nt_logo

“Król minety” zazwyczaj jest nagi, czyli Polki o tym, czego mężczyźni nie potrafią w łóżku

Helena Łygas

22 października 2022, 19:38 · 5 minut czytania
Komunikacja w związku dobra rzecz, podobnie zresztą jak w seksie. Tyle że w niektórych przypadkach przydałaby się raczej instrukcja obsługi. Rzecz seksowna jak, nie przymierzając, instrukcja obsługi pralki. Pomijając już, że nie brakuje ludzi, którzy radzą sobie z pralkami ot tak. O tych, którzy mają z tym problem, rozmawiam z sześcioma kobietami.


“Król minety” zazwyczaj jest nagi, czyli Polki o tym, czego mężczyźni nie potrafią w łóżku

Helena Łygas
22 października 2022, 19:38 • 1 minuta czytania
Komunikacja w związku dobra rzecz, podobnie zresztą jak w seksie. Tyle że w niektórych przypadkach przydałaby się raczej instrukcja obsługi. Rzecz seksowna jak, nie przymierzając, instrukcja obsługi pralki. Pomijając już, że nie brakuje ludzi, którzy radzą sobie z pralkami ot tak. O tych, którzy mają z tym problem, rozmawiam z sześcioma kobietami.
Główne zażalenia kobiet co do partnerów seksualnych powtarzają się zaskakująco często fot. We-Vibe Toys / Unsplash

Leży jak kłoda, jęczy jak słaba aktorka porno (czyt. nieprzekonująco), za bardzo pilnuje, żeby dobrze wyglądać - ot, ustandaryzowane gadki (hetero) facetów o ich średnich doświadczeniach seksualnych. 


Ale jest i druga strona medalu. Gdyby panowie posłuchali, co mają do powiedzenia o złym seksie kobiety, dziękowaliby Bozi za łaskawe próby pojękiwania. No i może zrozumieliby, że kłodowatość bywa sygnałem, nie ustawieniem fabrycznym. 

Grzech pierwszy (oraz wydaje się, że także drugi, trzeci i czwarty - słowem: kardynalny) to oczywiście tzw. mineta. 

Zaś pole min-etowe zaczyna się już właściwie od gadki à propos (gdy pytam znajomej, czy "pole min-etowe" to nie za suchy żart, odpowiada, że nie - w temacie można znaleźć niestety suchsze obszary). 

No bo wiadomo - seks zaczyna się w głowie, o seksie trzeba rozmawiać i tym podobne slogany pozytywnej seksualności klepane przez sex-coachów. No to porozmawiajmy…

Aniela: Żaden facet, z którym budujesz relację, ale jeszcze nie poszliście do łóżka, nie wypali do ciebie raczej z tekstem "uwielbiam penetrację", za to zapewnienia o zamiłowaniu do seksu oralnego są szokująco częste. Przy czym tego typu gadki w większości przypadków nie mają pokrycia z rzeczywistością. To raczej taka sugestia "patrz jaki jestem dzielny, nie brzydzę się", no naprawdę, nic tylko przyznać order. Irytuje mnie to też o tyle, że fellatio uważa się właściwie za standardowy element gry wstępnej. Mineta zdaniem mężczyzn to coś "premium" - dlatego tak podkreślają, że "mają w ofercie". Śmiech na sali. 

Beata (na temat podobny): W liceum namiętnie oglądałam "Seks w wielkim mieście", chociaż nie wszystko z niego rozumiałam. Pamiętam, że w którymś z odcinków jedna z bohaterek umawiała się z "mistrzem minety". I na początku było to ekscytujące, ale potem stało się uciążliwe. I myślę, że tak to generalnie jest - fajnie, ale dla kobiet nie jest to jakiś złoty gral. Mam wrażenie, że faceci patrzą na to przez analogię do dość dla nich istotnego fellatio i dlatego chwalą się, czego to nie potrafią. Tymczasem takie obietnice dla większości kobiet będą równie niepodniecające, co dickpic. Pomijam już, że w 9 na 10 przypadków zupełnie bez pokrycia.

À propos pokrycia, a raczej jego braku:

Karola: Mam wrażenie, że dla większości facetów połączenie ruchów językiem i dłonią to jakaś niesamowita technologia. Jeszcze to wszystko takie rytmiczne, że aż mechaniczne - albo chłepczący  "psi jęzor", albo jakieś dźganie palcami, jak gdyby nadziewali indyka na Święto Dziękczynienia. Zgroza! Kolejny mój faworyt: facet ewidentnie nie do końca orientuje się, do czego służy łechtaczka, więc postanawia spenetrować cię językiem, albo po prostu wylizać jak wieczko od jogurtu. 

Magda: Co do zasady nie jestem krytyczna w stosunku do partnerów seksualnych, bo gdy idę z kimś do łóżka, to tę osobę znam, lubię, jest chemia. No ale… mineta. Mężczyznom wydaje się, że im mocniej i szybciej będą świdrować językiem, tym głośniejszy jęk usłyszą. Do tego zero wstępu, tylko jakieś "czas start" i od razu sto na godzinę. Jeśli się wiercisz, facet myśli, że ci się podoba, a często jest na odwrót. Podskakujesz jak na fotelu u ginekologa - przy każdym mocniejszym ruchu. 

Uczcijmy wszystkie słabe minety minutą ciszy, by przejść na drugą stronę doświadczeń kobiet z seksem oralnym. 

Dagmara: Pewnie każda dziewczyna ci to powie, ale pierwsze, co przychodzi mi na myśl to łapanie za głowę albo włosy podczas robienia laski i "sterowanie". Ja rozumiem - lekka dominacja, można się pewnie poczuć jak pan i władca, ale mam wrażenie, że faceci nie rozumieją, że w przymuszaniu kobiety do głębokiego gardła jest coś przemocowego. Tym bardziej że sorry - trudno zaprotestować. Pomijam już, że jeśli kobieta nie robi tego sama, a z "pomocą" nie ma w tym dla niej nic przyjemnego, jeśli nie mówimy o klimatach BDSM. A wystarczyłoby trochę wyobraźni, bo i co jest miłego w odruchu wymiotnym albo wykrztuśnym, lekkim przyduszeniu - za przeproszeniem - penisem, odruchowym łzawieniu. Mam też wrażenie, że wiele dziewczyn nie protestuje w trakcie, żeby "nie psuć atmosfery". Także jak ktoś lubi sceny, jak z pornola, to niech lepiej zapyta wcześniej. 

Beata (znów na ten sam temat, co przedmówczyni): W tym ekhmm "sterowaniu" fellatio najbardziej bawi mnie to, że większość mężczyzn wcale nie jest miłośnikami "szybko i mocno", bardziej "miarowo". A mężczyźni, którzy mają tendencję do chwytania za włosy rzadko kiedy chcą ci pokazać "jak", raczej uważają, że "tak się robi". Inna kwestia - dla mnie seks oralny to forma bliskości, a nie - przepraszam za wyrażenie -  masturbacja cudzą głową. 

Jeśli kiedykolwiek oglądaliście amerykańską komedię dla nastolatków (z ery przed-Netflixowej) jak amen w pacierzu słyszeliście o bazach do zdobycia. I to bynajmniej nie w baseballu. Choć tematem miała być tzw. trzecia baza, okazuje się, że i wstęp do drugiej bywa problematyczny. I to lata po wyjściu z liceum. 

Karola: Z rzeczy drugorzędnych, ale jednak nie do końca - zdejmowanie bielizny. Żeby była jasność - z kobiety. Pewnie, że to może być erotyczne i podniecające dla obu stron, ale i na odwrót. Jest tylko jedna rzecz gorsza od faceta szarpiącego się z rajstopami, albo usiłującego rozpiąć stanik w trybie "do pięciu razy sztuka". Koleś, który nie umie założyć prezerwatywy. Jakkolwiek rozumiem, że biustonosz bywa zdradliwy i jestem skłonna pomóc, to jeśli chodzi o gumki… Do tego w takiej sytuacji jak amen w pacierzu dochodzi jakiś idiotyczny tekst: "jest na mnie za mała", "chyba przeterminowana". Naprawdę można poćwiczyć w domowym zaciszu. 

