Michał Dworczyk, szef KPRM składał fałszywe deklaracje majątkowe – podaje serwis OKO.press. Z jego informacji wynika, że minister Dworczyk zataił, iż jest udziałowcem spółki. Możliwe konsekwencje polityczne to nie jedyny problem ministra. Grozi mu za to nawet do pięciu lat więzienia.
To nie mógł być przypadek lub pomyłka – wynika z tekstu Bianki Mikołajewskiej. Michał Dworczyk w co najmniej dwunastu oświadczeniach majątkowych nie zadeklarował, że jest udziałowcem w spółce, która wyposaża szkoły oraz zapewnia budynki placówkom pod patronatem Opus Dei. Jak donosi OKO.press, deklaracje z fałszywymi informacjami składał, gdy był radnym, posłem i ministrem.
Kiedy dziennikarze zaczęli zadawać mu w tej sprawie pytania, szef KPRM postanowił cztery ostatnie deklaracje szybko skorygować.
Kilka dni wcześniej OKO.press podało informacje o tym, że dzieci ministra, są uczniami szkół, nad którymi pieczę sprawuje Opus Dei, a prowadzi je Stowarzyszenie Wspierania Edukacji i Rodziny Sternik. Tą kwestią portal zajął się po tym, jak minister podczas protestu nauczycieli chwalił takie szkoły.
To pozwoliło dziennikarzom dotrzeć do informacji dotyczących zatajania tak istotnych informacji w oświadczeniach majątkowych. Rodzice, którzy chcą aby ich dziecko uczyło się w szkole sternikowskiej, automatycznie muszą kupić jej udziały. Wartość udziałów Dworczyka w spółce to 18 tys. zł.
Za zatajenie takich informacji ministrowi Dworczykowi grozi nie tylko odpowiedzialność służbowa, ale i karna. Może to być grzywna, ale też i pięć lat pozbawienia wolności. Opozycja natomiast już mówi i dymisji szefa KPRM.
W korekcie, do deklaracji majątkowych, którą minister zmotywowany dociekliwością dziennikarzy złożył w Sejmie (pismo wpłynęło do Kancelarii Sejmu 6 maja 2019), podał, że jest właścicielem 180 udziałów w spółce, ale jego udział "jest i był marginalny", ponieważ nigdy nie pełnił w jej władzach żadnej funkcji.