To nie jedyne w naszym kraju muzeum poświęcone “wodzie ognistej”, ale pierwsze skupiające się tylko i wyłącznie na polskiej (w domyśle: tej najlepszej) odmianie. Ulokowane jest na warszawskiej Pradze w miejscu nieprzypadkowym - w wyremontowanej dawnej wytwórni “Koneser” z XIX wieku. To tam przez kilka dekad wytwarzano znane na całym świecie trunki m. in. Luksusową czy Wyborową. Historia zatacza zatem koło.

Polska wódka czyli nasz skarb narodowy
Promowanie i gloryfikowanie wódki to dość kontrowersyjna sprawa, ale nie da się ukryć, że to największa i jedyna polska marka globalna. Jest rozpoznawalna na całym świecie jak szkocka whisky, meksykańska tequila czy francuski szampan. Jedną z idei przyświecającej powstaniu muzeum było podkreślenie, czym właściwie jest polska wódka, co ją wyróżnia i co wpływa na jej jakość.

Definicja Polskiej Wódki precyzuje, że może być ona wytworzona jedynie z tradycyjnych polskich zbóż (żyto, jęczmień, owies, pszenica, pszenżyto) lub ziemniaków, a wszystkie etapy jej wytwarzania muszą odbywać się na terenie Polski. Tym, co wyróżnia Polską Wódkę na tle innych tego typu trunków, jest droga od surowca z pola upraw do alkoholu dostępnego na sklepowych półkach.
Produkcja przebiega w gorzelni, zakładzie rektyfikacji i produkcji wódek, gdzie nad całym procesem czuwa człowiek. O zgodności alkoholu z definicją informuje umieszczony na butelce napis Polska Wódka / Polish Vodka. Warto również wiedzieć, że Polska Wódka jest Chronionym Oznaczeniem Geograficznym, dlatego wódki stosujące to oznaczenie, to gwarancja unikatowego charakteru oraz wielowiekowej tradycji związanej z polskimi ziemiami, jak również wysokiej jakości produktu.
– To ikona polskich produktów eksportowych oraz element naszej tradycji, kultury i historii. Od kilkuset lat Polska słynie ze swych wódek i czas był ku temu najwyższy, aby stworzyć miejsce, w którym nasi rodacy i obcokrajowcy będą mogli zaznajomić się z jej historią, ikonicznymi markami oraz technologią produkcji. Nie możemy zapominać też o naszych zwyczajach takich jak polski stół, biesiada czy toasty – mówił w rozmowie z naTemat Andrzej Szumowski - szef Stowarzyszenia Polska Wódka, które objęło patronat nad muzeum. To już jest gotowe - sprawdźmy jak się prezentuje.


Multimedia (nie) tylko dla dorosłych
Muzeum z wiadomych względów jest skierowane do osób pełnoletnich - młodziaki mogą przyjść, ale tylko z opiekunami. Dorośli poczują się w tym miejscu... jak dzieci. Skończyły się czasy placówek z nudnymi tablicami pełnymi dat i ścian tekstu. Budynek Muzeum Polskiej Wódki pamięta czasy carskie, ale w środku jest naszpikowany multimedialnymi i interaktywnymi eksponatami na miarę XXI wieku.

Przykład? Wódka kiedyś była lekiem na każde schorzenie (dla niektórych zbytnio się to nie zmieniło) - na piegi, febrę czy zły humor. Na jednym z ekranów dotykowych mamy więc aplikację, za sprawą której komponujemy własną miksturę.
Palcami przesuwamy składniki np. skrzydło nietoperza czy niewieści włos, wrzucamy wszystko do moździerza i podajemy alchemikowi do wypicia. Na początku animowana postać się krzywi, ale koniec końców napój jej smakuje. Na podstawie starodawnych przepisów dowiadujemy się, na co kiedyś dany napitek był stosowany. W kolejnej sali natkniemy się na wirtualny stół biesiadny - z cennikiem, z którego wynika, że kiedyś wódka była niemal 10 razy droższa od konia.

