Sawka: PiS przejął władzę i ma prawo rządzić. To rewolucja

Kilka tygodni temu ukazała się Pańska książka “Dobra zmiana grubą kreską”. Co się Pan tak tej “dobrej zmiany” uczepił?
Henryk Sawka: Nie ja się jej uczepiłem, tylko ona mnie! To nośny tytuł. Jak mógłbym nie zareagować na hasło, które z jednej strony nie jest złe marketingowo, a z drugiej prowokuje do żartu. Wystarczy trochę więcej pogłówkować i powstanie nam np. “dobra, zmiana”, “drobna zmiana” albo “dobra zamiana”... Slogan sam się o to prosi.
Tak jak gruba kreska?
Gruba kreska, czyli zdecydowane maźnięcie, a jednocześnie słynna “gruba kreska” sprzed lat. Im bardziej wieloznaczny tytuł, tym lepiej dla autora i czytelnika, bo więcej się w nim mieści. Ja w ogóle jestem zwolennikiem mniejszej dosłowności wszelkich utworów satyrycznych.
Bo?
Dzięki temu mają dłuższą przydatność do spożycia. Każdy może włożyć w to hasło inną postać, innego polityka czy zdarzenie.
Ale Prawo i Sprawiedliwość przewiduje jedno znaczenie. Ta zmiana jest “dobra” i kropka.
Oczywiście! Zastanawiałem się nad tym, aby oddać sprawiedliwość prawu...
I?
I chwilę zaczekać (śmiech). Ale tak naprawdę nie ma na co czekać, bo wyjdzie jak zwykle. Niech pan wskaże jakikolwiek rząd w III RP i premiera, który odszedł w chwale.
Nie ma takiego. Byli lepsi i gorsi.
Dobra zmiana jest hasłem, jakimi posługują się wszyscy politycy. Gierek obiecywał, że Polska będzie rosła w siłę, a ludziom będzie się żyło dostatnio. Później SLD krzyczało “Wybierzmy przyszłość”. Donald Tusk mówił, by ludziom “żyło się lepiej”. To normalne chwyty marketingowe - jak wszędzie. Donald Trump też obiecuje dobrą zmianę, postawi mur na granicy z Meksykiem i pozbędzie się Muzułmanów. Jak świat światem, władza kusi obietnicami, a obywatele ulegają ułudzie, że może tym razem się uda.
Mówi Pan tak, jakby obecna władza była taka, jak wszystkie poprzednie. Nie zauważa Pan żadnych różnic?
Zawsze jest tak, jak zawsze. Przychodzi nowa ekipa, i mówi że wszystko jest możliwe... Każdy tak mówi. I będzie mówił.
I Pan w to na razie wierzy.
Wobec polityków stosuję domniemanie winy. Nie wierzę więc w ani jedno słowo. Od lat nie mam żadnych sympatii politycznych, wyłącznie antypatie (śmiech). Wszystko już było.
A czy obecna władza daje więcej łatwych pretekstów do satyry?
Jak ma się trzydziestoletnią praktykę w kpieniu z władzy, to wszystko jest łatwe. Dostrzega się pewne mechanizmy, które zawsze występują. Wyborcy bardzo szybko zapominają, natomiast satyrycy muszą mieć dobrą pamięć, aby wiedzieć, co kto i kiedy mówił. Pamiętam na przykład, co Tusk mówił o kastracji pedofilów, o dopalaczach. Kaczyński, przepraszam Szydło, obiecywała, że Gowin będzie Ministrem Obrony itp., itd.
Ale książkę wydał Pan właśnie teraz i pod nieprzypadkowym tytułem. Ten potencjał, który jest w podzielonym i rozemocjonowanym narodzie sprzyja takich publikacjom.
Książka i tak by powstała, tylko miałaby inny tytuł, stosowny do aktualnych sloganów. Co jakiś czas trzeba rysunki publikować w książce, bo to świetny zapis stanu świadomości. Proszę zauważyć, że książka dotyczy nie tylko “dobrej zmiany”. Jest tam sporo o opozycji i o byłej władzy (jak jeszcze była władzą), a nawet o Putinie i Rosji. Czasowo obejmuje ona wydarzenia ostatniego roku.  
Tym razem jednak sytuacja jest inna. Ta energia w narodzie, która każe ludziom wychodzić na ulice nie jest czymś powtarzalnym.
Poruszenie jest większe, dlatego że obecna ekipa śmiało sobie poczyna, bo ma większość w Parlamencie. Poza tym to co się w tej chwili dzieje jest też zasługą poprzedników. Nie widzę żadnej ich winy w tym, że rządzą. Po prostu grają tak, jak pozwala im na to przeciwnik. Zaniedbania i ewidentne błędy doprowadziły do tego, że PiS przejął władzę i ma prawo rządzić. Platforma i PSL zrobiły wszystko, aby do tego doszło.
Te przechwalanki, że nie mamy z kim przegrać... Przez lata obserwowałem to lekceważące podejście wielu znajomych. Dziwili się, “o co chodzi tym pielęgniarkom, przecież nam jest dobrze?”. Dziś najważniejszą kwestią jest, jak przeprowadzić to wyrównanie nie rozwalając jednak gospodarki. Ja tego nie wiem, jestem tylko rysownikiem. Jedyne, co mogę zrobić, to narysować żart, który da ukojenie, albo odwrotnie (śmiech).
Czy Pańskim zdaniem, to, co się dzieje dzisiaj w Polsce, jest rewolucją społeczną?
Tak, wydaje mi się, że jest to rewolucja. Przeciw PiS-owi głosowali ci, którzy mają coś do stracenia. A na obecną władzę i na Kukiza głosowali ci, którzy nie mają nic do stracenia. Ludzie uznali, że Platforma nie polepszy ich sytuacji, a ci, którzy przyjdą, być może tak. Dlatego zaryzykowali.
I na razie zyskują na tej decyzji. Najbardziej na programie 500 plus. To łakomy kąsek do krytyki?
Tak, ale to nic trudnego. To się po prostu samo ciśnie...
Bo to złe rozwiązanie?
Mnie nie dotyczy. Moje dzieci właśnie kończą studia. Chodzi o to, że jeśli z czegoś żartujemy, to nie znaczy że tego nie lubimy. Zrobiłem po pierwszym meczu rysunek “Pij Milik, będziesz większy”. Irytuje mnie, że w Polsce dowcipy traktuje się dosłownie i zbyt literalnie. Myślimy, że skoro ktoś coś narysował, to już jest “przeciw”. To nieprawda! Można sobie z czegoś najzwyczajniej w świecie podworować.
Książka ukazała się kilka tygodni temu. Czy już usłyszał Pan komentarze, że jest “Platformersem” albo KOD-ziarzem?
Dziś każdy może bezkarnie powiedzieć, co chce. Trudno się takimi rzeczami przejmować. Ludzie nie patrzą na to co piszesz tylko gdzie. Często czytają gazety, aby potwierdzić swoje poglądy. Jak coś im nie odpowiada, to się denerwują, bo to nie pasuje do ich spójnej koncepcji. Mało ludzi myśli, a samodzielnie tylko nieliczni.

