Kojarzycie ten moment z dzieciństwa tuż przed rozpakowaniem prezentu urodzinowego? Przyglądacie się mu, podziwiacie wspaniałe opakowanie i nie możecie się doczekać, co jest w środku. Niesamowita sprawa, prawda? Identyczne jest pierwsze wrażenie, kiedy ma się styczność z Rolls-Roycem Ghostem w wersji Black Badge.
My mieliśmy ten przywilej i szczęście, że mogliśmy przeżyć taki moment, który w sumie trwał o wiele dłużej. Dostaliśmy Ghosta na kilka godzin, żeby pojeździć nim po pięknych ulicach Budapesztu oraz zrobić kilka okrążeń na słynnym torze Hungaroring. Jakie mieliśmy wrażenia? Tego nie da się opisać w jednym zdaniu, ale być może uda nam się to zrobić w całym artykule.
W tej czerni można się zakochać
Ale od czego zacząć? Może od tego metaforycznego "opakowania". Ghost Black Badge to nadal majestatyczna limuzyna, której długość nadwozia przekracza 5,5 metra, a rozmiar osi wynosi prawie 3,3 metra. Ale ten samochód to o wiele więcej niż luksus. Rolls-Royce tchnął w niego niezwykłą lekkość i sportowego ducha, chociaż Ghost Black Badge sportowym autem nie jest.
Jak każdy Rolls ma przede wszystkim przyciągać uwagę i robi to bezbłędnie. Dech w piersiach zapiera już sam widok jego karoserii, która dostępna jest w "najgłębszym w całej branży motoryzacyjnej" czarnym kolorze.
"Mrocznego" charakteru temu modelowi Ghosta dodaje zastosowanie specjalnego elektrolitu chromu, który pokrył m.in. legendarną figurkę na masce auta – Spirit of Ecstasy oraz grill. Chrom na tych elementach ma zaledwie jeden mikrometr grubości, czyli znacznie mniej niż wynosi grubość ludzkiego włosa.
Ciekawostka: Podobno decyzja o "przyciemnieniu" Spirit of Ecstasy była jedną z najbardziej kontrowersyjnych i najdłużej rozważanych podczas projektowania Ghosta Black Badge.
Ale czarny kolor karoserii można przełamać. Wystarczy wybrać jeden z 44 tys. innych odcieni zaprojektowanych przez producenta. I tak nasz Ghost Black Badge może mienić się na różowo lub niebiesko.
Jeśli jednak nie spodoba nam się żaden z 44 tysięcy odcieni, to możemy zaprojektować swój i zastrzec go, żeby nie trafił na żadne inne auto. Kto bogatemu zabroni? Jak powtarzają inżynierowie Rolls-Royce'a "sky is the limit", czyli są oni nastawieni na spełnienie każdej zachcianki swoich klientów.
Uwagę przykuwają także 21-calowe felgi Ghosta Black Badge wykonane z kompozytów z gamy Bespoke. Obręcz każdego koła jest wykonana z 22 warstw włókna węglowego, układanych w trzech kierunkach. Całość została wzmocniona aluminium lotniczym oraz tytanem.
Drewna w środku tyle nie ma, ale i tak jest...
I w końcu nadchodzi ten moment, kiedy rozpakowujemy nasz niezwykły prezent. W przypadku Ghosta Black Badge od samego początku można po prostu zaniemówić, bo Rolls-Royce w środku auta dokonał naprawdę niesamowitych rzeczy. Pierwszą różnicą, która rzuca się w oczy, to rezygnacja z drewna na rzecz włókna węglowego. Ale nie martwcie się, bo jest to specjalnie "utkane" włókno węglowe, dzięki czemu uzyskano niesamowitą fakturę i wzory.
