– Kiedyś czytałam, że ludzie z pokolenia Z w ciągu życia zmienią pracę 17 razy. Oznacza to, że w jednym miejscu przepracują maksymalnie jakieś dwa lata – mówi Natalia Podgórska, Head of People w Droids On Roids. Zaczął się rok wielkiej rotacji. To źle?
Artykuł jest częścią cyklu "zRÓWNOważeni", którego mecenasem jest InCredibles, program mentoringowy Sebastiana Kulczyka, a partnerem merytorycznym TechToTheRescue, start-up, który technologią stara się rozwiązywać współczesne problemy świata. Założeniem cyklu jest opis podejścia sektora informatycznego do kwestii zrównoważonego rozwoju i odpowiedzialności korporacyjnej.
Przez najbliższe 12 miesięcy będziemy przybliżać Wam tematy związane z szeroko pojętym zrównoważonym rozwojem i odpowiedzialnością biznesu. Poza naszymi artykułami będziemy publikować też wypowiedzi ekspertów, którzy pogłębią opisywane zagadnienia. Na pierwszy ogień idzie temat, który budzi emocje zarówno po stronie firm, jak i pracowników: rotacja. Jak to naprawdę jest z tymi zmianami pracowników, od kiedy faktycznie powinniśmy zacząć się martwić rotacją i jakie są konsekwencje, których pozornie nie widać?
Witam was w rzeczywistości, która stawia poważne wyzwania przed pracodawcami chcącymi zatrzymać pracowników. Tym bardziej, że prawie połowa zatrudnionych w Polsce rozważa zmianę pracy w tym roku.
Zmiany, zmiany
Sam jestem żywym przykładem takiej rotacji. Niedawno zmieniłem miejsce zatrudnienia. Nie żałuję tej decyzji, mimo że poprzednią pracę będę wspominał bardzo miło. Ciężko było jednak wynegocjować lepsze warunki. Poza tym, mimo miejsca na własne projekty i ich wstępnie dobrego przyjęcia, w końcu straciłem wiarę w to, że zostaną kiedykolwiek zrealizowane. Do tego doszło jeszcze kilka innych kwestii i nie pozostało już nic innego, jak tylko zmienić pracę.
– Każda praca może się znudzić, zwłaszcza wtedy, gdy nie daje możliwości rozwoju – mówi mi Kacper, który zmieniał pracę na początku ubiegłego roku. – Dochodzisz do pewnego punktu i wiesz, że już nic więcej tu nie osiągniesz. W niektórych branżach struktury organizacji jest bardzo płaska i ciężko w niej awansować. Wtedy po prostu zmienia się robotę – dodaje.
Co jeszcze popycha nas do "zmiany roboty"? Najczęściej wskazywanym w "Raporcie płacowym" motywatorem przeniesienia się w nowe miejsce jest poziom wynagrodzenia (65 proc.). Podobnie jak w roku ubiegłym, na kolejnych miejscach znalazł się brak możliwości rozwoju (42 proc.) oraz charakter wykonywanej pracy (19 proc.). Niżej uplasowały się aspekty związane z ogólnym dobrostanem i atmosferą w miejscu pracy – nakładem pracy, brakiem work-life balance oraz złymi relacjami z przełożonym. Co dziesiąty pracownik jako jeden z powodów rozważania zmiany pracy wskazał brak możliwości pracy elastycznej, w tym pracy zdalnej.
Czy bać się rotacji?
– Kiedyś czytałam, że ludzie z pokolenia Z w ciągu życia zmienią pracę 17 razy. Oznacza to, że w jednym miejscu przepracują maksymalnie jakieś dwa lata. Rotacja pracowników jest naturalnym procesem i nie należy się jej bać. Zdrowa odmiana potrzebna jest każdej organizacji – twierdzi Natalia Podgórska, Head of People w Droids On Roids. Spółka, w której jest zatrudniona, zajmuje się opracowywaniem aplikacji mobilnych.
– Jeśli chodzi o dobre rzeczy, które rotacja może przynieść firmie, to z pewnością są to świeże pomysły przyniesione do organizacji przez nową osobę. Jej nowe umiejętności, inna perspektywa na dane obszary. Dzięki temu firma może się rozwijać – twierdzi specjalistka ds. HR, HRM Services Marlena Charlińska.
Zdaniem Natalii Podgórskiej, ważne jest, żeby badać każde odejście pracownika, a nie przechodzić nad nim do porządku dziennego. Przede wszystkim warto dobrze poznać powody, dla których ludzie odchodzą. Jej zdaniem sytuacja, w której z firmą żegnają się pracownicy zatrudnieni od trzech, czterech czy pięciu lat, jest zdrowe. W tym czasie zostawili już część siebie w organizacji. Co prawda zabierają ze sobą istotną wiedzę techniczną, ale w okresie największego przypływu własnej motywacji silnie pomogli budować organizację.
– W Droids On Roids obserwujemy wskaźniki rotacji od wielu lat. Dzięki nim jesteśmy w stanie oszacować, kiedy jest dla nas dobra, a kiedy staje się niebezpieczna. Dzięki temu wiemy, w którym momencie musimy się jej baczniej przyglądać – mówi ekspertka.
W jej firmie wskaźnik rotacji wynosi 15 proc.. Oblicza się go dzieląc liczbę osób, które w danym okresie zdecydowały się odejść z firmy przez średnią liczbę pracowników zatrudnionych w tym okresie, a następnie mnoży wynik przez 100. Dla porównania, wg danych Monitora Rynku Pracy, przygotowanych przez Randstad, średni poziom rotacji wśród polskich pracowników w przedpandemicznym roku 2019 wyniósł 22 proc.
Żeby nie było cukierkowo
U pracowników zatrudnionych przez osiem czy dziesięć lat Podgórska zauważa natomiast pewien spadek motywacji. Taka osoba nie jest w stanie wykrzesać z siebie nowych pomysłów. Nie wie też, jak wygląda praca w innych miejscach, dlatego zdarza się, że zmieniając firmę nie potrafi się w niej odnaleźć.
– W starej firmie wyrabiasz sobie jakąś markę – szefowie dobrze cię znają, łatwiej jest u nich zaplusować – mówi Kacper. – Dodatkowo czujesz się pewniejszy, jeśli pracujesz długo w tej samej organizacji. Kiedy powinie ci się noga, od dawna znający cię szef może łagodniej spojrzeć na twoje niedowiezienie sprawy. W nowej firmie musisz za to wyrabiać 300 proc. normy, żeby zdobyć uznanie w oczach nowego pracodawcy. To bywa ciężkie – dodaje.
Natalia Podgórska i Marlena Charlińska w rozmowie z nami podkreślały, że nowi pracownicy wnoszą do firmy świeże myślenie. Mają inną perspektywę, dzięki doświadczeniom z poprzedniego miejsca zatrudnienia. Są także bardziej zmotywowani do działania. Rotacja pracowników niesie jednak ze sobą koszty.
– Koszt odejścia pracownika zatrudnionego przez kilka lat jest naprawdę wysoki – mówi Podgórska. Pracownik odchodzący z firmy zabiera ze sobą wiedzę, doświadczenie. Wraz z jego odejściem próbę wystawiona jest także motywacja innych pracowników – kolegów i koleżanek z pracy.
– Rotację pracowniczą musimy rozpatrywać na różnych poziomach. Jej wadą, z którą musi liczyć się pracodawca, są koszty zatrudnienia nowej osoby. To będą zarówno koszty rekrutacyjne, związane z poszukiwaniem nowego pracownika, jak i te wiążące się z przeprowadzeniem onboardingu. Kolejny minus to czas, jaki potrzebny jest na wdrożenie nowego pracownika do organizacji. Nowa osoba potrzebuje chwili, aby zapoznać się z procesami w firmie, kulturą organizacyjną i jej strukturą – wylicza Charlińska.
