#PolskaLokalna
220 kilometrów i niecałe trzy godziny jazdy samochodem z Warszawy. Rolnicza gmina między Kaliszem a Sieradzem, z 15–tysięcznym miasteczkiem pośrodku. Przez lata podobna do setek innych miejsc rozsianych po całej Polsce – opustoszały dworzec PKS-u, główna droga biegnąca przez środek miasta, po której przemyka sznur ciężarówek, park i urząd gminy. Właśnie to rzuca się w oczy, gdy dojeżdżamy do centrum Błaszek.
Jednak różnica między gminą na zachodnich rubieżach województwa łódzkiego a innymi podobnymi polega na burmistrzu. To on sprawił, że Błaszki stały się rozpoznawalne w całym kraju. Choć nie każdemu się to podoba.
Lokalna reforma oświaty
Karol Rajewski stał się znany w całym kraju po tym, jak otwarcie skrytykował reformę edukacji autorstwa minister Anny Zalewskiej. Burmistrz niewielkich Błaszek stał się gwiazdą spotkania Związku Miast Polskich, a solą w oku Prawa i Sprawiedliwości, do którego wtedy należał. Potem była bitwa o błaszkowskie szkoły, których próby likwidacji stały się doskonałą okazją do usunięcia go z partii. Taki przynajmniej był oficjalny powód, dla którego burmistrza z PiS-u wyrzucono. On sam twierdzi jednak, że jest jeszcze jeden.
– Był to tylko pretekst do tego, żeby mnie usunąć. Dostałem propozycję od jednego z posłów PiS, żeby być szefem struktur powiatowych. Ja się nie zgodziłem, ponieważ sekretarzem gminy jest były prezydent Sieradza, który należał do PO. Uważałem, że dla partii byłoby niezdrowe, gdyby burmistrz, który jest jednocześnie szefem struktur, miał doradcę z konkurencyjnej partii. Informacja o mojej odmowie dostała się “na górę” i pan poseł Matuszewski szybko postarał się o to, żeby takiego człowieka jak ja się pozbyć. A przyznam, że byłem sporym zagrożeniem dla lokalnych aparatczyków – dodaje.

Poseł PiS Marek Matuszewski – to on próbował wywrzeć wpływ na burmistrza Błaszek. Fot. Małgorzata Kujawka/Agencja Gazeta
Zresztą, to wspomniany poseł starał się zatrzeć niekorzystne jego zdaniem wrażenie przy próbach zamknięcia szkół. Jak opowiada burmistrz Rajewski, miało się to odbyć przez wystąpienie przed kamerami TVP, aby w Polskę poszedł przekaz o tym, że to rada gminy zdominowana przez ludowców “wkręciła” w to burmistrza Błaszek.

Fot.naTemat
– Powiedziałem, że tego nie zrobię, bo nikt mnie w to nie wkręcił. Zrobiliśmy audyt oświatowy, okazało się, że szkoły są zupełnie nierentowne. Chciałem, żeby w tej sprawie wypowiedział się kurator. Temu jednak przyobiecano lepszą posadę w zamian za to, że nie poprze tego wniosku. I rzeczywiście, po wstępnej ustnej zgodzie na likwidację dwóch placówek, ostateczna była całkowicie odwrotna. Co ciekawe, obietnicy złożonej kuratorowi nie dotrzymano – wspomina Karol Rajewski.
W sprawie błaszkowskich szkół odbyło się jeszcze jedno spotkanie, tym razem w Ministerstwo Edukacji Narodowej. Po – jak mówi sam burmistrz – merytorycznej rozmowie z wysłannikami Anny Zalewskiej osiągnięto porozumienie. Pojawiła się zgoda na likwidację szkoły. Jednej, najmniejszej, w której uczyło się czternaścioro dzieci. – Okupione to było wielką batalią, nasłano na nas Regionalną Izbę Obrachunkową,która robiła u nas kontrolę w rocznicę 10 kwietnia, ale się udało. Jestem z tego dumny – chwali się nasz rozmówca.
