Podobno na przestrzeni stu lat w tajemniczych okolicznościach zginęło tam bez śladu kilkadziesiąt osób. Odnalezieni mieli zachowywać się w dziwny sposób lub szybko umierać. Odwiedziliśmy owiany legendami region Słowacji, w którym podobno znikają ludzie.
Legenda Trybecza
Karpaty są drugim najdłuższym łańcuchem górskim w Europie, rozciągniętym na 1500 kilometrach. Dzieli się je na mniejsze regiony, w tym na Centralne Karpaty Zachodnie. Jednym z pasm po polskiej stronie tego łańcucha są Tatry, a po słowackiej – Trybecz. To właśnie o tym pogórzu krążą legendy, które nadawałyby się na jeden z odcinków serialu "Z Archiwum X".
Historie te odżyły dzięki "Szczelinie", czyli wydanej w 2016 roku książce Jozefa Kariki, która doczekała się również polskiego wydania. Na Słowacji powieść była absolutnym bestsellerem, a chociaż w Polsce nie przebiła się do ścisłego mainstreamu, polscy czytelnicy literatury grozy doskonale znają nazwisko słowackiego pisarza.
O tym, że książka zdobyła popularność również w naszym kraju, może świadczyć także fakt, że pod koniec 2020 roku polska wokalistka Marta Bijan wydała piosenkę i teledysk "szczelina", inspirowaną właśnie powieścią Kariki.
Fabuła książki skupia się
na postaci Igora, który podobno podzielił się z pisarzem swoją niepokojącą
historią. Młody mężczyzna, pracując na budowie, miał odnaleźć tajemnicze
nagrania gramofonowe, prowadzące wprost w objęcia słowackich gór.
Znudzony życiem i
zafascynowany taśmami Igor postanawia odwiedzić Trybecz wraz ze swoją
dziewczyną i znalezionymi w sieci ochotnikami. To, co zastają na miejscu,
przerasta jednak najśmielsze oczekiwania nawet najbardziej racjonalnych
członków górskiej wyprawy.
Chociaż Jozef Karika
utrzymuje, że Igor jest jak najbardziej realną postacią, historie o zaginięciach i tajemniczych fenomenach w Trybeczu uważa w większości za mniej więcej tak samo prawdziwe, jak czarownicę z rzekomo opartego na faktach filmu "The Blair Witch Project".
W wywiadzie udzielonym portalowi
Czytaj.pl przyznał jednak, że od czasu wydania "Szczeliny" otrzymał wiele listów od czytelników, którzy mieli doświadczyć dziwnych zjawisk w tej części Karpat. Chociaż nadal jest sceptyczny wobec tych historii, nie jest już taki pewien, czy faktycznie nie dzieje się tam nic niepokojącego.
Słowacki trójkąt bermudzki?
Chociaż "Szczelina" bez
wątpienia ściągnęła do Trybecza żądnych przygód turystów, legendy o
tajemniczych zaginięciach krążyły na długo przed wydaniem książki. Część z nich
została udokumentowana, innych na próżno szukać w policyjnych aktach.
Do wielu podobnych, niewyjaśnionych zaginięć miało dochodzić co jakiś czas w ubiegłym wieku. Od 1999 roku do 2019 roku policja zarejestrowała łącznie 7 zaginięć. Do wyjątkowo tajemniczego zdarzenia doszło podobno w 2000 roku. Na drodze prowadzącej ze Skýcova odkryto auto marki BMW.
Samochód był otwarty, a ze środka dobiegały dźwięki radia. Znaleziono w nim pieniądze w różnych walutach oraz dokumenty na nazwisko Ján Šala, którego do tej pory nie odnaleziono.
W ostatnich latach słynna była sprawa 25-letniego Marka, który zaginął w okolicach Skýcova. Młody mężczyzna odnalazł się co prawda po 30 godzinach niedaleko potoku w tej wsi, ale jego zachowanie budziło niepokój – nie kontaktował i wydawał się zdezorientowany, a ponadto był ranny. Zmarł w szpitalu po operacji.
Udokumentowanym przypadkiem jest także zniknięcie Jána Murgaša w 1934 roku. Mężczyzna pochodzący ze wsi Žírany pracował w jednym z lokalnych kamieniołomów, które funkcjonują do dziś. Wracający z nim z pracy kolega relacjonował, że Murgaš "zapadł się pod ziemię" niedaleko góry Žibrica.
Postanowiliśmy przejść śladami Jána Murgaša i sprawdzić, czy pogórze Trybeczu faktycznie jest tak mroczne, jak je malują, oraz, czy – jak śpiewała o nim Marta Bijan – "w lesie zniknąć można".
Žírany, z których pochodził Murgaš, znajdują się w Kraju nitrzańskim, czyli jednej z 8 jednostek administracyjnych, na które podzielona jest Słowacja. Centralnym miastem tego regionu jest Nitra, będąca piątym najludniejszym miastem w państwie (W 2020 roku mieszkało w nim 78 353 osób).
Žírany, z których pochodził Murgaš, to z kolei mała wieś składająca się z paru krzyżujących się ze sobą uliczek, zamieszkana przez 1 376 osób (stan na 2016 rok). Bieda rzuca się w oczy – większość zabudowań mieszkalnych jest w opłakanym stanie, jedynie niektóre domy wyglądają na świeżo wybudowane. Z większości tynk osypuje się płatami.
