To nie jest sprzątanie, to dezynfekcja
Żyjemy w czasach, gdy słowo "wirus" nabrało zupełnie nowego wymiaru znaczeniowego. Z uwagi na szerzącą się epidemię zupełnie inaczej zaczęliśmy również podchodzić do kwestii związanych z higieną, a tak naprawdę – uczyć się jej na nowo.
Dzisiaj zamiast "myć" wolimy "dezynfekować". I o ile problemem nie jest dezynfekcja dłoni, blatów czy przedmiotów codziennego użytku, to już spłukiwanie podłóg alkoholem co drugi dzień jest średnio wykonalne, choćby z ekonomicznego punktu widzenia.
Na szczęście istnieje tańsza (w ogólnym rozrachunku) możliwość. Taka, dzięki której pozbędziecie się 99,9 proc. bakterii w kilka chwil i to bez konieczności wdychania alkoholowych oparów. Ta możliwość nosi nazwę Kärcher SC5 EASYFIX.
Zanim przejdziemy do technikaliów typowych dla recenzji sprzętów takich jak urządzenie o wdzięcznej nazwie SC5 EASYFIX marki Kärcher, pozwólcie, że najpierw dokładnie nakreślę, z czym mamy tu do czynienia.
Otóż jest to parownica, dzięki której wyczyścicie każdą wodoodporną powierzchnię w domu bez – uwaga będzie patetycznie – najmniejszego wysiłku, bez absolutnie żadnego chemicznego wsparcia, za to przy dźwiękach syczenia i, czasem, bulgotania (dla mnie niezwykle kojącego, ale to już kwestia subiektywna, sami ocenicie).
Patos oraz hiperentuzjazm są jak najbardziej uzasadnione, o czym przekonacie się sami, jak tylko będziecie mieli okazję na własne oczy zobaczyć, co potrafi para wodna wyrzucona pod odpowiednio wysokim ciśnieniem z odpowiednio zaprojektowanej dyszy. To są czary.
Zabrudzenia dowolnego kalibru topią się tak samo szybko, jak najlepsze lody śmietankowe w 30-stopniowym upale. A co najlepsze – tak samo łatwo. Zresztą zobaczcie sami:
Sprzątanie z SC5 staje się czynnością przyjemną. Ba. Staje się czynnością relaksującą. Dlaczego? Bo rozwiązuje kilka odwiecznych problemów, przez które na dźwięk słowa “porządki” zamykaliście oczy, uszy i udawaliście, że was nie ma.
Po pierwsze, parą sprząta się łatwo. Wiem, że trudno uwierzyć, dopóki nie spróbuje się samemu, ale korzystając z SC5, słowo “szorować” zniknie z waszego słownika.
Druga sprawa: środki czyszczące. Można lubić intensywne kwiatowe wonie płynów do mycia podłóg, można wybierać łagodniejsze detergenty, niemniej jednak środki czyszczące nigdy nie będą obojętne dla naszego zdrowia, a para wodna – tak.
Chociaż, wróć! Taka całkiem obojętna to ona nie jest. Para wodna działa jak najlepszy środek dezynfekujący.
Jak już wspominałam, jeśli chcecie pozbyć się 99,9 proc. wirusów (w tym koronawirusa) i bakterii z podłóg i innych powierzchni, możecie albo spryskać je płynem dezynfekującym na bazie alkoholu, albo przejechać parową myjką. Wybór jest prosty.
Prosty jest również rachunek: sprawdźcie, ile wydajecie na zakupy płynów do mycia, płynów do dezynfekcji, mleczek do szorowania wanien, emulsji do czyszczenia baterii łazienkowych, środków do polerowania płyt kuchennych, sprayów do luster, sprayów do kabin prysznicowych… a potem po prostu zapomnijcie o tych wydatkach.
Od momentu zakupu SC5 prąd i woda będą jedynymi pozycjami w tabelce "środki czystości". Wody, dodajmy, wcale nie będziecie potrzebować zresztą dużo. Urządzenie marki Kärcher ma “bak” o pojemności 1,5 litra. To wystarczająca ilość, aby umyć, oczyścić i zdezynfekować 150 m2 powierzchni.
Mój “pałac” jest nieco mniejszy, więc podczas testów nie zdarzyła mi się konieczność “dolewki”. Gdyby jednak nagle urządzenie zażądało więcej wody (zasygnalizuje to odpowiednia dioda), nie musicie się martwić, że cały sprzęt trzeba będzie odłączyć, znieść po schodach, napełnić i ponownie wnieść do pokoju na piętrze – wystarczy napełnić sam zbiornik.
