naTemat extra

Co było pierwsze: ale czy piwo?

Co robią angielscy politycy, kiedy widzą topniejące słupki poparcia dla swojej partii?
Nie, nie dzwonią w panice do ichniejszego prezesa, ani nie kupują wyborczej kiełbasy – chyba, że jako taką policzymy serwowane w lokalnym pubie bangers’ n mash, czyli smażone kiełbaski z ziemniaczanym puree. Bo prawdziwy brytyjski pub to nie tylko miejsce, gdzie po pracy wyskakuje się z kolegami na piwko – to instytucja: społeczna, rodzinna i gastronomiczna. Dlatego też zdjęcie z wzniesioną do toastu pintą ma w swoim gazetowym portfolio każdy szanujący się przedstawiciel służby publicznej.
Od zarania dziejów, a przynajmniej od wieków średnich, piwo na Wyspach miało status znacznie wyższy niż większość napitków. Przede wszystkim dlatego, że w przeciwieństwie do wody, jego spożywanie było w miarę bezpieczne. “Ale”, bo taką nazwę nosił warzony przez Brytyjczyków trunek, było również głównym źródłem składników odżywczych w czasie wielkiego postu.
Początki pubowej kultury Brytyjczycy zawdzięczają Rzymianom. Przy budowanych przez nich na początku naszej ery drogach szybko wyrastały tzw. “tabernae”, które miejscowi szybko przechrzcili najpierw na “taverns”. Łacińska nazwa jednak specjalnie się nie przyjęła – Wyspiarze woleli bardziej obrazowe “alehouse”. Skąd zatem w angielskim słowniku “pub”?

Chwytliwa nazwa weszła do użytku za sprawą polityki. Wszystkie instytucje pożytku publicznego, do których w okolicach XVI wieku zaliczały się zarówno alehouses jak i “inns” czyli zajazdy z miejscami noclegowymi określane były mianem “public houses”. Za rządów Henryka VII ich właścicieli zaczęto obligować do posiadania licencji, a przydługą instytucjonalną nazwę skracać właśnie do trzech liter.
Na upowszechnienie się “pubów” wpływ miały również preferencje konsumentów, którzy na przełomie XIV i XV wieku, oprócz “ale”, zaczęli domagać się również “beer”. Różnica pomiędzy nimi polegała na użyciu chmielu – tradycyjne średniowieczne “ale” nie miało go w swoim składzie. Później jednak charakterystyczne szyszki zaczęły towarzyszyć produkcji każdej warki. W ten sposób we wszystkich pubach zagościły beers, a ales – tylko w wybranych.
Dzisiejsze ales z tymi tradycyjnym mają (na szczęście) niewiele wspólnego. Z drugiej strony, na tle innych beers smakowo zdecydowanie się wyróżniają. Jeśli nie mieliście okazji wychylać piny w typowym brytyjskim pubie i jesteście przyzwyczajeni do smaku naszych rodzimych lagerów, dobrą opcją startową są piwa typu British Golden Ale, które na polski rynek wprowadza właśnie marka Książęce.
– British Golden Ale to dość młody styl, bo powstał pod koniec ubiegłego wieku w Anglii – tłumaczy Piotr Fudalej, specjalista ds. sensoryki w Tyskich Browarach Książęcych.
Opracowano go w odpowiedzi na rosnącą popularność jasnych lagerów zalewających rynek angielski. Nowo powstały styl miał połączyć cechy lagera oraz typowych angielskich piw Ale. Jest on lżejszy jaśniejszy niż bitter. Są w nim mniej wyczuwalne nuty słodowe oraz aromaty drożdżowe. Większą rolę niż w piwach bitter ale, odgrywają aromaty chmielowe, które w piwie typu British Golden Ale wychodzą na główny plan.
Aby spróbować typowo brytyjskiego piwa nie trzeba więc bukować taniego lotu na Wyspy. Jeśli jednak zależy wam na doświadczeniu pełni nut smakowych, ekspert podpowiada również prawidłowy sposób podania British Golden Ale:
– Piwo Książęce Golden Ale powinno być serwowane w prostych, otwartych szklankach w trapezowym kształcie czyli w klasycznych szklankach przeznaczonych do picia piw typu Ale. Taki kształt, podobnie jak odpowiednia temperatura serwowania, pozwala na swobodne uwalnianie się zawartych w piwie aromatów i podkreśla jego bogaty smak. Odpowiednia temperatura serwowania to 8-9 stopni. Pamiętajmy, że im niższa temperatura, tym piwo staje się bardziej orzeźwiające, ale traci wiele ze swojego bukietu smakowo – zapachowego – przekonuje.

Na pytanie, czy dobre piwo i właściwa forma podania to wszystkie składniki prawdziwego brytyjskiego “pub experience”, Piotr Fudalej dodaje: – Oczywiście, piwo trzeba pić w dobrym towarzystwie! – a my dopowiadamy: i przy zastawionym stole, najlepiej przekąskami dostępnymi w każdym szanującym się pubie. Proponujemy scampi in a basket, czyli panierowane krewetki z frytkami, lub steak pie. Jak na kultowe pozycje barowe, ich przygotowanie nie wymaga wielkiego kuchennego talentu. Zresztą zobaczcie sami, przepisy poniżej.

Scampi in a basket

Umyte i wysuszone papierowym ręcznikiem krewetki maczaj kolejno w mące wymieszanej ze startą skórką, jajku i bułce tartej. Odkładaj na wyłożoną papierem do pieczenia blachę. Piecz przez 10 minut w 200 stopniach. Podawaj z ćwiartkami cytryny i frytkami.

Steak pie

Pokrojoną w kostkę wołowinę oprósz mąką i podsmażaj na łyżeczce oleju, aż mięso zarumieni się ze wszystkich stron. Dorzuć na patelnię cebulę, zioła, dopraw solą i pieprzem. Podlej bulionem i gotuj, aż płyn zredukuje się o połowę.
Nagrzej piekarnik do 190 stopni. Mięso z sosem przełóż do płytkiego żaroodpornego naczynia. Z ciasta wykrój jeden długi pasek i otocz nim górny brzeg naczynia i posmaruj rozbełtanym jajkiem. Z reszty ciasta wytnij okrąg i przykryj nim farsz. Dociśnij “pokrywkę” z ciasta do brzegów, a przez środek zrób na krzyż dwa nacięcia. Piecz przez godzinę.
Artykuł powstał we współpracy z Kompanią Piwowarską.




Autorzy artykułu: