Do księgarń właśnie trafiły listy, jakie przez lata wymieniali ze sobą kultowi przedstawiciele ruchu bitników: Allen Ginsberg i Jack Kerouac. To kolejna już w tym roku pozycja opowiadająca o amerykańskiej subkulturze hipsterów, która jak się okazuje niewiele ma wspólnego z jego współczesną definicją. Ile w hipsterze prawdziwego hipstera?
„Bitnicy żyli na marginesie jako odszczepieńcy gardzący schematem i modą, jeśli fascynowali się bebopem, to dlatego, że naprawdę ich porywał; jeśli czytali Dostojewskiego, to z tego powodu, że znajdowali w nim prawdę o ciemnej stronie ludzkiej duszy; nosili się niechlujnie dlatego, że żyli w nędzy, a resztki pieniędzy wydawali na używki” – pisze Krzysztof Varga w artykule „Powrót zbuntowanego pokolenia”, który ukazał się w "Gazecie Wyborczej".
„Dzisiejszy hipster zwraca uwagę na swój wygląd, podąża za modą, pojawia się tylko w aktualnie modnych miejscach i nosi aktualnie modne oprawki okularów, nawet jeśli tak naprawdę szkła w nich to zerówki, musi być estetyczny i szczupły, nie może być za stary, jego rower musi być zaś stary albo przynajmniej dobrze taki udawać. Współczesny hipster jest uosobieniem najgorszego snobizmu, a zarazem, udając kogoś twórczego, jest niebywale wręcz odtwórczy. Hipsterzy Kerouaca twórczą wolność, także od wszelkich mód, stawiali ponad wszystko. Dzisiejszy hipster pojawia się w modnej kawiarni i pochylony nad laptopem firmy Apple udaje, że pracuje nad ważnym projektem, choć cała jego aktywność twórcza to wpisy na Facebooku. Jest wyłącznie żałosną parodią hipsterów, z którymi pili i słuchali jazzu Kerouac i Ginsberg” - kontynuuje pisarz.
Moda na beat
Gorzka obserwacja współczesnej kultury hipsterów wydaje się wyjątkowo trafna w ostatnim czasie, kiedy o bitnikach znów jest głośno. Wiosną w kinach można było oglądać „Skowyt”, film oparty wokół słynnego poematu Allena Ginsberga, jesienią premierę miała ekranizacja kultowej powieści Jacka Kerouaca „W drodze”, a niedawno do księgarni trafiły listy, które przez lata wymieniali ze sobą ci dwaj autorzy. Co ciekawe, większość tych dzieł została okrzyknięta w mediach „hipsterskimi”. Co jednak ma współczesny przedstawiciel tej subkultury ma ze swojego pierwowzoru? Jak się okazuje niewiele.
Z definicji, jaką w swojej książce „Wyż nisz” podaje Bartek Chaciński można wyczytać, że współczesny hipster to nonszalancki wyjadacz miejski, dla którego „mieć” dużo ważniejsze jest niż „być”. Można go poznać po oryginalnym stroju, niszowych zainteresowaniach i niechęci do przyznania się do swojego hipsterstwa. Z grubsza ubiera się w American Apparel, czyta kanadyjski magazyn „Vice” i chodzi na koncerty zespołów, o których nikt wcześniej nie słyszał. To, co łączy go z pierwowzorem, to tylko nazwa i wyczucie na „hajp”.
Wszystko na sprzedaż
– W ostatnich dwóch dekadach możemy obserwować zjawisko postsubkultur, które polega na tworzeniu się grup społecznych nie opartych o konkretną ideologie – tłumaczy Mirosław Pęczak, socjolog zajmujący się subkulturami. – Dawniej subkultury rodziły się z buntu przeciw systemowi czy konfliktu pokoleń. Dziś więcej w nich wyrachowania i snobizmu, niż autentycznego przeżycia. W oryginalnym znaczeniu hipster to wyrzutek, który neguje wszelkie wartości i sprzeciwia się konsumpcyjnemu podejściu do życia. Sami bitnicy nazywali siebie straconym pokoleniem, niepokornym i niezależnym. Nie można tego powiedzieć o współczesnych hipsterach, którzy są wręcz zaprzeczeniem tego, czym był hipsteryzm w latach 50. W końcu dziś jest to jedynie styl, który każdy może sobie kupić, niezależnie od przekonań – tłumaczy socjolog.
Rzeczywiście, pojęcie „hipster”, którym kilka lat temu zachłysnęły się media, odnosi się głównie do stylu. Hipstera poznaje się po zaroście, markach ubrań i ostrym kole w rowerze. Czasem wspomina się o wspólnych zainteresowaniach muzycznych czy filmowych. W rzeczywistości jednak najłatwiej poznać hipstera po tym, że nie chce nim być.
Oni, czyli kto?
Czy jednak grupa społeczna, która z założenia opiera się na nie utożsamiających się ze sobą jednostkach, może w ogóle być subkulturą?
– Wydaje mi się, że to pewne medialne nadużycie – mówi Pęczak. – Z moich obserwacji wynika, że jest to zjawisko bardziej wirtualne, niż realne. Dlatego też wszelkie porównania obecnych i tych oryginalnych hipsterów z założenia wydają mi się zbędne. Grupa modnej młodzieży, którą ktoś, kiedyś przypadkiem nazwał hipsterami, nie tylko nie ma nic wspólnego z bitnikami, co nawet nie chce mieć. To, co określa współczesne subkultury, to niechęć do umundurowania. Wszelkie więc próby wpisania ją w jakąś definicję, u podstaw mijają się z celem - dodaje autor "Małego słownika subkultur młodzieżowych".
Moda na bitników to jedna z tysiąca mód, które ostatnio poruszyły młodych ludzi. Równolegle z czytaniem "Skowytu" Ginsberga i oglądaniem "W drodze", słuchają oni punk rocka i zachwycają się filmami Wesa Andersona. Trudno w tej mieszaninie znaleźć jeden wspólny mianownik. Hipsterskie na pewno nie jest to, co tworzyli bitnicy, a po prostu to, o czym dawno już nikt nic nie mówił. Wczoraj modsi, dziś bitnicy, a jutro?