Kolejne negocjacje przedstawicieli rządu ze związkami nauczycielskimi zakończyły się fiaskiem. – Czekaliśmy z nadzieją, ale stanowisko protestujących jest usztywnione – powiedziała po czwartkowych rozmowach Beata Szydło. Wicepremier ujawniła też, z jakimi propozycjami tym razem wyszedł rząd pod adresem strajkujących.
To była prawdopodobnie ostatnia szansa na to, by jeszcze przed świętami zakończyć strajk szkolny. W czwartek w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" odbyła się kolejna tura negocjacji, jednak nie przyniosła ona efektu. – To jest żenujące, to nie są negocjacje. To jest przerzucanie się tym, kto co powiedział w jakich mediach i kogo obraził – powiedział Wojciech Warski z BCC. Jego zdaniem rząd nie przyniósł żadnej nowej propozycji.
– Przyjęliśmy to zaproszenie, bo jako rząd zawsze jesteśmy otwarci na dialog. Jesteśmy w gorącym okresie egzaminów. Usłyszeliśmy, że propozycja związków ma dwa punkty. Pierwszy z nich dotyczy zaproszenia mediatorów, drugi wzrostu wynagrodzeń – stwierdził szef KPRM Michał Dworczyk, który uczestniczył w spotkaniu.
Jak podkreślił, nie można dostrzec "żadnej zmiany w oczekiwaniach związków". – My przychodząc na to spotkanie przynieśliśmy pewną propozycję – ujawnił.
Propozycja, o której wspomniał Dworczyk, to rozpoczęcie znaczącego wzrostu wynagrodzeń w 2020 roku od września. Więcej na ten temat powiedziała Beata Szydło. – Podam przykład: średnio dla nauczyciela dyplomowanego 250 zł za zwiększenie o 90 minut pensum – wyjaśniała.
– Czekaliśmy dzisiaj z dużą nadzieją. Dochodziły sygnały, że związki przychodzą z nową propozycją, ale stanowisko jednak jest mocno usztywnione. Teraz najważniejsze jest przeprowadzenie matur, to jest cel, który stawia przed sobą rząd – przekonywała wicepremier.