Charakterystyczny świst i tak dobrze znany odgłos trzeszczącego śniegu pod stopami. Mroźny wiatr smagający po twarzy, na której rozciąga się od ucha do ucha uśmiech, w sercu zaś poczucie nieograniczonej niczym wolności rosnące równomiernie do szybkości jazdy w dół po bielutkim stoku.
A wszystko to na tle zapierającego dech w piersiach widoku ośnieżonych gór oświetlanych promieniami porannego słońca. Każdy zapalony narciarz doskonale zna uczucie szczęścia i beztroski, jakie towarzyszy szusowaniu na pokrytych białym puchem zboczach.
Jeśli zaliczasz się do amatorów tego jednego z najpopularniejszych sportów zimowych, a jednocześnie chowasz pod dachem kolejne pokolenie, najprawdopodobniej marzy ci się, aby miłością do ‘’białego szaleństwa’’ zarazić również swoje pociechy i wspólnie z nimi dzielić radość z wojaży na narciarskich trasach.
Zakładając, że uda ci się namówić najmłodszych domowników do jazdy na mocowanych do nóg deskach (jeśli z ich strony pada kategoryczne ‘’NIE’’, może lepszym pomysłem od przebierania ich na siłę w strój narciarzy będzie zabranie latorośli na jeden ze stoków tylko w roli obserwatora, aby mogły zobaczyć w akcji swoich rówieśników i na własne oczy przekonać się, jaka to wielka frajda), musisz dołożyć starań, aby wszystko zostało zapięte na ostatni guzik.
I nie chodzi tylko o to, abyś jakoś przetrwał pierwszy dzień na nartach z dziećmi (wiadomo, początki bywają trudne), ale także, by miały one zapewnione poczucie komfortu i bezpieczeństwa, co z pewnością zaprocentuje na przyszłość i sprawi, że młody narybek na propozycję spędzenia kolejnych ferii w goglach na głowie będzie od razu reagował wybuchem szczerego entuzjazmu.
Jak zatem przygotować się do dnia, w którym dziecko po raz pierwszy wskoczy w narciarskie buty? Zanim ruszysz po odpowiedni sprzęt i zajmiesz się pakowaniem wszystkiego, co potrzebne do walizki, musisz odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie ‘’Quo Vadis?’’. Innymi słowy, wybrać miejsce, gdzie twoi podopieczni posmakują pierwszych sukcesów (również porażek, które przecież w sporcie są najlepszym nauczycielem) towarzyszących zjazdom na nartach. Wybór oczywiście ogromny, co akurat nie dziwi, biorąc pod uwagę, jak duży popyt generują tłumy ludzi, którzy połknęli narciarskiego bakcyla.
Skoro mamy przed sobą perspektywę oswajania najmłodszych ze sztuką szusowania, celujmy w ośrodki specjalizujące się w rodzinnym wypoczynku, zwłaszcza zaprojektowane z myślą o dzieciach. Za granicą te standardy doskonale spełnia chociażby austriacka sieć hoteli Kinderhotels, która oferuje zarówno rozbudowaną pod kątem dzieci infrastrukturę, jak i stojące na najwyższym poziomie szkółki narciarskie.
Kolejna kwestia, która z pewnością rozpala wyobraźnie w związku z narciarstwem zjazdowym z dziećmi u boku, to ekwipunek przyszłego narciarza. Najpierw zastanówmy się, czy lepiej kupować, czy może wypożyczyć sprzęt dla malucha. Zakodowane w naszych głowach przywiązanie do własności, a także nowiuteńka para nart za lśniącą witryną sklepową pewnie kusi do wybrania pierwszej z opcji, jednak ostudźmy nieco zapał do szybkich sprawunków i spójrzmy bardziej praktycznie na całą sprawę.
Jeśli dzieci mają zacząć stawiać swoje pierwsze kroki na nartach, a my nie mamy pewności, czy pokochają zabawę na stoku, być może nie ma sensu inwestować w niezbędnik narciarza, który niewykluczone, że wyląduje na strychu, gdzie będzie jedynie obrastał kurzem.
Dlatego na dobry początek zdecydujmy się na drugi wariant. To akurat nie będzie problemem, bo każdy szanujący się ośrodek narciarski oferuje na miejscu możliwość wypożyczenia sprzętu (za przykład niech posłuży Nauders, enklawa dla narciarzy leżąca na pograniczu Austrii, Włoch i Szwajcarii). Na korzyść tej alternatywy przemawia jeszcze fakt, że dzieci wyrastają z desek tak jak z butów, czyli dość szybko, więc nowym sprzętem długo się nie nacieszą.
To może chociaż kupno używanych nart? Tu zalecamy ostrożność, bo o ile profesjonalne ośrodki narciarskie robią systematyczny przegląd asortymentu (konserwują go, a gdy trzeba, wymieniają na nowy), o tyle nabytek z drugiej ręki, którego wcześniejszych losów nie znamy, niejako zamienia naukę jazdy na nartach w ruletkę.