Zresztą, nawet jeśli samo urządzenie trzeba byłoby przenieść, nie mielibyście z tym większego problemu. “Pusty” SC5 waży około 6 kg. Rozmiarami przypomina mniejszy odkurzacz, więc również ulokowanie go w schowku nie powinno być problemem.
Tym bardziej że Kärcher zatrudnia projektantów, którzy ewidentnie są fanami Tetrisa. Kto inny zaprojektowałby urządzenie, którego wszystkie elementy można składować bezpośrednio na nim? Po skończonej pracy wszystkie dysze, szczotki, rury, o kablu zasilającym nie wspominając, wracają na swoje dokładnie określone miejsce. Genialne.
Para - buch, dysze w ruch
To, za co najbardziej kocham (nie, nie wstydźmy się tego słowa) SC5 to fakt, że można z niej skorzystać już. Kot przewrócił szklankę ze słodkim sokiem? Już podłączam i już myję. Szczeniak nie zdążył za potrzebą do ogrodu? Już podłączam, już dezynfekuję.
W tym momencie co bystrzejsi mogliby powiedzieć: “Zaraz, zaraz, a czas nagrzewania?”. Racja. Aby wytworzyła się para, urządzenie musi się nagrzać i rzeczywiście nie dzieje się to w trzy sekundy, ale raczej w trzy minuty.
Trzeba więc poczekać, ale z drugiej strony to i tak krócej niż: zlokalizowanie wiadra; zlokalizowanie mopa; uświadomienie sobie, że “głowa” mopa jest w opłakanym stanie; znalezienie czystej “głowy” i przytwierdzenie jej do kija (ewentualnie: nieznalezienie, zdenerwowanie się i porzucenie pomysłu sprzątania – tak też bywa). Potem pozostaje jeszcze tylko: nalać wody, postarać się nie zachlapać podłogi; przenieść kubeł w żądane miejsce; nalać płynu i voilà! Można sprzątać! Zaledwie po... 15 minutach przygotowań?
Z SC5 czekacie dokładnie 3 minuty i jest to wystarczająco krótki (długi?) czas, aby przygotować urządzenie do działania, czyli nałożyć nakładkę z mikrofibry na dyszę ręczną lub tzw. pad na dyszę od mopa, potem poodsuwać krzesła, pozdejmować garnki z kuchenki czy bibeloty z brzegów wanny.
Bo jak już chyba zdążyliście się zorientować, nie bez przyczyny cały czas używam enigmatycznej nazwy “urządzenie parowe” albo, z braku lepszego pieszczotliwego określenia, “myjka”. SC5 znajdzie zastosowanie w każdym pomieszczeniu.
Mniejsze powierzchnie na przykład kafelki w kuchni wyczyścicie dyszą ręczną, podobnie jak okapy czy płyty kuchenek. Do zadań specjalnych, czyli szpar, zakrętasów czy innych teoretycznie niedostępnych miejsc, najodpowiedniejsza będzie mała szczoteczka.
Warto zaznaczyć, że manewrowanie mopem jest bezproblemowe – dysza podłogowa jest niezwykle “skrętna” i bez problemu dopasowuje się do różnych kątów. Cieszy też duża stabilność samego urządzenia, które ciężko jest wywrócić, nawet przy gwałtowniejszych szarpnięciach.
W zależności od tego, jaką powierzchnię aktualnie czyścimy, możemy regulować wyrzut pary: mocniejszy dla bardziej opornych zabrudzeń, lżejszy do odświeżania. W zależności od tego, jaką moc ustawimy, maszyna zużyje więcej lub mniej wody.
To ważna informacja, bo jeśli chcemy na przykład doprowadzić do porządku podłogę po dwutygodniowej dyspensie od sprzątania, nie obejdzie się bez pełnej mocy. Jeśli natomiast mamy do umycia lustra, warto zmniejszyć wyrzut pary tak, aby nie pozostawiać zacieków i smug.
Niezależnie jednak od tego, z jakim nieporządkiem się zmagacie, będzie towarzyszył wam kojący dźwięk syczącej pary – znak, że wasz dom staje się higienicznie czysty i wolny od wszelkich zarazków.
Artykuł powstał we współpracy z marką Kärcher.