Walka z myśliwymi
Lokalna batalia o szkoły i otwarta krytyka poczynań Anny Zalewskiej to tylko początek problemów PiS-u z niepokornym burmistrzem. Karol Rajewski zaczął walczyć na kolejnym froncie. Tym razem z myśliwymi. Sprawa dotarła do samego ministra Jana Szyszki, ale efekty końcowe tego sporu zadziwiły wszystkich.
Wszystko zaczęło się od nieprzedłużenia dzierżawy gminnych terenów myśliwym. – Przede wszystkim uświadomiliśmy zagrożenie rolnikom, którzy nie mieli pojęcia o tym, że jeżeli przeszkodzą w polowaniu, nawet na swojej własnej ziemi, mogą dostać 5 tysięcy złotych grzywny – mówi Rajewski. Burmistrz zaangażował się w przeforsowanie nowego prawa łowieckiego w skali kraju, co ostatecznie się udało.
– Zmieniliśmy prawo tak, jak chcieliśmy i jestem z tego bardzo zadowolony – przyznaje.

Przy okazji chwali się, że ujawnił “pewien układ” panujący w Polsce. Sprawę nowego prawa łowieckiego skierował do kilkunastu prokuratur w całej Polsce z zastrzeżeniem, że nie mogą ich rozpatrywać osoby związane z Polskim Związkiem Łowieckim. – Okazało się, że zablokowałem pracę wielu prokuratur. Do dnia dzisiejszego przesyłają i przepychają to jeden do drugiego. Pokazałem to, że jeśli myśliwymi są prominenci, to tworzą się niezdrowe układy – mówi.
“Układ błaszkowski”
Zarówno podczas rozmowy, jak i w licznych wpisach na swoim facebookowym profilu, Rajewski przypomina o swojej walce z “układem błaszkowskim”, którym nazywa to, co działo się w gminie przez 20 lat. A jest to połączenie ludzi władzy, lokalnego biznesu i Kościoła.
– Myślałem, że tutaj nic się nie uda, byłem na początku załamany. Rozpoczynałem pracę z budżetem na inwestycje wynoszącym 430 tysięcy złotych. Odejście burmistrza i jego zastępcy kosztowało nas podatników ponad 221 tysięcy złotych. Nie mogliśmy zaciągać kredytów, w dodatku do spłaty było prawie 16 milionów długu zaciągniętego przez poprzedników. Jednak bardzo ciężką pracą udało się spłacić ponad 1 milion 800 tysięcy długów. Teraz na inwestycję mamy 7 milionów 600 tysięcy złotych. To jest kolosalna różnica – opowiada.
Po audycie budżetu gminy, do którego doszło na początku kadencji, okazało się, że lokalne firmy, których właściciele od lat związani byli z lokalnymi władzami, nie płaciły podatków w odpowiedniej wysokości.– Wtedy burmistrz nie widział, że ktoś nie płaci należnych podatków, czy, że firma jest większa niż deklaruje to w dokumentach, a taką wiedzę z cała pewnością powinien posiadać, bo pewne rzeczy widać gołym okiem – mówi z przejęciem Rajewski.
Opowiada nam także o nepotyzmie, jaki królował w urzędzie, szkołach, Miejskim Centrum Kultury i innych jednostkach podległych gminie. Potem rozpoczęły się zwolnienia, a na wakaty rozpoczęło się rozpisywanie konkursów. – Ale ludzie nie są przyzwyczajeni do tego, że konkurs może być po prostu uczciwy. Że na przykład ktoś z Warszawy się do niego zgłasza i dostaje pracę. Jedna z pracownic urzędu, która już teraz tu nie pracuje, zarzuciła mi kiedyś, dlaczego w konkursie nie wygrała jej córka, bo zawsze tak było. Tutaj większość stanowisk było dziedziczonych – wspomina Rajewski.

Przyznaje też, że bardzo pomógł mu były prezydent Sieradza Jacek Walczak związany z Platformą Obywatelską, który został sekretarzem gminy.