W muzeum pełno jest instalacji, które możemy bez przeszkód dotknąć, nacisnąć guzik czy zakręcić. Jedną z nich jest okrągły stół przypominający “koło fortuny” z teleturnieju. Kręcąc nim poznajemy zwyczaje towarzyszące piciu - jak strzemienny, “gorzka wódka”, “pije Kuba do Jakuba”, a wszystko to jest zobrazowane zabawnymi animacjami. Dla nas to nic odkrywczego, ale niektórzy obcokrajowcy pewnie będą w szoku.

A teraz coś z zupełnie innej beczki
Pasjonaci twardej historii Polski opowiadanej przez pryzmat alkoholu też znajdą tu coś dla siebie. Muzeum to przecież poważna instytucja, więc nie może być wypchane po brzegi zabawkami. Na ścianach są historyczne mapy ukazujące, jaką byliśmy wódczaną potęgą (kiedyś funkcjonowało w naszym kraju ok. 1300 gorzelni!), wywiady z ekspertami i inne ciekawe grafiki ukazujące proces produkcji. Wszystko przedstawione jest w luźnej formie. Muzeum nie byłoby też prawdziwym muzeum bez artefaktów.

Podłoga w niektórych pomieszczeniach wyłożona jest drewnianymi panelami. Niby nic nadzwyczajnego, tyle tylko, że pochodzą z oryginalnych beczek, w którychś kiedyś trzymano wódkę i ktoś się musiał nieźle napracować, by je wyprostować. W sali kinowej siedzimy z kolei na fotelach pochodzących z warszawskiego teatru “Komedia”. Są też zrekonstruowane machiny, jak parnik, kadź zacierna i fermentacyjna oraz licznik, stągiew i kolumna destylacyjna pochodzące z prawdziwych gorzelni.


Perłami w koronie są oryginalnie zapieczętowane butelki wódek. Wypełniają całą galerię - to jedyna sala, w której nie możemy dotykać eksponatów. Pochodzą po części z prywatnych zbiorów podarowanych przez kolekcjonerów - muzeum zbierało je przez kilka lat. Niektóre napoje są mocno wiekowe i przez to nigdy nie dowiemy się, jak smakuje 200-letnia wódka. Co innego ta współczesna, której degustacja jest swoistą nagrodą po przejściu całej ścieżki edukacyjnej.

A na deser - wódka
Na sam koniec zwiedzających czeka degustacja narodowego trunku w trzech odmianach: żytniej, pszenicznej i ziemniaczanej. Nie ma co liczyć na libację alkoholową, ale też nie taki jest cel tego finalnego punktu wycieczki. Trunki są serwowane w najlepszej do degustacji temperaturze, czyli... pokojowej oraz w niewielkiej ilości w kieliszkach przypominających miniaturkę tych do win.

Podobnie też wygląda sama konsumpcja - wąchamy, nie wypijamy wszystkiego naraz, ale trzymamy chwilę w ustach i oceniamy, jak nas rozgrzewa. Zupełnie inna kultura picia niż ta, do której jesteśmy przyzwyczajeni. A jeśli komuś będzie mało - do dyspozycji jest też restauracja z barem. Co ważne, w muzeum jest też punkt przypominający o odpowiedzialnym piciu - wraz z alko-goglami, które po założeniu pokazują nam świat widziany przez mocno pijane osoby.

Muzeum Polskiej Wódki będzie otwarte od 12 czerwca we wszystkie dni tygodnia. Warto się wcześniej zarejestrować przez internet, gdyż nie można go zwiedzać indywidualnie, lecz w grupach z przewodnikiem. Lepiej też przyjechać do muzeum taksówką lub miejską komunikacją, bo nawet jak nie planowaliśmy degustacji, to trudno będzie się jej oprzeć.
Bartosz Godziński
Maciej Stanik
Autorzy artykułu:
Podobają Ci się moje artykuły?
Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Sprawdź, jak to działaKwota napiwku
