
Na początku lat 60. ubiegłego wieku ponad 80 proc. katolików chodziło tam do kościoła. Dziś niecałe... 5 proc. Tak konserwatywny i katolicki Quebec zmienił się na przestrzeni lat w liberalną prowincję Kanady. Dlaczego? Może ci, którzy w Polsce forsują ustawę o zakazie edukacji seksualnej i inne prokościelne inicjatywy, powinni o tym pomyśleć. Bo efekt, jak w Kanadzie, dla Kościoła i sprzyjającym im polityków może być zupełnie odwrotny.
Ale zacznijmy od historii. Kanadyjska prowincja przez wieki była bastionem francuskiego katolicyzmu. Największym, jak opisuje "Economist", poza granicami Francji. Religia przywędrowała tu wraz z francuskimi osadnikami na początku XVII wieku. Zresztą tylko katolikom pozwalano się wtedy osiedlać w Kanadzie. Katolicy zakładali Montreal i jako misję katolicką "ku chwale Boga" nazwali go najpierw Ville Marie.
Ale to, co miało wpływ na odwrót Quebecu od katolicyzmu, zdarzyło się w połowie XX wieku. Praktycznie za sprawą jednego człowieka – nacjonalistycznego premiera, którego rządy przyniosły ogromne wpływy Kościoła.
Wróćmy jednak do Kościoła. Nie cały go popierał, to podkreślają wszystkie źródła. Jego wpływy były za to ogromne. Duplessis wyniósł go niemal na piedestał. "Kompetencje kościelnej instytucji sięgały od kas oszczędnościowych aż do zarządzania przytułkami" – opisywał Znak.
"To Kościół kształcił historyków, pisarzy i kadry polityczne, zapewniając continuum tradycji kulturowej społeczeństwa. Ponadto w latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku niemalże wszystkie przejawy życia podlegały ścisłej kontroli duchownych usiłujących wstrzymać pewne aspekty modernizacji społeczeństwa, które w tamtym okresie w przeważającej większości żyło z pracy na roli i drobnego rzemiosła". Czytaj więcej
Najgorsze były sierocińce. To najstraszniejsze wspomnienie po epoce konserwatywnego przywódcy, które cieniem położyło się też na Kościele.
Duplessis zmarł w 1959 roku. Wtedy nastąpiła tzw. Cicha Rewolucja (Quiet Revolution), która pokazała, jak bardzo katolicki naród miał dość nie tylko swojego dyktatora, ale też wielkich wpływów Kościoła i mieszania się przez księży w ich życie. Ta rewolucja na zawsze zmieniła katolicką prowincję. Zarówno społeczeństwo, jak i politykę, również Kościół.
"Państwo przejęło z rąk Kościoła kontrolę nad szkolnictwem podstawowym i średnim, opieką zdrowotną oraz opieką społeczną. (...) W ciągu dekady olbrzymia część wiernych zaprzestała praktyk religijnych i finansowania swych parafii. Mieszkańcy Quebecu, uchodzący wcześniej za jedno z najbardziej katolickich społeczeństw na świecie, w bardzo szybkim tempie ulegli daleko idącej sekularyzacji. Uaktywniły się m.in. wyraźne ruchy antyklerykalne". Czytaj więcej
"Zanim umarł, wszyscy chodziliśmy do kościoła, by czynić znak krzyża, ale rok później już nie chodziliśmy na msze" – wspominał Gilles Duceppe, lider Bloc Québécois.
Dreher podaje sporo danych, które również w Polsce mogłyby dać do myślenia, jeśli Kościół i rządzący dalej będą iść tą drogą.
