Doda została dziś skazana z archaicznego paragrafu o obrazie uczuć religijnych. Jej słowa dotyczące Biblii, że ciężko wierzyć w coś, co spisał jakiś napruty winem gość palący zioła uraziły Ryszarda Nowaka, szefa Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami oraz senatora PiS, Stanisława Koguta.
Krucjata Nowaka wreszcie przyniosła jakiś efekt. Wcześniej bezskutecznie pozwał ówczesnego chłopaka Dody - heavymetalowego muzyka Adama "Nergala" Darskiego. W tamtej sprawie sędzia uznał, że porwanie Biblii i nazwanie jej "księgą kłamstw" było kreacją artystyczną.
Dziś sąd skazał piosenkarkę na 5 tys. zł grzywny. Oczywiście jej obrońca będzie się odwoływał od wyroku. Bo choć nie jest to duża kara dla zamożnej artystki, to jak twierdzi mec. Sergiusz Doniecki proces - wkroczył w konstytucyjną zasadę wolności słowa.
Wywiad, który kosztował Dodę 5 tys. zł
Artykuł 196 kodeksu karnego poucza - "Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2". Sędzia Agnieszka Jarosz uznała (na podstawie analizy biegłych językoznawców i biblioznawców), że słowa Dody wyczerpują znamiona przestępstwa.
Wątpliwości budzi to, co jest "przedmiotem czci religijnej". Gdyby kierować się dzisiejszym wyrokiem, są nim także twórcy Biblii. Wydawałoby się, że w monoteizmie jakim jest chrześcijaństwo czcią obejmuje się tylko Boga. Dlatego definicja zastosowana przez sąd może doprowadzić do nieskończonego rozszerzenia pola rzeczy "czczonych" przez katolików. Zastanawiać też może sama "obraza". Czy to pojęcie jest obiektywne czy subiektywne? Czy może jakiekolwiek słowa na temat religii w ustach Dody mogłyby zostać uznane za obrazę?
Środowisko ateistów oczekuje zniesienia artykułu 196 KK. Nie tylko po to, aby móc swobodnie wypowiadać się na temat religii. Ten nieszczęsny przepis może naruszać konstytucję, ponieważ nie broni uczuć osób niereligijnych.