Kasia: Jeśli chodzi o instruowanie podczas seksu, to nie jestem fanką. To znaczy jeszcze jakieś "mocniej", "tak" owszem. Ale tłumaczenie subtelniejszych kwestii - zgroza. Tyle że można się komunikować i pozawerbalnie i to całkiem skutecznie. Mężczyzna, który czyta takie sygnały to skarb - tym bardziej że takich facetów jest niewielu. I wiesz, nie mówię tu o jakimś wróżeniu z wyrazu twarzy i wydawanych dźwięków, tylko naprawdę podstawowych rzeczach. Kładziesz gdzieś rękę partnera, a on nie rozumie, o co chodzi. Inna sprawa - tempo - według mnie bardzo prosto komunikowalna rzecz podczas stosunku. Dla wielu mężczyzn - niekoniecznie. Nie podejrzewam tu żadnej złej woli spod znaku "moja przyjemność przede wszystkim", raczej jakieś porno wzorce - facet nadaje tempo, a laska ma się wić i jęczeć. 

Aniela: Odgrywanie scenek, przebieranki, wszystko jest dla ludzi. Mężczyźni otwierają się na takie rzeczy dopiero w dłuższych związkach. Co innego tzw. dirty talk - myślę, że popularna fantazja. Że wiesz - te wszystkie teksty "lubisz to, suko". Rozumiem, że to pewna konwencja i nawet ją lubię. Natomiast zdarzyło mi się już kilka razy, że po ustaleniu czegoś takiego z partnerem, którego też to kręci, dochodzi do sceny jak z komedii. Na przykład facet mówiący przepraszającym głosem, albo uznający, że taki komunikat należy wykrzyczeć. 

Jest jedna rzecz, o której wspomniała każda z dziewczyn - o tyle ciekawa, że nie do końca chodziło w niej o mężczyzn, ale raczej o inne kobiety. Wszystkie uznały, że szczególnie niewdzięcznymi (w znaczeniu "trudnymi") partnerami są faceci przekonani, że są rewelacyjni w łóżku. 

Oczywiście do pewnego stopnia chodzi tu o dopasowanie między dwiema osobami, ale nie da się ukryć, że jest kilka cech wyróżniających marnego kochanka (patrz wyżej). Trudno przypuszczać, żeby to przekonanie brało się z powietrza czy też wyjątkowo wybujałego ego. Skąd się zatem bierze? 

Zdaniem dziewczyn (ale i moim własnym) z faktu, że tak wiele kobiet udaje w łóżku. I to nie tylko orgazmy, ale też, że jest dobrze, gdy jest słabo lub średnio. Przede wszystkim chodzi tu oczywiście o chęć sprawienia przyjemności partnerowi, który - no cóż - nie sprawia jej tobie (Dagmara: straszne, że nawet w takiej sytuacji włącza się "bycie miłą dziewczyną"). 

Pytaniem pozostaje, czy nie chodzi tu o coś jeszcze. Mianowicie o to, jak same kobiety chcą być postrzegane przez partnerów. Bo przecież "gorące laski" nie powinny mieć problemu z orgazmem. Jęki? Seksowne! No i skoro tyle dziewczyn udaje, ta, która nie ma zamiaru tego robić wyjdzie na "jakąś dziwną".

Tyle że być może ten seksualny teatrzyk kończy się błędnym kołem, w którym kobiety utwierdzają facetów, w przekonaniu, że są rewelacyjnymi kochankami, a doprowadzenie partnerki do orgazmu nie wymaga szczególnego zaangażowania ani uważności.

Czytaj także: https://natemat.pl/439621,majtkomat-sklep-internetowy-z-noszonymi-majtkami-skarpetkami-rajstopami