Ile to będzie w złotówkach? – To koszt, kilku a nawet kilkunastokrotnej wysokości jego wynagrodzenia. Bywa, że kwoty idą nawet w setki tysięcy złotych – mówi Natalia Podgórska.
Mimo to nasza ekspertka podkreśla, że rotacja jest potrzebna zarówno pracownikowi, jak i pracodawcy. Kluczowym jest, by była taka jak, generalizując, świat przed 2020 r. – "zdrowa".
– Odejścia nigdy nie są łatwe, bo nawet jeśli rozstajemy się w zgodzie i daliśmy sobie tyle, ile mogliśmy, to zawsze pojawiają się w głowie pytania "czy na pewno stworzyłem dobre środowisko pracy". Każde odejście, chcąc nie chcąc, zawsze sprawi, że w głowie innych pracowników zakiełkuje myśl, że może oni też powinni to rozważyć. I tutaj widzę ryzyko, jak sprawić, by przypadkiem względnie normalna rotacja nie przerodziła się w nienormalny exodus – mówi mi menadżer z wieloletnim doświadczeniem, który prosi o zachowanie anonimowości.
I dodaje, że napływ pracowników z zewnątrz jest potrzebny, bo wnosi zupełnie nowy sposób myślenia na te same rzeczy i procesy. – Natomiast warto dbać o to, by nie skoczyć w sytuacji, w której rotacja jest tak duża, że właściwie zajmujesz się tylko onboardingiem i wdrażaniem nowych pracowników, bo starszych powoli zaczyna brakować – mówi.
Wielka Rotacja w Polsce
Na początku stycznia amerykańskie Bureau of Labor Statistics opublikowało dane dotyczące tamtejszego rynku pracy w listopadzie 2021 r. W przedostatnim miesiącu minionego roku z pracy zrezygnowało ponad 4,5 mln Amerykanów. To nowy rekord, jeśli chodzi o liczbę osób porzucających pracę w USA. Do października natomiast odnotowano tam 35 mln wypowiedzeń, z czego ponad 24 mln od kwietnia 2021 roku. Zjawisko przybrało nazwę Big Quit, tłumaczoną na język polski jako Wielka Rezygnacja. Część z nich pozostaje bierna zawodowo.
W zeszłym roku w USA, Wielkiej Brytanii, w całej Unii Europejskiej (w tym w Polsce i nawet w Hiszpanii) liczby nieobsadzonych miejsc pracy przekroczyły te sprzed kryzysu pandemicznego, a w niektórych przypadkach biły historyczne rekordy. Na całym świecie ludzie odczuwają zmęczenie pandemią, szybciej wypalają się zawodowo, a do tego z każdym dniem coraz silniej odczuwają skutki rosnącej inflacji.
Jak wynika z badań firmy Ceridian, prawie 80 proc. Brytyjczyków i Irlandczyków doświadczyło jakiejś formy wypalenia zawodowego. W Polsce natomiast, w porównaniu z rokiem 2020, liczba wyszukań jego objawów w wyszukiwarce Google o 200 proc.. Co więcej, w badaniu Hays Poland z 2021 r. aż 44 proc. respondentów zadeklarowało, że mogłoby zrezygnować z pracy nie mając kolejnej.
Czy to oznacza, że wkrótce masowo rzucimy wszystko i zaczniemy kolonizować Bieszczady?
To bardzo mało prawdopodobne. Zdaniem Andrzeja Kubisiaka, zastępcy dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego głównym czynnikiem różnicującym w tym zakresie nasz rynek od amerykańskiego jest brak odpowiednich zapasów finansowych w gospodarstwach domowych oraz długotrwały i uciążliwy proces zmiany profesji.
A zatem Polaków na bierność zawodową po prostu nie stać. Oznacza to, że rezygnacja z jednej pracy wiąże się z równoczesnym poszukiwaniem nowego zatrudnienia. Kubisiak nazywa to "wielką rotacją". I wielkim wyzwaniem dla pracodawców