A czy są dziś rzeczy, z których nie powinniśmy się śmiać?
Nie kalkuluję tego. Jeśli coś mnie zainspiruje, to robię rysunek na ten temat. Nie patrzę, czy jest słuszny czy nie. Ważne, czy jest aktualny. Nie liczy się, czy jest za, czy przeciw. Ma być dowcipny. Można się nawet z czyjąś polityką nie zgadzać, ale trzeba umieć docenić czyjś talent polityczny.
Opozycja dziś Pana bawi? Liderem wśród satyryków jest chyba Ryszard Petru. Łatwo się z niego śmiać?
Ogłosić się liderem opozycji, kiedy jeszcze jej nie ma...
Jest, ale w rozsypce.
Każdy dzieli dziś skórę na niedźwiedziu, który jeszcze żyje, ma się dobrze i jego żywot będzie jeszcze długo trwał. To tak samo, jakby ogłosić się szefem nieistniejącego państwa na księżycu.
A czy jest w “dobrej zmianie” coś, co Pana w ogóle nie śmieszy? Co rodzi Pana obawy?
Najbardziej obawiam się zmian w ordynacji wyborczej i ograniczenia roli mediów prywatnych. Często mam już dość polityki. Są takie dni, kiedy nie włączam telewizora, ani nie czytam bieżącej prasy. Wolę reportaże i dobre książki, szczególnie o historii. Mam Kuźnię w Beskidzie i jak tam jestem, staram się nie przejmować rzeczami, na które nie mam wpływu. Gdybym nie był satyrykiem, który opisuje rzeczywistość, nie oglądałbym już telewizji w ogóle.
Jak to nie. Jesteśmy wyborcami, obywatelami. I ci obywatele stworzyli KOD i wychodzą dziś na ulicę by protestować.
Ja jestem tylko prostym rysownikiem (śmiech). W wolnych, chwilach, gdy nie rysuję, gram w tenisa lub jeżdżę konno. Rysownik jest tylko zawodem. Ostatnio czytuję stoików, chadzam do buddystów na wykłady i znakomitą herbatę... Mój stosunek do życia jest dziś bardziej filozoficzny. Nam się wydaje, że mamy wpływ na wiele rzeczy, a tak naprawdę życiem rządzi przypadek.
Czyli tytułując książkę w ten sposób, nie miał Pan na celu dopiec PiS-owi.
„Czytajta jak chceta” trawestując Owsiaka. Moim celem był zapis pewnego stanu świadomości Polaków, czy stanu osaczającej nas rzeczywistości. Jedni odbiorą to jako brutalny atak, inni jako refleksję.
Niektórzy uważają, że również satyrą walczy się z “reżimem”. Tak było w PRL-u.
To bzdura! Satyrycy nigdy o nic nie walczą. Najwyżej o uznanie publiczności. Nie ma czegoś takiego, jak satyra walcząca. To są mity. Czy satyrycy obalają ustroje? Śmiem wątpić. Ludzie się pośmieją, po czym wracają do swoich zajęć i dalej myślą, jak tu przetrwać do “pierwszego”. Satyrycy nie zbawiają świata, jedynie go zabawiają, aby uczynić go znośniejszym.
*****
Autor: Krzysztof Majak
Filmy i fotografie: Radek Kurzaj




Autorzy artykułu:

Krzysztof Majak

Dziennikarz naTemat