Jeśli jesteśmy już przy gwiazdach, to oczywiście należy obowiązkowo spojrzeć i popodziwiać trochę ręcznie wykonaną podsufitkę, na której zobaczycie ponad 90 tys. laserowo wygrawerowanych kropek. Ich ułożenie może być przypadkowe lub planowe. Pracownicy Rolls-Royce'a mogą ułożyć wam na "suficie" konkretną konstelację lub widok na konkretny wycinek gwieździstego nieba. No bo dlaczego nie?
Nasz testowy Ghost Black Badge miał skórzaną tapicerkę w kolorze pomarańczowym, ale każdy przyszły posiadacz tego samochodu może w dowolny sposób zaaranżować jego wnętrze.
Co ciekawe, w porównaniu do zwykłego (tak, wiem jak to dziwnie brzmi) Ghosta drugiej generacji kierownica wersji Black Badge skurczyła się i stała się bardziej masywna. To jeden z elementów, które sprawiają, że nowy Rolls-Royce jest bardziej drapieżny.
Ale nadal Ghost Black Badge nie traci ani grama ze swojego luksusowego sznytu. Pod nogami mamy dywaniki z wełny merynos, fotele posiadają funkcje masażu, w podłokietniku rozdzielającym tylną kanapę ukryta jest lodówka z kieliszkami oraz szampanem – żyć nie umierać.
Prowadzenie? Jakby płynęło się luksusowym jachtem... po drodze
Początkowy strach wynikający z prowadzenia wartego prawie 3 mln zł dosyć dużego i niezwykle luksusowego samochodu po wąskich uliczkach Budapesztu bardzo szybko mija. Po 10 minutach jazdy Ghost Black Badge staje się bardzo kompaktowym i dziecinnie prostym w prowadzeniu autem – mimo swoich gabarytów jest bardzo zwrotny.
Mało tego, jego zawieszenie, pomimo wprowadzonych modyfikacji i utwardzenia, nadal powoduje, że ma się wrażenie, jakby płynęło się po drodze. Nie czuć żadnego wyboju i dziur w asfalcie.
A jak jeździ po torze?
No cóż... obłędnie. A to za sprawą zmodyfikowanego silnika V12 o pojemności 6,75 litra. Inżynierowe dodali mu dodatkowe 29 koni mechanicznych do równych 600, przez co moment obrotowy tego auta wzrósł do 900 Nm. Ponadto ośmiobiegowa automatyczna skrzynia biegów przekazuje napęd na wszystkie cztery koła.
Ale to nie koniec, bo Ghost Black Badge posiada "magiczny przycisk". I nie, nie jest to przycisk zmieniający tryb jazdy na sportowy. Widnieje na nim napis "Low", co mogłoby sugerować niższe przełożenie skrzyni biegów. Ale nie tylko. Jego naciśnięcie sprawia, że cichy i poruszający się z gracją Rolls-Royce zmienia się w dziką i głośną bestię.
Pedał gazu staje się ostrzejszy, silnik ryczy wniebogłosy, a zmiany biegów są szybsze i bardziej zdecydowane. Na Hungaroringu mogliśmy sprawdzić te modyfikacje podczas prawdziwego, rajdowego startu. Wciśnięcie pedału gazu w trybie "Low" powoduje, że wbija nas w aksamitny i wygodny fotel, a samochód błyskawicznie, bo w 4,5 sekundy, jedzie już 100 km/h. Osiągnięcie niemal 200 km/h na prostej startowej na węgierskim torze nie było trudnym zadaniem.
Rolls-Royce Ghost Black Badge jest niesamowitym samochodem. To idealne połączenie luksusu, klasy, stylu oraz wyrafinowania z lekką nutą świeżości w postaci wprowadzonych modyfikacji.
Niektórzy mogą narzekać na te zmiany, że utwardzone zawieszenie i sportowe atrybuty są zbyteczne, ale naszym zdaniem to ciekawy dodatek. Zawsze przecież, kiedy zatęsknimy za klasycznym Rollsem i luksusem, możemy posadzić za kierownicą szofera, a samemu usiąść na tylnej kanapie z kieliszkiem szampana.