Nigdy nie pomyślałem, że przejadę 200 kilometrów specjalnie po to, by zjeść kebaba i napisać o tym artykuł. Fenomen tego miejsca polega przede wszystkim na kompletnym zaprzeczeniu gastronomicznemu bon ton. Idą na ilość, robią dziwne memy i organizują konkursy dla obżarciuchów. Kebab to dla ojców założycieli styl życia, a nawet chleb powszedni – jedzą go codziennie, bo jest taki ruch, że nie mają czasu na nic innego. Pewnie nie mogą oddać krwi, bo w ich żyłach płynie sos ostry, łagodny czy mieszany!
Rozmiar ma znaczenie!
O radzymińskim Relax Kebab zrobiło się głośno gdy zaczęli jak szaleni robić swoje dane główne mierzone długimi linijkami. Są polskimi rekordzistami. – Zaczynaliśmy od pół metra. Nasz tegoroczny rekord to 6 metrów – mówił mi… Grzegorz - mózg interesu. Właściwie ma na imię Ganim, ale tak mówią na niego wszyscy. Do 120-metrowego kebaba z księgi rekordów Guinessa trochę im brakuje, ale za to jako pierwsi na świecie podają klientom niezwykły tort. Nie zgadniecie, co jest budulcem.
– Tort z kebaba to 2 w 1: masz i tort i obiad – śmieje się Grzesiek.
Największy tort z kebaba waży nawet 10 kilogramów. Wygląda jak słodki odpowiednik i przez to przygotowanie trwa aż godzinę. Ludzie zamawiają go na urodziny lub wesele. Świeżą pozycją w menu jest też sushi z kebaba. Jest tańsze niż japoński oryginał, a zamiast ryby jest oczywiście mięso z kurczaka i wołowina. Zapytałem Grześka o pierogi z kebabem, odpowiedział, że ma sporo pomysłów, na które przyjdzie jeszcze pora.
Relax stawia na innowację i kreatywność, modne ostatnio słówka. Oni jednak mają gdzieś konwenanse i podręczniki. Raz był u nich Hardkorowy Koksu – pochłonął 90 centymetrów z 2,5 metrowego kebaba. Innym razem pewien człowiek-legenda wypił litr sosu ostrego. Co jest do wygrania? Kolejne kebaby! W tym momencie za zjedzenie 1,2-metrowego dania, drugie tyle dostaje się gratis. Tylko gdzie to zmieścić?
Lokal z pewnością nie potrzebuje “Kuchennych rewolucji”, założyciele sami mogliby dawać lekcje z nieszablonowej gastronomii. – Trudno znać wszystkie kuchnie świata. Magda Gessler właśnie uważa, że je zna. Ona mnie będzie uczyć jak gotować nasze narodowe jedzenie? To tak jak ja bym ciebie uczył jak robić schabowego – tłumaczy Grzesiek. I opowiada mi o historii kebaba. – Pierwszy na świecie powstał w Niemczech, ale wymyślił go Turek. Zasmakował Niemcom i dopiero wtedy zaczęli je robić w Turcji. Nazywa się tam shaorma – mówi kucharz i jak się okazuje: twórca memów.
Relax Kebab memes
To, co mnie osobiście urzekło to memy, które restauracja wrzuca na Facebooka. Początkowo myślałem, że to pastisz lub tzw.
dank memes, czyli na takim poziomie abstrakcji, że rozumie je z 10 osób. Te z Relaxa wyglądają jak sprzed kilku lat, gdy w internecie triumfy święciły demotywatory, komixxy.pl i kwejk.pl. Teraz te strony bardziej żenują, niż bawią, aż tu nagle powracają znajome twarze-szablony, pokraczna czcionka w stylu Word Art, łamana polszczyzna. To jest zupełnie nowa kategoria memów.
