Jeśli ktoś nie będzie wytrzymywał, to może wyjść na chwilę, żeby ochłonąć. Mamy też chusteczki – uprzedzał przed pokazem prasowym filmu "Tylko nie mówi nikomu" Marek Sekielski, brat Tomasza, producent tego dokumentu. W tych słowach nie było ani trochę przesady. Obejrzenie dwugodzinnego filmu o pedofilii w polskim Kościele kosztuje wiele nerwów – co chwilę to chce się płakać, to robi się gorąco z wściekłości, to aż skręca żołądek. W dwóch momentach przeżywa się dodatkowy szok, bo oskarżenia dotyczą osób bardzo znanych.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Wszystko to, co widzieliście na filmie "Kler", można było obalić w paru słowach – to fikcja, nieprawda, to tylko film, który nie ma nic wspólnego z faktami. Nawet gdy niektórzy w konkretnych postaciach z filmu doszukiwali się podobieństw do rzeczywistych duchownych, to nieprzekonani pozostali nieprzekonani.
Prawda do kamery
Dokument Tomasza Sekielskiego to same fakty. Ba, w paru przypadkach są to fakty potwierdzone, przez samych oprawców nagranych ukrytą kamerą. To opowieść o w sumie dziewięciu księżach-pedofilach i ich ofiarach. Parę kadrów z tego dokumentu co chwilę widzę przed oczami i trudno pojąć, co przeżywały te dzieci wykorzystywane seksualnie przez osoby, które swoją pozycją księdza zdobyły ich zaufanie. I co czują teraz, jako dorośli, decydując się powiedzieć publicznie o tym, co ich spotkało w dzieciństwie.
Niektórzy z bohaterów filmu Sekielskiego nie tylko postanowili przerwać milczenie o swojej krzywdzie, ale zdecydowali się na coś, co musiało ich kosztować wiele. Uznali, że czas spojrzeć swojemu oprawcy w oczy. Powiedzieć, jak wysoką cenę zapłacili w życiu za to, że spotkali ich na swojej drodze. I zadać najprostsze pytanie: dlaczego?
To pytanie zadała 39-letnia Anna księdzu Janowi A., którego odwiedziła w Domu Księży Emerytów w Kielcach. Na ekranie widzimy duchownego-staruszka z trudem poruszającego się po swoim pokoju. Ksiądz - jak się okazuje - szybko kojarzy osobę, choć Anna miała wtedy tylko 7 lat. I doskonale też pamięta, jak skrzywdził dziewczynkę.
Ta rozmowa jest szokująca. Najpierw starszy ksiądz próbuje bagatelizować to, co zrobił dziecku ponad 30 lat. Potem pada wiele mocnych słów. Aż w końcu Anna nie wytrzymuje, wychodzi z Domu Księży Emerytów i wybucha płaczem. I trudno samemu powstrzymać łzy.
Dwa głośne nazwiska
O tym filmie na pewno długo będzie głośno. Choćby ze względu na dwie historie dotyczące duchownych bardzo znanych. Pierwszą osobą jest zmarły niedawno w wieku 79 lat ks. Franciszek Cybula – kapelan prezydenta Lecha Wałęsy. Peany na cześć księdza prałata na jego pogrzebie w lutym wygłaszał arcybiskup Sławoj Leszek Głódź. I to pomimo, że hierarcha posiadał już dowody na to, iż ksiądz Cybula sumienie miał nieczyste.
Dowód jest niezbity – molestowany przez księdza mężczyzna spotkał się z duchownym w jego domku w kaszubskim Gowidlinie na parę miesięcy przed jego śmiercią. Konfrontacja została zarejestrowana kamerą. "Była chwilka pieszczenia i... wracaliśmy do swoich spraw" – mówił ks. Cybula o swoich relacjach z nastoletnim chłopcem. Ten fragment znalazł się w zwiastunie opublikowanym na YouTube.
Drugi znany w całej Polsce duchowny, o którym mowa w dokumencie, to ks. Eugeniusz M., kustosz sanktuarium w Licheniu. Tytuł kustosza przysługuje mu dożywotnio, choć formalnie tej funkcji już nie pełni. To za zasługi – on bowiem uczynił z Lichenia jedno z najpotężniejszych sanktuariów, przed którym stoi jego pomnik, gdzie klęka u stóp Jana Pawła II.
Już sam zarzut wykorzystywania seksualnego osoby nieletniej wobec duchownego-twórcy sanktuarium w Licheniu jest szokujący. Jeszcze bardziej szokujące jest to, jak Kościół stara się ukryć wyniki postępowania wobec ks. Eugeniusza M. A najbardziej chyba w fotel wbija to, jak dowiadujemy się, kim jest ofiara księdza kustosza.
To trzeba przeżyć
Nie ma sensu relacjonowanie wszyskich historii, które zostały opowiedziane w filmie Tomasza Sekielskiego. Warto obejrzeć to samemu, przygotowując się na dwie godziny seansu ze ściśniętym żołądkiem. Przeżyć to. Wyciągnąć wnioski. Każdy swoje.
Najlepiej byłoby, aby wnioski te wyciągnął Kościół i przestał powtarzać oklepaną formułkę, że walczy ze zjawiskiem pedofilii wśród duchownych. Bo dokument Sekielskiego pokazuje, jak naprawdę wygląda ta "walka".
Autor filmu podkreśla, że dokument ten w żadnym stopniu nie jest antyreligijny. – Uważam, że to w interesie samego Kościoła jest to, żeby wypowiedzieć zdecydowaną, bezwzględną walkę przestępcom seksualnym w swoich szeregach – powiedział mi Tomasz Sekielski tuż po zamkniętym pokazie filmu "Tylko nie mów nikomu", na który zaproszono grupkę dziennikarzy.
Trudno być jednak optymistą. Żaden hierarcha nie zdecydował się na spotkanie z Tomaszem Sekielskim przed kamerą. Episkopat wysłał mu oficjalną odpowiedź, że nie zamierza z nim rozmawiać, zarzucając mu przy tym brak bezstronności.
Pozostaje wierzyć, że gdy już wszyscy obejrzą ten film, Kościół nie będzie mógł milczeć. Że w końcu i w Episkopacie dojdzie do wstrząsu, który sprawi, iż walka z pedofilami w sutannach będzie naprawdę, a nie na niby.
Premiera filmu "Tylko nie mów nikomu" na YouTube w sobotę o godz. 14.30. Wszyscy, którzy wsparli finansowo realizację tego filmu, mogą być z siebie dumni – przyczynili się do powstania bardzo ważnego dokumentu, który może być przełomowy.
Reklama.
Tomasz Sekielski
Walka z pedofilią w Kościele nie może się skończyć na tym, że jeden czy drugi ksiądz zostaną wydaleni ze stanu kapłańskiego. To powinno też polegać na tym, że odpowiedzialność poniosą też biskupi, którzy albo udawali, że nie widzą, albo ukrywali przestępców w sutannach. Wtedy dopiero będę mógł powiedzieć, że Kościół w Polsce podchodzi poważnie do tematu.