Przepaść dotyczy nierozumienia Rosji. – W miarę upływu wojny to będzie się jeszcze pogłębiać – przewiduje w rozmowie z naTemat prof. Roman Kuźniar. Trzy miesiące temu, gdy Rosja dokonała inwazji na Ukrainę, wszyscy potępiali agresję. Dziś, po tylu tygodniach bombardowań, mordów, gwałtów i grabieży nagle słyszymy, że może trzeba pozwolić Putinowi wyjść z tego z twarzą. Szok. Komu najbardziej by na tym zależało?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Według prezydenta Francji rozmowy pokojowe z Rosją trzeba przeprowadzać w taki sposób, aby Rosja nie czuła się upokorzona. Propozycja sprzed kilku dni wywołała oburzenie
Podobnie było ze wypowiedzią byłego premiera Włoch. Silvio Berlusconi uważa, że Europa powinna nakłonić ukraińskich polityków do zaakceptowania żądań Władimira Putina
– My to widzimy inaczej. Doskonale wiemy, że Rosja jest krajem bandyckim do końca i danie im szansy wyjścia z twarzą to gwarancja recydywy. Oni tego na Zachodzie nie rozumieją – mówi prof. Roman Kuźniar.
W niektórych krajach to kompletnie nie do pomyślenia. Takie rozumowanie wywołuje szok i niedowierzanie. Pozwolić Putinowi wyjść z twarzą z tych trzech miesięcy bestialskiego okrucieństwa, mordów na dzieciach, aktów ludobójstwa i zrównywania z ziemią ukraińskich miast? Brzmi jak niedorzeczna, surrealistyczna myśl.
Trzy miesiące temu chyba nikt nie spodziewał się, że takie rozważania w ogóle będą brane pod uwagę. Że prezydent Francji będzie za tym, by w czasie przyszłych negocjacji pokojowych nie upokarzać Rosji. Że takie sygnały i wnioski mogą płynąć z Włoch, czy Niemiec i że w ogóle komukolwiek coś takiego przyjdzie do głowy. A Rosja dziś znów będzie dzielić Europę jak za starych czasów.
A jednak. O ewentualnym przyzwoleniu na "zachowanie twarzy" przez Putina co najmniej od tygodnia słychać z różnych stron, co wzbudza grozę pewnie nie tylko w Ukrainie i Polsce, bo już zaprotestowała także m.in. Wielka Brytania. "Nie zgadzam się z tą linią drogi wyjścia. Putin musi przegrać na Ukrainie, a my musimy zobaczyć jej przywróconą suwerenność i integralność terytorialną" – oświadczyła szefowa brytyjskiego MSZ Liz Truss.
U nas wywołało to komentarze z obu stron sceny politycznej i duże wzburzenie w mediach społecznościowych.
Zapytano go o wrażenie, czy Zachód nie zaczyna dogadywać się z prezydentem Rosji. – Określę to tak: mam nadzieję, że mam mylne wrażenie, że tak jest – odpowiedział.
Paweł Kowal, były wiceszef MSZ, znawca spraw wschodnich, komentował zaś na Twitterze: "Dużo sygnałów z Niemiec i Włoch, że coraz mocniejsza narracja, że "trzeba dać Putinowi wyjść z twarzą". Takie podejście to demolka bezpieczeństwa w Europie i rządów prawa między narodami".
Były prezydent Aleksander Kwaśniewski podkreślił z kolei w rozmowie z Euractiv.pl: "Koniec tej wojny nastąpi, gdy Putin twarz straci, a nie ją ochroni". Również, jak powiedział, w oczach swoich rodaków.
– Macrona zapytałbym "No dobrze, zachowanie twarzy – ale co to oznacza?". Że zwalniamy Putina i jego ekipę z odpowiedzialności za zbrodnie wojenne? Dajemy mu immunitet w tej sprawie? Nie żądamy od Rosji reparacji wojennych, czyli udziału w funduszu odbudowy, który mógłby pomóc Ukrainie?" – pytał Kwaśniewski.
Premier Mateusz Morawiecki: – Słyszę, że są zakusy na to, żeby pozwolić Putinowi znaleźć bezpieczne miejsce i zachować twarz na arenie międzynarodowej. Jak można powiedzieć coś takiego?
Na Zachodzie nie rozumieją
W Polsce tego nie rozumiemy. Mamy inną historię, doświadczenia, położenie i zupełnie inne widzenie Rosji oraz zagrożeń płynących z jej strony. Ale gdzieś daleko, na krańcach Europy Zachodniej?
– Niektórzy na Zachodzie – niektórzy w Niemczech, we Francji, ale też takie głosy pobrzmiewają w dyskursie amerykańskim – chętnie zgodziliby się z tym, by Ukraina odpuściła, że trudno, darujmy już Rosji, będzie jakiś pokój. Wtedy z całą pewnością nie ma szybkiego powrotu do tego, co było, to jest niemożliwe. Natomiast mamy odstępowanie od najbardziej ostrych sankcji – mówi naTemat prof. Roman Kuźniar, politolog, były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Akademii Dyplomatycznej MSZ
– Ta wojna kosztuje nie tylko Ukraińców, ale także nas, wszystkich, którzy są po stronie Ukrainy. Trzeba powiedzieć bardzo wyraźnie: na Zachodzie nie są gotowi ponosić takich kosztów jak my, ponieważ są w innym miejscu. Dla Francji ta wojna jest dalej niż wojny, które toczą w Afryce. Wojna w Europie Wschodniej? To jakaś egzotyka, to jest daleko, zwłaszcza że po drugiej stronie jest Rosja, do której Francja ma słabość – podkreśla.
I dodaje: – My to widzimy inaczej. Dla nas wyjście z twarzą to przepustka do recydywy. Doskonale wiemy, że Rosja jest krajem bandyckim do końca i danie im szansy wyjścia z twarzą to gwarancja tej recydywy. Oni tego na Zachodzie nie rozumieją.
"Nie powinniśmy szukać wyjścia dla Rosji, a Macron robi to na próżno" – zareagował na to Wołodymyr Zełenski. W wywiadach podkreślał, że nie ma opcji, iż jego kraj zgodzi się na spełnienie warunków, jakie stawia Moskwa.
– Niektórzy europejscy przywódcy mówią, że trzeba znaleźć drogę do Putina. Ale zrozumcie: my tej drogi szukaliśmy od lat, a teraz na tych drogach leżą zwłoki naszych obywateli – mówił.
Ze strony Macrona padły też słowa o tym, by nie upokarzać Putina w czasie rozmów pokojowych. – I w tym momencie żadna ze stron nie powinna być upokarzana ani wykluczana, jak to miało miejsce w przypadku Niemiec w 1918 roku – cytowano prezydenta Francji.
Z kolei były premier Włoch Silvio Berlusconi stwierdził w rozmowie z "Corriere della Sera": "Uważam, że zjednoczona Europa musi złożyć propozycję pokojową, starając się skłonić Ukraińców do zaakceptowania żądań Putina".
Ilu przeciętnych Francuzów czy Włochów może dziś tak myśleć? Albo ilu Niemców? Kanclerz Niemiec nie powiedział tego tak jak Macron, ale i tak jego polityka odbierana jest tak, że analitycy także w Polsce zastanawiają się, czy obu zależy na zwycięstwie Ukrainy.
I widać, jaka wciąż jest przepaść w rozumieniu Rosji.
Przepaść w rozumieniu Rosji
– To jest przepaść mentalna. W wielu kręgach zachodnich jest głębokie niezrozumienie Rosji i to jest podstawowy problem. Z różnych względów – historycznych, czy geopolitycznych – uznajemy jej specjalne prawa, ale to nie jest ten moment, bo dziś mamy sytuację czarno-białą, skrajnie spolaryzowaną, a oni tego nie rozumieją – mówi prof. Kuźniar.
Dodaje, że ten podział będzie się pogłębiać w miarę upływu wojny i ograniczenia celów przez Rosjan, którzy już nie idą w tej wojnie na całość.
– Ale nie ma silnej granicy geograficznej. Granica przebiega w umysłach. W Niemczech, czy we Francji jest wiele głosów, które doskonale rozumieją, jakim zagrożeniem jest Rosja. Widać też elementy otrzeźwienia w Europie Zachodniej. Ale również niemało jest osób, które przykładają do tego inną miarę i wagę – podkreśla.
Roman Kuźniar opublikował dwie analizy o Rosji i obecnego podejścia do niej w UE w "Rzeczpospolitej". Jedną o tym, że Europa musi się zaszczepić na wirus rosyjski, który – tak jak pandemiczny – bez szczepionki będzie powracał.
"Znając naturę rosyjskiej polityki, możemy być pewni, że nawet po strategicznej porażce w wojnie z Ukrainą (co już właściwie ma miejsce) Moskwa nie zaprzestanie prób rozkładania od wewnątrz i osłabiania Zachodu" – napisał.
Druga analiza dotyczy syndromu sztokholmskiego i tego, jak niektóre państwa Zachodu wpatrzone są w oprawcę.
"W rozumowaniu Macrona tkwi fundamentalny błąd popełniany przez Zachód wobec Rosji od zakończenia zimnej wojny i upadku Związku Sowieckiego. Rosja, choć była prawnym sukcesorem ZSRR, nie tylko nie poniosła żadnych konsekwencji za gigantyczne zło wyrządzone przez to komunistyczne imperium swoim sąsiadom, ale jeszcze otrzymała od Zachodu liczne przywileje. Niektórzy zachodni przywódcy na wyprzódki starali się ulżyć jej ciężkiej niedoli, która polegała na tym, że nie mogła nadal swych sąsiadów ciemiężyć" – czytamy w analizie.
– Jeśli chodzi o syndrom sztokholmski, są to przede wszystkim Niemcy i Francja. Natomiast w przypadku innych państw chodzi o interesy i brak zagrożenia ze strony Rosji. Dla nich Rosja nie jest fizycznym zagrożeniem – mówi politolog. Tu wymienia zwłaszcza Włochy i Austrię.
Ale żeby brać pod uwagę wyjście z twarzą dla człowieka, którego Międzynarodowy Trybunał Karny chce ścigać za zbrodnie wojenne? Trudno pojąć, że ktoś mógłby tego nie rozumieć.
Dla mnie sugerowanie pewnych rzeczy związanych z ustępstwami dotyczącymi naszej suwerenności na rzecz zachowania twarzy Putina jest niezbyt słuszne. Nie jesteśmy gotowi, aby coś dla kogoś uratować i stracić przez to nasze terytoria