpienia naraziła mężczyznę ze zdjęcia na wstyd, być może nawet na autorefleksję. Tego typu akcje i swego rodzaju akt odwagi matki chorego dziecka sprawiły, że sytuacja stała się swoistą kampanią społeczną piętnującą takie zachowania wobec osób niepełnosprawnych. Niektórzy wyrażali smutek, że publikacja wizerunku jest jedyną metodą walki z takimi zachowaniami.
Wielu internautów twierdzi jednak, że publikacja wizerunku prywatnej osoby, która nie wyraziła na to zgody, było przekroczeniem dopuszczalnych granic, a nawet złamaniem prawa (celowo nie pokazaliśmy jego twarzy, pomimo że na Facebooku opublikowane jest oryginalne zdjęcie). Pani Dagmara napisała:
Brak drugiej strony dyskusji
Wiele osób zwracało też uwagę na to, że mężczyzna umieszczony na zdjęciu nie miał szansy, aby się obronić.
Głos drugiej strony pojawił się jednak w komentarzach. W podobnej sytuacji jak mężczyzna ze zdjęcia była pani Grażyna z Rudy Śląskiej, która przebywała ze swoją zdrową wnuczką na placu zabaw. Pojawiła się na niej też druga babcia, z dzieckiem niepełnosprawnym. Początkowo pani Grażynie było przykro. Po chwili jednak, jej wnuczka stało się obiektem zaczepek sześcioletniej, chorej dziewczynki, która jak pisze pani Grażyna"z wielką aktywnością i jakby nienawiścią popychała nasze dzieci". Dwuletnia dziewczynka skończyła z raną na głowie, po uderzeniu o murek piaskownicy.
Pani Grażyna zwróciła uwagę na to, że są sytuacje, kiedy rodzice nie są w stanie zapanować nad swoimi chorymi dziećmi (podobnie jak ma to miejsce z dziećmi zdrowymi). Według niej, babcia nie radziła sobie z chorą dziewczynką.
W Polsce pokutuje polityka izolacji
Według dr. Konrada Maja ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, stereotypy i uprzedzenia w stosunku do osób niepełnosprawnych nadal funkcjonują. – Pokutuje polityka izolacji. Jeśli ktoś jest inny, to uważa się, że powinien przebywać z innymi – uważa socjolog. Przykładem tego typu sposobu myślenia są choćby spółdzielnie inwalidów, czy zakłady pracy chronionej. – Na Zachodzie wygląda to zupełnie inaczej. Jak ktoś jest chory lub niepełnosprawny, powinien funkcjonować wraz z innymi – zauważa Maj.
Ludzie wiedzą, że należy nie tylko tolerować, ale także pomagać i ułatwiać życie chorym i niepełnosprawnym. – Gdyby mężczyzna z placu zabaw został zapytany na ulicy o swoje poglądy, wypowiedziałby piękną formułkę na temat tolerancji i zrozumienia – podejrzewa socjolog. Według Maja, zupełnie inaczej wygląda jednak sytuacja, gdy już dojdzie do konfrontacji. Wówczas pojawia się nieuzasadniona obawa i nietolerancja.
Rodzice usiłują często zamknąć swoje dzieci w szklanym świecie. Osłonić ich od wszelkich zagrożeń. – Dzieci powinny poznawać świat takim jakim jest, również świat widziany oczami drugiego, czasem chorego człowieka – podsumowuje.
A może to ten niepełnosprawny emocjonalnie tatuś nie powinien pokazywać się w miejscach publicznych?
Michalina G.
Kraków
mi jedna urocza pani - rowniez mama, kilkuletniej, malej, zdrowej..
dziewczynki (..z przerażająco smutnymi oczami...) powiedziała z "takie" dzieci oddaje
się do zakładu i ze sobie z nim nie poradzę..na co Nathaniel solidarnie zaczął się o coś awanturować..;]
co dało pani kolejny argument, ze już sobie nie radze ..;] szkoda energii na takichhh...ZDJĘCIE JUŻ UDOSTEPNIAM I DUZO SIL I WIARY NAM WSZYSTKIM ZYCZE!:]
Katarzyna S.
Internautka, matka chorego dziecka
Jestem Wrocławianką i matką młodego upośledzonego człowieka, doświadczyłam na własnej skórze nagonki na mojego syna. Ograniczenie ludzi zdrowych jest czasami niestety większe niż tych postrzeganych jako chorych...Jedyna metoda na takich ludzi to ignorancja. Z głupotą nie da się wygrać ale to nie znaczy że trzeba ją akceptować.
Edyta S.
Busko Zdrój.
Boże....ile to razy byłam w takiej sytuacji jak ta Pani.
Pomysł ze zdjęciem bardzo mi się podoba, chyba też tak zacznę robić.Tylko nie wiem czy moja galeria to wytrzyma!!!!!
Milena W.
Internautka
Pogląd że "takie dzieci powinno się usypiać przy urodzeniu" mocno zaburza moją wiarę w ludzi. To poglądy na miarę Hitlera:/ A przecież o każde istnienie warto walczyć!
To wszystko o czy piszecie to jest jedna strona medalu. Mnie natomiast może nie bulwersuje ale dziwi że ta pani szasta czyimś wizerunkiem w sieci. Fakt - facet burak do kwadratu, ale nie oznacza to, że można bezkarnie wstawiać jego wizerunek. Ta pani oburza się na jego zachowanie i naruszenie nietykalności i praw jej dziecka, ale wykazała się dokładnie tym samym upubliczniając jego twarz w internecie