nt_logo

Zmniejszenie śladu cyfrowego wymaga pracy i współpracy. Bez dobrego prawa niewiele się zdziała

Konrad Bagiński

17 czerwca 2022, 15:10 · 3 minuty czytania
Im więcej działań przenosimy do internetu i na serwery, tym bardziej oszczędzamy czasu i pieniędzy. Na razie, bo przy okazji zaśmiecamy internet gigabajtami niepotrzebnych danych, pożerających energię i zasoby. Ograniczenie tego wpływu stanie się niedługo pilną koniecznością.


Zmniejszenie śladu cyfrowego wymaga pracy i współpracy. Bez dobrego prawa niewiele się zdziała

Konrad Bagiński
17 czerwca 2022, 15:10 • 1 minuta czytania
Im więcej działań przenosimy do internetu i na serwery, tym bardziej oszczędzamy czasu i pieniędzy. Na razie, bo przy okazji zaśmiecamy internet gigabajtami niepotrzebnych danych, pożerających energię i zasoby. Ograniczenie tego wpływu stanie się niedługo pilną koniecznością.
Każdy ruch w internecie zostawia ślad cyfrowy. Jego ograniczenie nie jest sprawą łatwą. Marvin Meyer / Unsplash

- Cyfrowa świadomość Polaków obejmuje wiele kwestii, ale bezpieczeństwo nie jest naszą mocną stroną. To nie jest zresztą tylko problem naszego kraju - pojęcie śladu cyfrowego nie jest na razie szeroko znane i rozpropagowane. Tym trudniej ograniczać ślad cyfrowy oraz węglowy. Dobrze więc, że za minimalizowanie tych zjawisk biorą się same firmy - mówi naTemat.pl Hubert Gieliński, socjolog.

Dodaje, że nie jest tu specjalnie istotna motywacja, ważniejszy jest efekt. Bo nawet jeśli firmy i instytucje będą kierowały się wyłącznie kwestią oszczędności, to i tak wyjdzie to wszystkim na dobre. A jeśli motywem będzie cyfrowa ekologia, to i tak uda im się dzięki temu oszczędzić.

- Trzeba też pamiętać, że same inicjatywy przedsiębiorstw, koncernów czy instytucji nie wystarczą. Władze muszą stworzyć jasne, przejrzyste przepisy nawet nie umożliwiające, ale nakazujące minimalizowanie śladu cyfrowego, najlepiej z systemem zachęt - mówi Gieliński.

Praktyka pokazuje, że prawo ma olbrzymie znaczenie dla istnienia i wielkości śladu węglowego.

- To nie kwestia etyki, a odpowiedzialności firmy za dane, którymi gospodaruje. To przede wszystkim poprawne wdrożenie polityki zarządzania danymi i przejrzystość regulaminów. Inną kwestią jest ile osób tak naprawdę czyta regulaminy, z których często można się dowiedzieć czy firma monetyzuje dane, którymi dysponuje. RODO podkreśla właśnie konsekwencje i odpowiedzialność, która się z tym wiąże - mówi Aleksandra Owczarek z Packhelp.

Cyfrowy ślad generowany przez przeciętnego człowieka to znacznie więcej niż nadmierne udostępnianie informacji na Facebooku. Śledzenie swoich danych tworzonych przez działania typu zakupy online, rozrywka i zwykłe surfowanie w Internecie wykracza daleko poza możliwości większości ludzi. Co więcej, organizacje, które przechowują nasze dane, są stale zagrożone przez cyberprzestępców, którzy te dane chcą ukraść.

Dane to biznes

Warto również zauważyć, że w grę wchodzą też olbrzymie pieniądze. Wiele podmiotów (działających legalnie) zarabia krocie na wyłapywaniu cyfrowych śladów i sprzedawaniu tych danych innych firmom. Strony internetowe, dostawcy Internetu i brokerzy danych, rejestrują zachowanie internautów, łączą wiele źródeł i tworzą wirtualne profile użytkownika. Następnie sprzedają profil reklamodawcom, którzy bombardują "ofiarę" wiadomościami i reklamami. Im bardziej szczegółowy profil, tym jest on cenniejszy dla reklamodawców.

Według danych organizacji Irish Council on Civil Liberties (ICCL) cyfrowa tożsamość internauty jest licytowana przez reklamodawców w czasie rzeczywistym za każdym razem, kiedy trafia na stronę wyświetlającą reklamy. Przeciętnemu Amerykaninowi zdarza się to 747 razy dziennie, zaś Europejczykowi 376 razy dziennie. Dlaczego "tylko" tyle? Bo w Europie działają o wiele skuteczniejsze warunki prywatności narzucone przez RODO.

Jak wynika z raportu ICCL jedynie w Stanach Zjednoczonych oraz Europie firmy zajmujące się licytacją w czasie rzeczywistym zarobiły w ubiegłym roku 117 miliardów dolarów. Zauważmy, że badanie nie objęło innych części świata i dotyczyło tylko sieci reklamowych Google i Microsoft, pomijając Amazona i Facebooka.

Jak mierzyć ślad cyfrowy?

Na fakt, że ograniczanie śladu cyfrowego (oraz powiązanego z nim śladu węglowego), jest zagadnieniem szerokim i wielowątkowym, zwracają też uwagę naukowcy.

- Dotychczasowe wskaźniki i znane nam pojęcia są niewystarczające do tego, by określić wpływ transformacji cyfrowej firm na środowisko naturalne, kształt społeczeństw czy stan gospodarki. Dopiero dokładna parametryzacja pojęcia pozwoli je zbadać, przeanalizować, a dzięki temu poznać wpływ działań technologicznych firm na ich otoczenie i planetę. Dlatego konieczne jest zdefiniowania pojęcia "zrównoważony ślad cyfrowy" i określenia wskaźników śladu cyfrowego, które należałoby objąć badaniem - twierdzi rektor Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, prof. Piotr Wachowiak.

- Choć technologie wydają nam się neutralne, o tyle ich użycie już takie nie jest – w rękach człowieka mogą służyć różnym celom. Aby świadomie je projektować, zarządzać nimi i ich wpływem na ludzi i otoczenie musimy po pierwsze mieć świadomość ich oddziaływania, po drugie - zacząć w jakiś sposób to mierzyć - dodaje Konrad Ciesiołkiewicz, dyrektor komunikacji korporacyjnej i CSR, Orange Polska.

Wyjaśnia, że ślad cyfrowy to właśnie próba ujęcia tego zagadnienia w pewne ramy metodologiczne.

- Naszym celem jest znalezienie narzędzi do tego, aby maksymalizować pozytywny wpływ cyfrowy, a niwelować ten negatywny. Dla firmy, która, jak my, udostępnia nowe technologie, jest to niezwykle ważne wyzwanie – tłumaczy Ciesiołkiewicz.