
Byliśmy znikąd – nie mieliśmy nic, i dopiero w którymś momencie, dzięki pomysłom i ciężkiej pracy, doszliśmy do etapu, na którym jesteśmy obecnie. Może to nieskromnie zabrzmi, ale w organizacji pracy charytatywnej stajemy się wzorem dla przedstawicieli biznesu. To cieszy ogromnie.
- Nasza akcja świąteczna jest mała, trafiamy do konkretnych szkół, nie dysponujemy takimi budżetami jak Stowarzyszenie Wiosna. Zauważam jednak, że gdy w którąś z akcji zaangażujemy celebrytę, od razu zainteresowanie pomocą wśród darczyńców rośnie – mówi Rafał Tuchanowski, dyrektor małej Fundacji Pomocy Dzieciom i Młodzieży „Uwolnij marzenia”. Do swoich akcji angażował już m.in. Artura Barcisia, Wojciecha Malajkata czy Michała Milowicza.
Bez celebryty ani rusz, i to nie tylko na polskim podwórku – przykłady kampanii pomocowych wspartych przez takie sławy jak Shakira, Sean Penn czy Angelina Jolie pokazują, jak wiele dobrego można osiągnąć, gdy w grę wchodzi znana twarz i towarzyszący jej szum medialny. Tam, gdzie go nie ma, trudno o dotacje. Na rynku organizacji pozarządowych pojawia się konkurencja.
Nie nazwałabym tego konkurencją, raczej zdrową walką o siebie – każdy robi, co tylko może, by jak dotrzeć do jak najszerszej grupy ludzi.
Między organizacjami pozarządowymi nie ma na pewno konkurencji wprost, ale w gorących okresach – takich jak przedświąteczny - obowiązuje mobilizacja: wszystkie ręce na pokład.