Kupione czy wypożyczone, narty dobieramy w zależności od wieku dziecka. Dla dzieci w przedziale wiekowym 5-12 lat deski z reguły powinny być o 5-10 cm krótsze niż wzrost przyszłego użytkownika, a ich typowo dziecięce wiązania powinny mieć bezpieczniki o skali wypięcia 1-6. Natomiast wobec adeptów narciarstwa, którzy mają już więcej niż 12 wiosen na karku, stosuje się zasady takie same jak w przypadku dorosłych – kryterium doboru staje się waga, wzrost i umiejętności.
Zresztą, jeśli zapukamy do jednej z wypożyczalni np. w takim popularnym regionie narciarskim jak Erste Ferienregion im Zillertal, raczej nie będziemy musieli głowić się, które narty wybrać – dopasowaniem desek do nóg młodego ucznia zajmie się dostępny na miejscu fachowiec.
Poza nartami do rzeczy typu ‘’must have’’ na stoku należą też kombinezon narciarski, buty i rękawiczki, a także kask i gogle (z filtrami UV / UVA / UVB i UVC oraz warstwą anti-fog). Jeśli sami mamy spore doświadczenie, nie powinniśmy mieć najmniejszych problemów ze skompletowaniem narciarskiej wyprawki, a w razie potrzeby wiedzą może zawsze służyć wykwalifikowany sprzedawca. Zanim jednak opuścimy ośrodek i wyruszymy wyciągiem na stok, pamiętajmy o zapakowaniu do plecaka z prowiantem małego termosu z ciepłą herbatą.
Jazda jazdą, nauka nauką, ale nie należy zapominać o temperaturze na dworze – ocieplany kombinezon to podstawa, ale i łyk gorącej herbaty potrafi zdziałać cuda, chroniąc dziecko przed wyziębieniem, a co za tym idzie awersją do zimowych szaleństw na nartach.
Nie żałujmy też wydatków na wkładki rozgrzewające do rękawiczek. Pomogą one ocieplić schowaną do plecaka zapasową parę skarpet lub rękawiczek (swoją drogą, kolejna niezbędna rzecz do zabrania).
Oprócz rąk szczególnej ochrony przed mrozem wymaga też często ‘’szczypana’’ przez wiatr twarzyczka, dlatego zaopatrzymy się i miejmy zawsze pod ręką krem, który na delikatnej skórze dziecka utworzy specjalną warstwę ochronną.
Choć to nie lato, duże znaczenie będą miały płyny – przy tak intensywnej aktywności, jaką jest jazda na nartach, o odwodnienie nietrudno, ponadto regularne nawadnianie spowoduje, że po całej zabawie mięśnie będą mniej bolały malucha.
O czym musimy pamiętać, będąc już na stoku? O regularnych przerwach – co jakiś czas wracajmy z dzieckiem do schroniska, aby mogło rozgrzać rączki i stopy. Poza piciem gorących napoi wydajnym ‘’generatorem’’ ciepła będzie gimnastyka, za którą dzieciaki wręcz przepadają.
W kwestii bezpieczeństwa na stoku naczelna zasada brzmi ‘’kask zawsze na głowie’’ – tu nie ma żadnego pola do negocjacji i trzeba to dziecku jak najszybciej uświadomić. Ponieważ rzucanie na głęboką wodę niezbyt sprawdza się przy nauce szusowania, pozwólmy podopiecznym poznawać narciarski świat od zabaw na niebieskich trasach lub tzw. ‘’oślich łączkach’’, gdzie spotkają się z rówieśnikami o umiejętnościach na podobnym poziomie, a nie z zaprawionymi w bojach pogromcami stoków.
I wreszcie – weźmy sobie do serca powiedzenie ‘’dobrze jeżdżący rodzic nie równa się dobrze uczący rodzic’’. Czasami warto schować dumę do kieszeni i zdać się na wiedzę oraz doświadczenie innych. Dlatego, jeśli zależy nam, by dzieci nauczyły się prawidłowej techniki jazdy i bezpiecznych zachowań na stoku, oddajmy je pod opiekę wykwalifikowanego instruktora.
Przy renomowanych ośrodkach narciarskich działają szkółki, których pracownicy nie tylko zjedli zęby na uprawianiu wyczynowego narciarstwa, ale także mają doskonały kontakt z małymi uczniami, wiedzą, jak zorganizować im czas na stoku, a kiedy trzeba, potrafią dodać im skrzydeł. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy towarzyszyli pociechom w całym procesie nauki, jeśli tylko dzięki temu będą czuły się pewniej czy bardziej bezpiecznie.
Koniec końców w narciarskich naukach nie chodzi o to, by w krótkim czasie zrobić z naszych dzieci mistrzów szusowania i akrobatyki na stokach. Grunt to zaszczepić w nich pasję do tego ekscytującego sportu i to tak, aby z każdego zjazdu czerpały ogromną radość, a każdy drobny sukces był dla nich wielkim przeżyciem i zachęcał do dalszych prób oraz wyczynów. I to będzie największa przyjemność z tej całej narciarskiej przygody.
Artykuł powstał we współpracy z Austria.info