– Już na początku zapytał mnie, czy chcę być burmistrzem na kilka lat czy na jedną kadencję. Nie rozumiałem tego pytania, więc zapytałem dlaczego. A on powiedział wtedy, że jeśli ktoś chce być burmistrzem na kilka lat, to nie robi nic. Ma być uległy, każdego klepać po plecach. A jak chce się być na jedną kadencję, to trzeba być takim, że chce się zmian w gminie i ma się odwagę te zmiany wprowadzać. I ja założyłem, że chcę zmian i zdaję sobie sprawę, że ludzie mogą tego nie docenić i mogę być burmistrzem tylko na 4 lata – wspomina Rajewski.
– Ja jako zagorzały katolik musiałem także narazić się Kościołowi. Jestem chyba jedynym burmistrzem w Polsce, który “pogonił” księży za to co robili – przyznaje burmistrz.
– U jednego z nich wykryto nielegalny i bezumowny pobór wody z wodociągu gminnego. Drugą drażliwą sytuacją stało się oświetlenie wokół kościoła parafialnego, podłączone nielegalnie do gminnego oświetlenia ulicznego. Co gorsza okazało się, że śmieci zamiast na cmentarzu w koszu lądowały za płotem. Także działka, która obecnie stanowi integralną część cmentarza, jak się okazało, była działką gminną i bardzo dawno temu została nielegalnie ogrodzona i zagospodarowana przez parafię. Były msze, na których modlono się o to, żeby się zmienił burmistrz, a nawet ksiądz grzmiał, że nie będzie nam “mały człowiek z Sarn rządził”.

– Drugi ksiądz nie rozumiał, że jeżeli lubi jakąś panią, a ona nie ma uprawnień do tego, że opiekować się dziećmi, to ona nie może jechać z nim na wycieczkę nad morze jako opiekunka za publiczne pieniądze. Zwróciłem mu na to uwagę i w kościele zrobiło się niemiło. Tutaj też czeka się na zmiany po wyborach i krytykuje na różne sposoby moje działania z ambony. Kiedy na przykład zacząłem finansować zajęcia ze sportów walki, to można było usłyszeć z ambony herezje na temat negatywnego wpływu ćwiczeń karate na psychikę dzieci, ale było wiele innych niemiłych sytuacji – dodaje.
Pieniądze to nie wszystko
Przechadzając się po mieście próbowaliśmy znaleźć banery lub ulotki zachęcające do głosowania na dotychczasowego włodarza gminy. Jak się okazało, burmistrz nie prowadzi praktycznie żadnej kampanii wyborczej. Złożył jednak zupełnie inną obietnicę.
Za pieniądze, które wydałbym na kampanię wyborczą, podaruję dzieciom uśmiech na gwiazdkę. Po wygranych wyborach zamienię więc liczbę oddanych na mnie głosów w zwycięskiej turze na złotówki (1 głos=1zł) i dorzucę do tego jeszcze moje pierwsze wynagrodzenie burmistrza. Zgromadzone fundusze przeznaczę na zakup prezentów gwiazdkowych dla dzieci z gminy Błaszki, których nie zawsze odwiedza Święty Mikołaj.
Pieniądze to kolejny powód, dla którego włodarz Błaszek znany jest nie tylko w swojej gminie, ale w całej okolicy. Jak sam mówi, spełnił swoją obietnicę sprzed czterech lat i przez całą swoją kadencję część swojej pensji przeznaczał na cele charytatywne. Pieniądze trafiają do lokalnych fundacji, stowarzyszeń czy klubów sportowych. – Pieniądze są, a zaraz ich nie ma. Sam wychowałem się na 18 metrach kwadratowych, na których mieszkałem z mamą i z bratem. Teraz mam jak pomagać, więc to robię – mówi nam burmistrz.
Jednocześnie przyznaje, że o swojej działalności mówił głośno. Nie ukrywał także tego, do kogo jego pomoc docierała. Jednak po skandalu, jaki wybuchł po jednej z takich “akcji”, burmistrz postanowił dalej pomagać, ale już bez rozgłosu.
– Dostaliśmy informację, że w konkursie na Miss Ziemi Łódzkiej duże szanse ma mieszkanka Błaszek. Pojechaliśmy z sekretarzem na te wybory do Opoczna. Kupiłem bukiet różowych róż, które jak potem się okazało, były niemal identyczne jak jej sukienka. I bez względu na to, jakie byłyby wyniki tego konkursu, wymyśliłem sobie, że dam jej te kwiaty i powiem, że przekazuje jej połowę mojego wynagrodzenia, żeby sobie gdzieś wyjechała – mówi.
– To miało być jednak już po dekoracji i rozdaniu tytułów. Aż tu nagle Pani, z którą rozmawiałem przed konkursem, zaprasza mnie na scenę. Myślałem, ze zawału serca dostanę. Wyszedłem tam, pogratulowałem wszystkim, ale powiedziałem, że najbliżej mojego serca jest osoba z gminy Błaszki, która tak pięknie opowiadała tutaj o naszym regionie i że chciałbym przekazać jej połowę pensji burmistrza. W Opocznie stałem się bohaterem. Burmistrz miasta znienawidził mnie w sekundzie, bo dał na ten konkurs jakąś śmieszną nagrodę. Nie mogłem potem przejść przez tłum, bo byłem popularniejszy niż papież Franciszek – opowiada ze śmiechem.

Burmistrz Błaszek Karol Rajewski z wicemiss Ziemi Łódzkiej (po prawej) Fot. blaszki.pl
Zaraz jednak jego mina staje się poważniejsza. – Sekretarz gminy, z którym tam pojechałem był na mnie wściekły. Mówił: “Powiedzą, że na miss dałeś. Zaraz zaczną się plotki”. I niestety, miał rację. Ta młoda dziewczyna przeżyła taki atak… Oczywiście oskarżono nas o kontakty łóżkowe i Bóg wie jeszcze co, a ja jej nawet wcześniej nie znałem. Chciała nawet oddać mi te pieniądze. Powiedziałem jej jednak, że ich nie przyjmę, a ona niech nie zwraca uwagę na ludzi, bo oni i tak będą gadać. Od tamtej pory nie przyznaję się do tego komu i ile pomogłem.
“Jestem prawdziwym pisiorem”
A co z planami na możliwą przyszłą kadencję? Karol Rajewski zapowiada rewitalizację rynku, wybudowanie nowoczesnej hali targowej, giełdy rolnej oraz inkubatora rolniczej przedsiębiorczości. – Na szczęście, pod względem formalnym gmina jest wyprowadzona – mówi burmistrz, czemu przytakuje sekretarz gminy, który wszedł na chwilę do gabinetu, aby podpisać dokumenty.
Jednak oprócz infrastruktury, która zawsze najbardziej rzuca się w oczy i jest namacalnym dowodem na spełnione lub nie zapowiedzi wyborcze, obecny burmistrz obiecuje nie tylko ostateczną likwidację błaszkowskich “układów” czy bezpłatne dowozy i obiady dla dzieci, ale także refundację zabiegów in vitro i walkę o 500+ na każde dziecko.
– Tak, jestem katolikiem, i to zagorzałym. Ale jednocześnie jestem za in vitro. Mam wielu znajomych, którzy mają dziecko tylko dzięki tej metodzie. Ja patrzę na to w taki sposób: Jeśli Bóg nie chciałby, żeby te dzieci powstały, to lekarz mógłby cuda odprawiać nad tymi komórkami i tak nic bym z tego nie wyszło.
Jednak to, na co można zwrócić uwagę, to brak chęci utrzymania władzy za wszelką cenę. – Może się wydawać, że jestem taki głośny i to wszystko po to, żebym się wypromował. A to jest według mnie metoda na rozgłos dla gminy, która może coś na tym zyskać. O swoją rozpoznawalność nie dbam – twierdzi burmistrz Błaszek.
Także w przypadku programu “Rodzina 500+” były członek Prawa i Sprawiedliwości ma trochę inne zdanie niż jego dawna partia.
– Dlatego to wpisałem, bo nie jest prawdą, że rząd coś dał. On oddał nasze pieniądze. Wpisałem ten punkt z premedytacją, ponieważ rząd skłamał. Beata Szydło wielokrotnie mówiła: “500+ na każde dziecko”. Skłamali. Mam zamiar o to walczyć, bo każde kłamstwo musi zostać naprawione. A ja udowodniłem, że nawet z poziomu gminy można wpłynąć na ogólnokrajowe prawo – mówi.
