Decyzja Solidarnej Polski o wystawieniu Tadeusza Cymańskiego na ponadpartyjnego premiera zaskoczyła wszystkich. Jednak to dobre odzwierciedlenie roli tego polityka na polskiej scenie. Sympatyczny, barwny, ale też dobry do rozbrajania medialnych bomb.
Były grabarz, czynny filatelista i szachista, zagorzały katolik, postać medialna, wreszcie samorządowiec, poseł i kandydat na premiera. Tadeusz Cymański jest jednym z najbarwniejszych polityków. Karierę polityczną zaczynał w latach 70. jako członek Związku Młodzieży Socjalistycznej. Szybko związał się jednak z "Solidarnością" i Komitetem Obywatelskim. Po rozłamie w środowisku "S" wstąpił do Porozumienia Centrum. Wtedy też został burmistrzem Malborka. Do ogólnopolskiej polityki wchodzi w 1997 roku – z list AWS zostaje posłem.
– Przeżywam coś na kształt rozczarowania dużą polityką. Jeśli chodzi o skuteczność, o możliwość realizacji swoich ideałów. Bo zmieniałem partie, i to w różnych okolicznościach, ale nigdy nie zmieniłem poglądów – mówi w rozmowie z naTemat Tadeusz Cymański. – Będąc burmistrzem, w myśl zasady "szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie", bardziej odczuwałem wpływ moich decyzji na życie ludzi. Jednak szczebel krajowy to inna sprawa – dodaje kandydat Solidarnej Polski na premiera.
Jednak jego gwiazda rozbłysła w Prawie i Sprawiedliwości. Cymański szybko staje się jedną z medialnych twarzy partii. Poseł słynie z barwnych, najczęściej żartobliwych, wypowiedzi. Jak z rękawa sypie anegdotami. W 2006 roku wygrał nawet "Złote Usta" - nagrodę za najbarwniejszą wypowiedź. Dziennikarze sejmowi do dziś wspominają jego wystąpienie w obronie nocy.
– Rzeczywiście Tadeusz Cymański ma wizerunek takiego pogodnego, rubasznego pana, brata łaty – ocenia dr Bartłomiej Biskup z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. – W tej chwili może mu to nieco przeszkadzać. Jednak Tadeusz Cymański ma także sporo poważnych wypowiedzi. Myślę, że ten wizerunek nie jest takim ciężarem, jak dla Janusza Palikota. On ma wizerunek błazna i to właściwie uniemożliwia mu objęcie jakiejkolwiek funkcji publicznej. U Cymańskiego nie widzę takiego problemu – ocenia politolog.
Oczywiste jest, że kandydatura Cymańskiego na premiera została zgłoszona tylko po to, by odebrać powagi kandydaturze, którą 29 wrześnie ogłosi PiS. Cymański premierem więc nie zostanie, jednak wizerunek wesołka i człowieka "do rany przyłóż" pomaga mu w polityce.
– Nie można tutaj generalizować, bo oczekiwania wyborców zależą od sytuacji politycznej i ekonomicznej w kraju, a przede wszystkim od pozycji społecznej wyborcy. Ale wyborcy lubią takich polityków, którzy mają sympatyczny wizerunek i tu Cymański zyskuje – ocenia dr Biskup. – Jednak to czy ktoś zostanie premierem czy nie zależy od zdolności przywódczych polityka. To jest najważniejsze – przypomina.
Sam poseł zapewnia, że się nie zmieni. – To, jaki jestem podczas wystąpień, publicznych to cechy nabyte i nie zamierzam ich zwalczać. Tę, może czasami nadmierną, gestykulację odziedziczyłem po matce – wyjawia Tadeusz Cymański. – Ale też nie uważam, żebym był jakoś specjalnie barwny. Po prostu u nas politycy nie przywiązują niestety żadnej wagi do języka, jest straszne ubóstwo – ocenia poseł.