Wieś wygląda na dość opustoszałą, na ulicy z rzadka widać jakiś przechodniów. Podczas fotografowania okolicy podchodzi do nas jedna z mieszkanek Žíran. Nie musimy jej wyjawiać swoich intencji, od razu domyśla się, w jakim celu przyjechaliśmy. Historii Jána Murgaša nie zna.
Wyprawa na Žibricę śladem Murgaša
Następnie wybieramy się na Žibricę – nie tylko, by na własne oczy zobaczyć, jak wyglądają górskie szlaki w Trybeczu, ale też by przejść śladami zaginionego Murgaša. Na szczyt wchodzimy z Martinem Jančovičem – pracownikiem Państwowej Ochrony Przyrody oraz wykładowcą akademickim.
Na szlaku faktycznie jest
dosyć mrocznie. Nie jest to jednak sprawka nadprzyrodzonych sił, a… pogody.
Dzień jest pochmurny, a od kiedy tylko zaczęliśmy się wspinać, towarzyszy nam
oberwanie chmury, które tylko momentami przechodzi w lekko siąpiący deszcz.
Im bliżej szczytu
jesteśmy, tym bardziej gęsta jest mgła. Szczególnie zjawiskowo wygląda to, gdy
jesteśmy na przestronnej górskiej hali. Martin mówi mi, że
choć to zakazane, miejscowi i turyści często urządzają sobie tu pikniki w
słoneczne dni – najwyraźniej legenda Trybecza (i przepisy parku) im niestraszne.
Próbuję wyobrazić sobie,
jak wyglądałaby okolica, gdyby aura była bardziej sprzyjająca. Domyślam się, że
gęsty las musi wyglądać niezwykle malowniczo, kiedy jesienne słońce oświetla wciąż
jeszcze głównie zielone liście. Słowo "mrok" byłoby wtedy ostatnim, jakie
przyszłoby mi do głowy.
Szlak na Žibricę nie
różni się za bardzo od tych, jakie można spotkać w polskich Tatrach. Chociaż
trasa nie jest szczególnie długa i trudna, należy przyznać, że nie zawsze jest
dobrze oznaczona. Gdyby nie obecność przewodnika, kręte ścieżki mogłyby okazać
się dla nas zdradliwe.
Martin zna Trybecz jak
własną kieszeń. Pytam go, czy jego zdaniem słowackie pogórze faktycznie może
być niebezpieczne dla turystów i czy jest ziarno prawdy w tym, że łatwo się tu
zgubić. Zaprzecza – jego zdaniem większość legend wyrosła na bazie "Szczeliny" Kariki, której sam jako fikcji literackiej jest zresztą fanem. Filmu powstałego
na podstawie powieści nie poleca.
Nie zmienia to jednak faktu, że w Trybeczu można się zgubić – nasz przewodnik sam pewnego dnia natknął się na turystów poszukujących swojego bliskiego. Z jego informacji wynika, że mężczyzny już nie odnaleziono.
Martin (podobnie jak kobieta spotkana w Žíranach) również nie słyszał nigdy wcześniej o zniknięciu Jana Murgaša. Sprawy nie zna także Čabo Villam, właściciel pobliskiego pubu. Chociaż internetowe źródła sugerują, że jest to znane zniknięcie, żadna z zapytanych przez nas w okolicy osób nie ma pojęcia o zaginionym górniku.
Tatrzański trójkąt bermudzki?
Wizyta w Trybeczu uświadomiła nam kilka rzeczy. Słynne zniknięcia, o których można przeczytać na forach internetowych, wcale nie są znane okolicznym mieszkańcom. Być może część z nich jest wytworem nad wyraz płodnej wyobraźni, a reszta stanowi na tyle odosobnione przypadki, że nie są to sprawy w szczególny sposób zaprzątające głowy mieszkańców.
Nie jest też tak, że w Trybeczu nie zaginął nikt. Martin był świadkiem takiej sytuacji, a właściciel
miejscowego pubu powiedział nam o pochodzącej z okolicy kobiecie, która nie wróciła z leśnej
wędrówki.
Takie sytuacje wydają się
mieć jednak miejsce w każdych górach, nie tylko w zachodniej części słowackich
Karpat. Co więcej, nie tylko wokół Trybecza istnieje szereg teorii spiskowych.
W Internecie tak samo jak
na "Słowacki", można się również natknąć na hasło "Tatrzański Trójkąt Bermudzki". Tajemnicze
zniknięcia przypisuje się trudnym szlakom, działaniom tajnych służb w PRL-u,
UFO, a nawet… dziwożonom, czyli słowiańskim boginkom, którym przypisuje się m.in.
porywanie górskich wędrowców.
Ani w górach, ani w
pobliskich wsiach i miasteczkach nie dało się wyczuć przypisywanej tej okolicy paranormalnej
atmosfery. Miejscowi patrzyli na nas z ukosa, gdy pytaliśmy, czy oni sami wyczuwają
jakąś tajemniczą aurę.
Trybecz ujawnił nam się przede
wszystkim jako malownicza górska kraina, która nie została jeszcze zupełnie
opanowana przez turystów. Łowcy sensacji nie znajdą tu raczej nic dla siebie. Poszukiwacze
paranormalnych zjawisk będą rozczarowani, miłośnicy gór i pieszych wycieczek –
zachwyceni.