Od soboty Zakopane, jak cały powiat tatrzański, znajduje się w czerwonej strefie. A to, jak wiadomo, oznacza nakaz noszenia maseczek praktycznie wszędzie. Już w pierwszych dniach policja i straż miejska miała pełne ręce roboty. – Wszyscy połączyliśmy siły. Sami mieszkańcy nas alarmują. Największa grupa osób, które nie stosują się do obostrzeń, to turyści – słyszymy w policji.
Zagotowało się w facebookowych komentarzach na wieść o tym, że zakopiańska policja zaczęła wlepiać mandaty za brak maseczek. Gdy napisał o tym "Tygodnik Podhalański", pod postem pojawiło się ok. 400 opinii, większość w bardzo podobnym duchu. Co jeden to lepszy.
"Przepisy rządu wprowadzane na zasadzie rozporządzenia są nielegalne!", "Mandat za nic można powiedzieć, straszycie ludzi, gdzie podstawa prawna?", "Oszustwo i wyłudzenie!", "Bezprawie się szerzy, ludzie nie dajcie się bo poumieracie przez te maski", "Nie będę kagańców nosić!", "Mnie muszą zamknąć za mandat, bo ja nie zapłacę".
Albo taki: "Maseczki bardziej szkodzą niż pomagają! Dziś to jest próba zniewolenia społeczeństwa".
Patrole na ulicach Zakopanego
Tak było w poniedziałek. Od soboty Zakopane znajdowało się w czerwonej strefie. Policja podała wtedy, że w tym czasie dała 74 pouczenia i 4 mandaty karne. W środę rano informowała o 174 pouczeniach i 5 mandatach. Informacja pochodziła z północy. I niedługo może wyglądać jeszcze inaczej.
– Koniec z pouczeniami. Przechodzimy do trybu egzekwowania przepisów i będziemy karać za brak maseczek. Zero tolerancji – zapowiada w rozmowie z naTemat aspirant sztabowy Roman Wieczorek, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Zakopanem.
Osobiście chodził wczoraj po Krupówkach i po ulicy Kościuszki. Po sklepach, placówkach handlowych, po barach i restauracjach.
– Sprawdzamy ilość osób korzystających z takich obiektów w przeliczeniu na metr kwadratowy. Policjanci z drogówki bardzo skrupulatnie dokonują kontroli transportu zbiorowego. Przestrzegamy tego, ile miejsc w busie może być zajętych, czy podróżujący mają maseczki. Straż miejska jeździ po Krupówkach, nadaje komunikaty głosowe z głośników, że jesteśmy w czerwonej strefie. Wszyscy połączyliśmy siły, żeby do wszystkich ta informacja dotarła. Żeby nie było zdziwienia, że policjant, czy strażnik miejski karze kogoś za to brak maseczki – mówi.
Jakie najczęściej były reakcje? – Zaskoczenie – odpowiada. Największa grupa to turyści.
Turyści ukarani mandatami
– Duża część turystów utrzymuje, że nie wiedziała, że trafiają pod Tatry do czerwonej strefy. Są sporadyczne przypadki, gdy ktoś utrzymuje, że nie ma żadnego koronawirusa. Dlatego bardzo się cieszę, że podczas konferencji w Ministerstwie Zdrowia padło zapewnienie, że wszystkie osoby, które nagle znajdą się w czerwonej strefie z obostrzeniami, będą dostawały z RCB alerty o tym, że znalazły się w takiej strefie się, a także o obowiązkach, które za tym idą, czyli o maseczkach i dystansie – mówi rzecznik policji.
Podkreśla: – Już nie będzie tłumaczenia się, że nie wiedziałem, bo przyjechałem z centralnej Polski. I nagle policjant zatrzymuje mnie na dworcu w Zakopanem, bo nie mam maseczki. Tego typu sytuacji już teraz nie powinno być. Zgodnie z zapowiedzią Komendanta Głównego Policji przechodzimy do działań. Zero tolerancji. Ujawnione przypadki turystów bez maseczek będziemy karali mandatami.
Do tej pory było tak, że krótka rozmowa z policjantem na ogół kończyła się założeniem maseczki. – Sam widok munduru powoduje, że roztargnienie nagle zanika. Na ogół maseczka jest w kieszeni. I to jest dla mnie zastanawiające. Że ktoś ma maseczkę, ale zapomniał jej założyć – mówi rzecznik zakopiańskiej policji.
Kto dostał mandaty? – To były osoby, które ostentacyjnie odmawiały współpracy z policjantami. Nie chciały założyć maseczki na wyraźną prośbę policjanta – odpowiada.
Według naszego rozmówcy, mieszkańcy Zakopanego bardziej karnie stosują się do obostrzeń. Coś musiało się zmienić, bo gdy w lipcu byłam na Podhalu, ludzi w maseczkach było jak na lekarstwo. A ci, co nie nosili, wręcz zwracali uwagę tym, którzy nosili. Niemal śmiejąc im się w twarz.
Teraz słyszę, że sami zgłaszają na policję, że turyści nie noszą masek. Zwłaszcza w dużych sklepach.
Jak reagują mieszkańcy Zakopanego
– Otrzymujemy zgłoszenia, że turyści w butach turystycznych, z plecakami, z pałatkami, wchodzą do sklepów wielkopowierzchniowych bez maseczek. Są radośni, właśnie zeszli ze szlaku. To bardzo deprymuje mieszkańców, są z tego powodu niezadowoleni. Otrzymujemy wiele telefonów z prośbą o interwencję. Przykładów z Lidlów i Biedronek jest na potęgę. Tam najczęściej jeździmy na interwencję. Pracownicy sklepów często się skarżą, że wobec nich kierowana jest agresja turystów. Pytają, dlaczego zwraca im się uwagę, jakim prawem, mówią, że idą do innego sklepu – opowiada aspirant sztabowy Roman Wieczorek.
Wspominam o komentarzach oburzonych ludzi, którzy nie chcą nosić masek. – Odesłałbym wszystkie osoby, które tak myślą, do wolontariatu w szpitalach covidowych, jednoimiennych. Niech tam popracują. Niech powiedzą, że nie ma koronawirusa. Nawet nie chce mi się rozmawiać na ten temat. Ja straciłem w Zakopanem przyjaciela, radnego, który zmarł na skutek koronawirusa. Jest mi bardzo przykro, że wspaniały, zdrowy mężczyzna, silny góral, został w tak krótkim czasie pokonany przez koronawirusa. I nikt mi nie powie, że pandemii nie ma – odpowiada.