
– Obecne czasy dla miłości są złe – mówi prof. Waldemar Kuligowski, antropolog kultury. W rozmowie z naTemat opowiada też o tym, jak zmieniła się miłość na przestrzeni ostatnich 200 lat i dlaczego dziś bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy potwierdzenia naszych uczuć.
Prof. Waldemar Kuligowski z Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UAM: Mam wrażenie, że jednak w dużym stopniu jest to zjawisko nowe, właściwe naszym czasom. Proszę pamiętać, że dzisiejszy model miłości między dwojgiem ludzi jest bardzo młody, bo ma zaledwie ok. 200 lat.
Czyżby to znaczyło, że kiedyś ludzi mieli mniej wątpliwości w stylu “Czy ona mnie kocha?”, “Czy to, co do niej czuje, to wciąż jeszcze miłość?” Czy związki były wtedy trwalsze?
Czasy dla miłości są złe. Wszędzie dookoła przekonuje się nas, że nie warto się wiązać na całe życie, bo to może “nie to”, bo może gdzieś jest “ktoś inny”, bo nie możemy przewidzieć, czy nie zmienimy zdania.
Weźmy choćby seks – kiedyś był pieczęcią, ukoronowaniem miłości. Dziś jest od niej niezależny – ludzie uprawiają go z obcymi, znajomymi, czy przyjaciółmi. Podobnie jest z posiadaniem dzieci – nie ma już takiej presji, a wręcz przeciwnie, wiele osób uważa dzieci za “zło konieczne”.
Wróćmy jednak do tego, co sprawia, że istniejące już związki są tak nietrwałe.
Chodzi o to, że stają się swoistym festiwalem atrakcji dla zgromadzonych gości i państwa młodych. Mają być wyjątkowe, niezapomniane, dlatego organizuje się “wesela w stylu indyjskim”, śluby pod wodą, w balonie, itd. I wszystko musi być oczywiście zarejestrowane kamerą.

