Michalik: Jeśli TK orzeknie po myśli Manowskiej i PiS, to politycy będą mogli łamać prawo do woli
Eliza Michalik
17 grudnia 2021, 10:34·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 17 grudnia 2021, 10:34
Jest sprawa, o której media mówią bardzo mało, a warto podnieść raban, bo temat wróci w styczniu. Nagrałam o tym film na moim kanale YouTube, a teraz piszę, bo tyle mogę – robić swoje, z nadzieją, że to coś da...
Reklama.
Przedwczoraj przed Trybunałem Konstytucyjnymmiała odbyć się rozprawa w sprawie blokady dostępu do informacji publicznej. Przełożono ją moim zdaniem dlatego, że PiS ciągle negocjuje z UE wypłatę środków na odbudowę po pandemii (oficjalnym powodem było posiedzenie Sejmu), ale to bez znaczenia, bo za chwilę poznamy nowy termin.
Chodzi o sprawę, której bieg nadała pierwsza prezes SN, prof. Małgorzata Manowska, składając w lutym tego roku do TK wniosek kwestionujący kilka przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej i jej podstawowe pojęcia, jak "władza publiczna" czy "osoby pełniące funkcje publiczne".
Zdaniem Manowskiej "obowiązek udostępniania informacji o poczynaniach osób pełniących funkcje publiczne, mających związek z pełnieniem tych funkcji"... narusza prywatność tych osób, a tym samym Konstytucję.
Jednym słowem: chcesz wiedzieć, za co minister płaci pieniędzmi podatników? Czy służbową kartą kredytową zapłacił za perfumy żony? Naruszasz jego prywatność!
Mówiąc wprost: jeśli TK orzeknie po myśli Manowskiej i PiS, a jest duże prawdopodobieństwo, że tak się stanie, obywatele nie dowiedzą się już niczego istotnego o poczynaniach władz publicznych, politycy i urzędnicy będą mogli kraść i łamać prawo do woli, beż żadnej kontroli z zewnątrz, ponieważ dziennikarze i organizacje pozarządowe stracą podstawowe narzędzie do patrzenia im na ręce.
Małgorzata Manowska jest protegowaną Zbigniewa Ziobry, była wiceministrem w rządzie PiS w 2007 roku i mianowaną na to stanowisko przez Ziobrę, szefową Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury, na pierwszą prezes wybrał ją prezydent Andrzej Duda. Wielu prawników podważa legalność jej nominacji w 2018 roku na sędzię Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, więc polityczne wsparcie PiS jest dla niej istotne.
Eksperci z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska ostrzegają, że po będącym po myśli Manowskiej i PiS wyroku TK nie będzie już jasności, kto jest zobowiązany do udzielania komu i o czym informacji publicznej. Wyrok założy kaganiec mediom i cofnie Polskę prawnie do 89 roku.
Na marginesie: sam TK ma problem z jawnością, bo został przez Watchdog Polska pozwany do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu za to, że nie udostępnił informacji o kalendarzu Julii Przyłębskiej.
Oczywiście już dziś jest wiele przypadków odmawiania dziennikarzom informacji, za karę za to, że nie są z prorządowych mediów, tyle że na razie wciąż takie działanie jest bezprawne i można za nie urzędnika ukarać. Po zmianie przepisów pozostanie bezkarny także dlatego, że zniesiona zostanie odpowiedzialność za nieudzielenie informacji.
OKO.press pisało, że wyrok TK może też pomóc Tadeuszowi Rydzykowi, który zasiada na ławie oskarżonych w procesie karnym wytoczonym przez Watchdoga Polska za to, że nie udostępnił informacji publicznej na temat rządowych dotacji dla jego fundacji Lux Veritatis sprzed 2016 roku.
Zgodnie z art. 23 ustawy o dostępie do informacji publicznej bowiem kto wbrew ciążącemu obowiązkowi nie udostępnia informacji publicznej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Ale że właśnie tego przepisu dotyczy istotna część wniosku pierwszej prezes SN, już niedługo problemy Rydzyka mogą się skończyć. Kolejną rozprawę w jego sprawie zaplanowano na koniec stycznia 2022 roku.
Ustawa o dostępie do informacji publicznej działa od 20 lat i jest podstawą polskiej demokracji. Eksperci mówią, że w pełni zaczęła działać kilka lat po jej uchwaleniu, bo tyle trwało, zanim obywatele i dziennikarze nabyli pełnej świadomości swoich praw – tego, że politycy nie są ich panami, tylko sługami. Bez niej w Polsce zapanują ciemności.