Za to w niedzielnym programie "Kawa na ławę" Cymański (często w duecie z Ryszardem Kaliszem z SLD) daje popis swoich zdolności oratorskich. – Ale i tak najważniejsza jest treść, to co mam do przekazania, i tego nie przykryją żadne uśmiechy – zapewnia Cymański. Czasami jednak barwne i żartobliwe wypowiedzi okazują się bronią obosieczną. – Rzeczywiście czasami moi konkurenci wykorzystują tę moją skłonność do żartów, ale i tak uważam, że "Kawa na ławę" to pewien fenomen. Naprawdę mam masę sygnałów od ludzi, którym podoba się ten program i nie zamierzam z niego rezygnować – deklaruje.
Zresztą barwny język przysparza Cymańskiemu sympatii także wśród politycznych konkurentów. "To jest człowiek, który wnosi wiele dobrego. Nie jest on destruktorem, jest człowiekiem kulturalnym, nie skompromitowanym. Cymański do tego ma bardzo przyzwoity życiorys" – oceniał Stefan Niesiołowski w 2009 roku, kiedy mówiło się o odejściu Cymańskiego z PiS.
Wtedy Cymański został w parti Jarosława Kaczyńskiego, jednak za karę został wysłany do Parlamentu Europejskiego. W 2009 roku wybory zakończył z bardzo dobrym wynikiem 41 521 głosów, zaraz za Januszem Lewandowskim i Jarosławem Wałęsą.
Choć nie zniknął z polskich mediów, jego zaangażowanie w regionie spadło. Janusz Śniadek, dziś poseł Prawa i Sprawiedliwości, wtedy przewodniczący "Solidarności", ocenia, że Cymański ma nie tylko dużą wrażliwość społeczną, ale i kompetencje. – Jego wejście do Parlamentu Europejskiego przyjęliśmy z mieszanymi uczuciami, bo baliśmy się, że nie znajdziemy posła tak zaangażowanego w te sprawy – relacjonuje. – Od tego czasu kontakty Cymańskiego z "Solidarnością" właściwie ustały – mówi polityk.
Nadal był jednak jedną z twarzy Prawa i Sprawiedliwości. Aż do przesilenia w listopadzie 2011 roku. – Informacja, że Cymański przeszedł do tej grupy, Solidarnej Polski, była dla mnie niemiłym zaskoczeniem – wspomina Janusz Śniadek. – Nie miałem okazji poznać go w takich mocno zasadniczych sytuacjach, ale dla mnie ten oblany egzamin z lojalności dużo znaczy – zaznacza jednak.
Teraz Tadeusz Cymański ma stać się twarzą, która poniesie program partii do szerokiego grona wyborców i pozwoli jej wyrwać się z sondażowego dołka. Sztywnego i nienaturalnego przed kamerą Zbigniewa Ziobrę zastąpił ciepły, ale i poważny europoseł, który nie przejmuje się docinkami konkurentów na temat jego szans na wybór.
– Jestem tylko i aż kandydatem Solidarnej Polski na premiera. Ale przecież nie będę głosowany jutro, a poza tym wiemy jaka jest arytmetyka sejmowa – zauważa realistycznie Cymański. – Najważniejsze jest, by wyborcy kojarzyli program z twarzą. Różne rzeczy można mi zarzucać, ale nikt nie odmówi mi tego, że zawsze walczylem o sprawy słabszych, biedniejszych, niepełnosprawnych, chorych czy starszych. I dziś nadal o to trzeba walczyć – ocenia kandydat Solidarnej Polski na premiera.
Proszę Państwa! Ja wystąpię w obronie nocy, bo jest powiedzenie, że noc jest przyjaciółką kochanków i złodziei. (Wesołość na sali, oklaski) Tak że noc nie jest niczym złym, zależy do czego jest użyta. (Wesołość na sali) I częściej noc ludzi łączy niż dzieli. (Wesołość na sali, oklaski) Proponowałbym więc, żeby jednak wprowadzić troszeczkę nastroju. CZYTAJ WIĘCEJ
Tadeusz Cymański
poseł do Parlamentu Europejskiego
To jaki jestem podczas wystąpień publicznych to cechy nabyte i nie zamierzam ich zwalczać. Tę - może czasami nadmierną - gestykulację odziedziczyłem po matce