Humor i jakość wykonania może i nie jest najwyższych lotów, ale mają pewien urok. Są jak sztuka współczesna - doceniamy ich artyzm, gdy poznamy cały kontekst.
“Chciałem, by ludzie zaczynali dzień z uśmiechem na twarzy.”
– Język polski jest trudny, ale pomagają mi znajomi. I chyba dobrze nam idzie, bo ludzie to lubią – chwali się Grzesiek, który tworzy zabawne obrazki. – Podobnie jak z tortem z kebaba są 2 w 1: można się pośmiać i reklamują nasz lokal. Poza tym mało jest memów o jedzeniu, a kebab znają i lubią wszyscy – przyznaje. Karol Strasburger to przy nim siódmy członek Monty Pythona. Memy są tak absurdalne i specyficzne, że aż genialne. Wystarczy spojrzeć na ilość udostępnień i polubień fan page’a na Facebooku - zbliża się do 30 tysięcy fanów.
Rodzinny biznesRelax Kebab w Radzyminie założyła trójka braci 3 lata temu. 6 lat wcześniej przeprowadzili się do Polski i pracowali w innych restauracjach. – Wszyscy tak zaczynamy – mówi Grzegorz. Pochodzą z Iraku, wcześniej mieszkali w Katarze.
Początkowo rodzina Grzegorza była celem ataków rasistów. Jak każdy imigrant o ciemniejszej karnacji. – Kiedyś przychodzili tutaj rasiści, ale teraz wszyscy nas już znają. Mamy wielu przyjaciół – zapewnia i dodaje, że i tak w Katarze jest więcej rasistów niż w Polsce.
– Tam mają klimat “na bogato”. Biednych nie traktuje się jak ludzi. Nie zarabialiśmy bardzo źle, ale to nam się nie podobało. W Polsce jest np. demokracja, a kasa to nie wszystko – mówi Grzegorz.
Gdy przyszedłem do lokalu, od razu na wejściu wszyscy powitali mnie z uśmiechem od ucha do ucha. W tle leciało disco polo. W Relaxie nie pracują naburmuszeni ludzie. – Klientów traktujemy jak przyjaciół. Nie na zasadzie “proszę, smacznego, do widzenia”. Lubimy sobie pożartować, robimy zakłady, dajemy rabaty. Mamy kontakt jak z koleżanką czy kolegą. Nawet jak ktoś przyjdzie sam, to nie będzie siedział smutny. I potem klienci wracają – zdradza tajemnicę sukcesu. Czas na danie główne.
Metrowa wyżerka
– Nie no, gdzie metrowy! – protestowałem, gdy zaproponowali mi swój firmowy specjał i przekonywali. Po chwili dodałem: – No dooobra – przecież dziś nie jadłem specjalnie śniadania. Metrowy kebab składa się z kilku zwykłych. Nie ma tak długiej pity. Są sprytnie połączone i podgrzewane w kilku opiekaczach ustawionych obok siebie.
Kebab z Relaxu smakuje dobrze, ale niczym się nie wyróżnia - nie mam nic więcej do dodania, bo nie jestem tureckim sommelierem. Czuć w nim jednak świeżość z racji tego, że drzwi w lokalu się praktycznie nie zamykają, więc nic tam nie zdąży się popsuć. Cała memiczno-sympatyczna otoczka jednak nadaje mu wyjątkowość. Razem z kolegą fotografem zjedliśmy połowę, resztę wzięliśmy na wynos, choć tak się najadłem, że nie mogłem już na niego patrzeć. Na kebaba, nie na kolegę.
Na koniec patrzymy z Grześkiem przez balkon lokalu. Mówi, że niedługo otworzą drugi lokal w
Warszawie. – W przyszłym roku na nasze urodziny zrobimy 10-cio, a może nawet 20-metrowego kebaba! – O tutaj, przez cały parking – wskazuje palcem i rozmarzonym wzrokiem snuje planu o pobiciu rekordu Guinessa.