A jak zapatruje się na to, co dzieje się w Polsce pod rządami Zjednoczonej Prawicy? – Pracowałem bardzo mocno, żeby PiS dostał się do władzy i to się stało. I jestem strasznie zawiedziony. Testament Lecha Kaczyńskiego, którego szanuję, został totalnie zbezczeszczony i to co się dzieje dzisiaj nie ma nic z nim wspólnego. Daleko dzisiejszemu PiS-owi do tego, co było na początku zakładane. A szkoda, bo można zmieniać Polskę na plus bez dzielenia Polaków na lepszych i gorszych, bez obrażania ich, bez odgradzania, bo to inaczej miało wyglądać. To, co stało się po katastrofie smoleńskiej, to nie Polska, to jakieś show z ludzkiej tragedii – żali się.

Fot. naTemat
Były członek PiS nie ma też złudzeń co do zapędów tej partii. – Uważam, że to, co się teraz dzieje, to początek końca samorządów. Jarosław Kaczyński dąży do tego, aby wszystko było sterowane centralnie, z ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie – mówi. Jednak jak twierdzi, jest nadzieja na zmiany.
– Każda dyktatura kiedyś się kończy. Imperium PiS-owskie, ten PiSoland, który stworzyli w Polsce, też padnie. To kwestia czasu. Myślę, że jest to bliżej niż dalej. Co prawda, zostaliśmy kupieni różnymi świadczeniami i propagandą, ale to długo nie potrwa – twierdzi.
Mieszkańcy
A co o swoim burmistrzu mówią mieszkańcy gminy? Przeglądając media społecznościowe widać, że burmistrz “zbiera” całkiem dobre opinie. Chwalony jest przede wszystkim za wymianę kadr w podległych mu jednostkach oraz plany inwestycyjne, które zaczęte zostały po zwiększeniu budżetu gminy.
“Niech robi swoje i nie przejmuje się prowokacjami” – to komentarz do podsumowania Funduszu Sołeckiego i tego, co udało się dzięki niemu odremontować i wybudować. “Gorąco trzymam kciuki za Pański sukces w wyborach. Nigdy nie należałem do elektoratu zarówno PiS-u, jak i PO, ale takich odważnych ludzi jak Pan Ojczyzna potrzebuje. Niech Pan dalej wytacza ścieżki normalności” – to kolejny z internetowych komentarzy.
O burmistrza zapytaliśmy przechodniów spotkanych w Parku Niepodległości i przy dworcu PKS. I tutaj nie było już tak korzystnie.
– Nie mam o nim najlepszego zdania. Moja córka próbowała dostać się do niego, bo ma niepełnosprawną córeczkę. Chciała porozmawiać o jakiejś pomocy. Ale pan Rajewski zawsze nie ma czasu. Załatwić też nic nie załatwił, mimo wielu pism, jakie wysyłaliśmy – mówi nam pani Bożena. A czy pójdzie na wybory? – Tak, wybieram się. Ale nie mam pojęcia na kogo zagłosuje – dodaje.

Dworzec PKS
– A widzi pan, żeby tu coś było konkretnego zrobione? – odpowiada pytaniem na pytanie pan Janusz. – Niby coś budowane, coś remontowane, ale to wszystko za mało. Na zmiany było cztery lata, to mało? – mówi nam. Jeszcze nie wie, czy pójdzie na najbliższe wybory.
– 21 października coraz bliżej, ale jakoś tego nie przeżywam. Ludzie wiedzą, co przeżyłem na tym stanowisku. Ale ja nie chcę być Jezusem Chrystusem. Nie będę dążył do tego bez względu na wszystko. Przez te cztery lata dałem z siebie wszystko. A mieszkańcy Błaszek? Może dadzą mi kolejną szansę. Albo wręcz odwrotnie – kończy rozmowę burmistrz niedużej gminy na zachodzie województwa łódzkiego.
Mateusz Marchwicki
Mateusz Marchwicki
