Cztery szklanki potu, po łyżce soli i złuszczonej skóry, dwie łyżki sebum – mniej więcej tyle można wycisnąć z podkoszulki i spodni, które właśnie masz na sobie. Ilość “brudu”, którą codziennie produkuje każdy z nas może zaskoczyć, a kiedy uświadomimy sobie, że przecież nie wszystkie ubrania wrzucamy do pralki po 12 godzinach noszenia – lekko przerazić.
A teraz przyznaj się, z ręką na sercu, kiedy ostatni raz prałeś dżinsy? Nawet jeśli nie pamiętasz, istnieje spora szansa, że naukowcy z pewnego brukselskiego centrum R&D znają odpowiedź.
W badania nad idealnym środkiem piorącym i innymi innowacjami P&G zainwestowało 1,9 miliarda dolarów<br>
To właśnie w Brukseli powstają formuły proszków do prania, płynów do płukania czy mycia naczyń z logo Procter & Gamble. I choć mogłoby się wydawać, że stworzenie nowej, skuteczniejszej formuły środka piorącego to czysta chemia, kompleks budynków na przedmieściach Brukseli kryje nie tylko laboratoria.
Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że sterylnych pokoików, w których przez pół dnia przelewa się płyn z menzurki do menzurki, nie ma tu wcale tak dużo – jeśli w ogóle. Sporo powierzchni zajmują za to na przykład idealne repliki “standardowych” europejskich kuchni, salonów i łazienek. Albo sklep, w którym nikt nie zażąda od was pieniędzy.
Są też pokoje z szafkami zastawionymi próbkami próbkami najbardziej egzotycznych zapachów, są przeszklone kabiny, w których wspomniane zapachy rozpylane są w najróżniejszych temperaturach i stopniach wilgotności. No i pralki – kilometry pralek.
Stworzenie kapsułek do prania Ariel zajęło łącznie 10 lat i wymagało przeprania 8 ton pościeli. Nad doskonaleniem formuły pracowało 100 naukowców. Jej skuteczność potwierdzano w ponad 6 tysiącach testów konsumenckich . <br>
Zdziwieni? Pewnie nie, bo to, że koncerny sprawdzają swoje produkty pod najróżniejszym kątem nie jest nowością. Podobnie nie dziwi pewnie to, że najwięksi producenci pilnują tych procedur niczym komisja kontroli gier i zakładów cotygodniowego przebiegu losowania totolotka. Od czasu do czasu jednak drzwi laboratorium innowacji uchylają się dla dziennikarzy. Mało kto jednak wie, że do Brussels Innovation Centre (BIC) można wejść na co dzień, właściwie prosto z ulicy.
Ulepszanie przez podglądanie
Niemal codziennie przez korytarze BIC przewijają się dziesiątki “zwykłych ludzi”. Cudzysłów jest tu właściwie zbędny, bo przeciętność, to cecha najbardziej pożądana przez badaczy nadzorujących eksperymenty prowadzone w pokojach testowych. Chodzi bowiem o to, aby jak najdokładniej poznać wszystkie czynności, które wykonuje statystyczny Europejczyk od momentu rozpięcia pierwszego guzika brudnej koszuli do zapięcia ostatniego tej samej, ale już czystej.
Sokole oko jest tu niezbędne, bo to właśnie szczegóły mogą zaważyć na tym, czy dany produkt będzie skuteczny. Weźmy na przykład przezroczyste kapsułki wypełnione żelem – dzisiaj równie powszechne, co proszki i płyny do prania. Prototypy tych z logo Ariela były testowane właśnie tu, w Brukseli. Podczas badań w testowej łazience zwracano uwagę na przykład na to, co “przeciętny Europejczyk” zrobi w pierwszej kolejności: wrzuci do pralki pranie czy kapsułkę. Co za różnica? – zapyta przeciętniak. Gigantyczna – odpowie badacz.
To czy kapsułka będzie z reguły przygniatana toną prania, czy raczej delikatnie wciskana pomiędzy brudne skarpetki musi znaleźć swoje odzwierciedlenie na przykład w wytrzymałości jej powłoki. Podobnie może być z momentem jej rozpuszczania czy siły samego środka piorącego.
Specjaliści z P&G, z pomocą specjalnych firm rekruterskich, szukają reprezentantów określonych grup – wiekowych, społecznych, etnicznych – i pytają grzecznie, czy nie zechcieliby czegoś dla nich wyprać. Każdy, kto zgodzi się na udział, dostaje określone zadanie, a naukowcy schowani za weneckim lustrem obserwują.
Dla producenta wyniki badań konsumenckich to najbardziej obiektywne źródło wiedzy o produkcie, na jakie może liczyć. Ale klucz, a właściwie rozszerzenie klucza, według którego dobierani są uczestnicy testów, sam w sobie mówi sporo o czasach w jakich obecnie żyjemy.
W centrach badawczych P&G pracuje ponad 6,7 tys. naukowców z czego 900 ma tytuły doktorskie<br>
Nie trzeba mieć dyplomu z socjologii, żeby domyślać się, że przez znaczną część ubiegłego wieku nowinki piorąco-czyszczące testowały głównie kobiety – w większości żony i matki.
Dzisiaj, nie ma co ukrywać, kobiety nadal stanowią większość odwiedzających strefę konsumencką w BIC. Jak się jednak okazuje, inaczej piorą żony, inaczej rozwódki, inną wagę do jakości odplamiacza przywiązują matki, inną – singielki. Nie mówiąc już o rozwodnikach i singlach ani o tym, z jaką częstotliwością ci te dwie grupy wciskają przycisk “On” na pulpicie pralki.

Spektrum pytań, jakie zadają sobie socjologowie pracujący dla P&G rozszerza fakt, że poszczególne kraje już dawno przestały być jednolite etnicznie. Przybysze z najdalszych zakątków świata przywożą ze sobą cały bagaż kulturowy, a sposób w jaki podchodzą do codzienności, jest jego częścią. I jakkolwiek górnolotnie by to nie zabrzmiało – tak, pranie to też element tego bagażu.
W związku z tym, asortyment drogeryjnych półek trzeba komponować z poszanowaniem zasady tolerancji – tak aby odpowiadał zarówno wschodnim, jak i zachodnim gustom. Czy tak się rzeczywiście dzieje, sprawdza się w specjalnym testowym sklepie. I mimo, że chęć aby sprawić, że po ten sam proszek jednakowo chętnie sięgną Polka, Turczynka i Taj, wynika z chłodnej, finansowej kalkulacji, to fakt, że wszyscy jednakowo głośno klniemy na widok plamy na białym kołnierzyku i jednakowo usilnie szukamy najlepszego sposobu, aby ją wywabić, jest bardzo krzepiąca.
Za zaproszenie do Brussels Research Centre dziękujemy firmie P&G.
Autorzy artykułu:
Podobają Ci się moje artykuły?
Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Sprawdź, jak to działaKwota napiwku
