Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle zwycięzcą Tauron Pucharu Polski. We wrocławskiej Hali Orbita wicemistrzowie Polski bardzo pewnie pokonali 3:0 (25:20, 25:15, 25:19 ) aktualnych mistrzów Jastrzębski Węgiel. Tym samym zespół z Kędzierzyna-Koźla obronił trofeum zdobyte przed rokiem.
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.
Podobnie jak to miało miejsce w przypadku sobotnich półfinałów, w niedzielę wrocławska Hala Orbita ponownie wypełniła się praktycznie do ostatniego miejsca. Okazja do oglądania siatkówki na najwyższym poziomie w stolicy Dolnego Śląska była przednia, doszło bowiem do rewanżu za wydarzenia chociażby sprzed roku. Wtedy to Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle zwyciężyła w trzech setach (25:20, 27:25, 25:15), nie dając większych szans późniejszym mistrzom Polski. Właśnie w walce o złoto klub z Jastrzębia Zdroju "odbili sobie" klęskę w krajowym pucharze.
Najważniejszym pytaniem było, czy Benjamin Toniutti poprowadzi swój nowy zespół do wygranej nad... byłym pracodawcą. Francuski mistrz olimpijski w sobotnim półfinale wyjątkowo dobrze dogadywał się z rodakiem, Trevorem Clevenot. Przyjmujący JW zdobył 24 punkty, z czego aż sześć blokiem, prowadząc zespół do zwycięstwa 3:2 po thrillerze przeciwko Asseco Resovii Rzeszów.
Niedzielny finał rozpoczął się podobnie jak sobotnie półfinały, od ważnego gestu solidarności z Ukrainą. Szczególnie ciepłe słowa otrzymał ukraiński siatkarz mistrzów Polski Jurij Gladyr, który poczynania kolegów mógł obserwować tylko zza band reklamowych, ze względu na kontuzję, której doznał we Wrocławiu.
Pierwszy set finału zakończył się dokładnie takim samym wynikiem (25:20), jak premierowa partia przed rokiem. Świetnie prezentował się Aleksander Śliwka, najmocniej obciążony w przyjęciu (60 proc. skuteczności) i najlepiej punktujący w meczu - pięć punktów.
Co ciekawe, zliczając pierwszego i drugiego seta, w obu przypadkach wicemistrzowie z Kędzierzyna-Koźla byli w stanie odskoczyć na cztery punkty w tych samych momentach partii (identyczny wynik 16:12). Decydowała o tym przede wszystkim mocna zagrywka, wyraźnie odrzucająca rywali ze Śląska od siatki.
Trener JW Andrea Gardini próbował reagować zmianami, wpuszczając na boisko m.in. atakującego Stephena Boyer czy przyjmującego Rafała Szymurę. Efekty roszad po stronie mistrzów Polski były jednak mizerne, żeby nie napisać, słabe. Po pierwszym secie przegranym do 20, w drugim jastrzębianie polegli wyraźnie 15:25.
W ostatniej odsłonie spotkania, jak się miało ostatecznie okazać, szkoleniowiec JW dostawił do składu jeszcze jeden element. Na boisku pojawił się atakujący Arpad Baróti, mający na swoim koncie również występy w drużynie niedzielnego rywala. Węgier nie odmienił jednak losów finału we Wrocławiu.
ZAKSA nadal imponowała skutecznością pierwszej akcji, a dodatkowo robiła sobie znaczącą przewagę w polu serwisowym. Jastrzębianie nie mieli na to żadnej odpowiedzi, przegrywając mecz w Orbicie do zera w setach.
Dla klubu z Kędzierzyna-Koźla był to dziewiąty triumf w rozgrywkach PP. Wcześniej wygrywali w edycjach: 2000, 2001, 2002, 2013, 2014, 2017, 2019 i 2021.