Były prezydent Niemiec Joachim Gauck.

Po II wojnie światowej pacyfizm stał się jedną z podstaw niemieckiej demokracji. Rząd RFN uparcie stronił od poważniejszego angażowania Bundeswehry w wybuchające na świecie konflikty, a potężny przemysł zbrojeniowy odmawiał dostaw w rejony trwających starć, nawet jeśli broni potrzebowali sojusznicy. Teraz nastroje po zachodniej stronie Odry się jednak zmieniają. Potwierdza to najnowszy wywiad, którego udzielił były prezydent Niemiec Joachim Gauck.

REKLAMA

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

  • Niemcy coraz częściej porzucają "tradycyjne" poglądy pacyfistyczne
  • W świetle wojny w Ukrainie tę postawę pochwala Joachim Gauck
  • Były prezydent RFN wyznał, że zrewidował własne poglądy
  • Były prezydent RFN o "błędnym pacyfizmie"

    Joachim Gauck to w Niemczech jeden z najważniejszych żyjących autorytetów. Jako luterański pastor w czasach NRD wspierał antykomunistyczną opozycję, w latach 90-tych kierował rozliczającym smutną przeszłość Federalnym Urzędem ds. Akt Stasi, w 2012 roku został natomiast pierwszym bezpartyjnym prezydentem Republiki Federalnej Niemiec. Do dziś z jego słowami liczą się zarówno chadecy, socjaldemokracji, jak i zieloni.

    Nic więc dziwnego, że sporym echem odbił się wywiad, którego były prezydent na antenie stacji ZDF udzielił Markusowi Lanzowi. Joachim Gauck przyznał, iż wybuch wojny w Ukrainie i jej konsekwencje zmusiły go do rewizji poglądów pacyfistycznych. Polityk ocenił, że trwanie przy takich przekonaniach wynika ze szlachetnych pobudek, ale w tych czasach może okazać się po prostu naiwnością.

    W rozmowie z Lanzem ostrzegł on przed "błędnym pacyfizmem". – To podejście, które nie prowadzi do dobra, a cementuje dominację niegodziwców, zbrodniarzy i nieludzkich postaci – stwierdził Gauck. Były prezydent RFN podkreślił, że pacyfizm nie może oznaczać "poddania się przed ludźmi pozbawionymi skrupułów". – Człowiek pozbawiony skrupułów nie zadaje sobie pytania, czy jest słusznym chwytanie za broń w celu wyegzekwowania swoich roszczeń – wskazał.

    Gauck skrytykował tych, którzy "nie chcą brudzić sobie rąk" zdecydowanymi decyzjami wobec agresora. Jego zdaniem, w ten sposób zatwardziali pacyfiści "zdradzają podstawowe wartości, które pozwoliły im żyć tak, jak żyją".

    Kiedy prowadzący zasugerował, że cześć Niemców sceptycznych wobec zaangażowania w wojnę w Ukrainie zmieniłaby zdanie, gdyby ostrzeliwano Berlin, 82-letni Joachim Gauck oznajmił, iż sam sięgnąłby po broń, gdyby zaszła taka potrzeba. Zauważył on jednak "zdumiewającą" zmianę, jak zaszła w świadomości niemieckiego społeczeństwa, które deklaruje dziś zwiększoną gotowość do obrony ojczyzny i popiera gigantyczne nakłady na zbrojenie.

    Zeitenwende, czyli jak Niemcy budują największą siłę NATO w Europie

    Jak wielokrotnie informowaliśmy w naTemat.pl, w pierwszych tygodniach po rosyjskiej inwazji na Ukrainę kanclerz Olaf Scholz zarządził tzw. Zeitenwende w niemieckiej polityce obronnej. W praktyce oznaczało to utworzenie w ekspresowym tempie nowego, wartego 100 mld euro budżetu na modernizację niemieckiej armii.

    Na początku czerwca nad konkretnymi już przepisami zagłosowały Bundestag i Bundesrat. W ten sposób do realizacji przeszedł plan, który zakłada uczynienie z Bundeswehry najpotężniejszej siły NATO w Europie. Kluczowi gracze Sojuszu Północnoatlantyckiego planują w związku z tym przerzucić na barki Niemców znaczną część związanych z europejskim bezpieczeństwem obowiązków, które aktualnie spoczywają na US Army.

    Na liście zakupów przygotowanej przez rząd Scholza są m.in. myśliwce wielozadaniowe F-35A Lighting II, które mają zastąpić samoloty Tornado przy operowaniu z głowicami jądrowymi zgromadzonymi w RFN w ramach programu NATO Nuclear Sharing. Gospodarczo-militarne relacje Berlina i Waszyngtonu zacieśni także zamówienie na ciężkie śmigłowce CH-47 Chinook.

    Innym z kluczowych elementów tego planu jest wzmocnienie niemieckiej marynarki wojennej do tego stopnia, aby to ona – a nie flota rosyjska – była dominującą siłą na Morzu Bałtyckim.

    Czytaj także: