nt_logo

Fałszywy "Król minety" zdemaskowany. Radzimy, jak być jego następcą i lepiej dogadywać się w łóżku

Helena Łygas

19 listopada 2022, 18:32 · 4 minuty czytania
Jednym ze słów, które wylądowało w finale tegorocznego konkursu na Młodzieżowe Słowo Roku, jest CRINGE – zażenowanie połączone z zawstydzeniem. I to właśnie cringe odczuwa wiele osób, którym przychodzi instruować partnera seksualnego. Po serii tekstów o tym, co najczęściej nie pasuje w łóżku kobietom, a co mężczyznom, wracamy z garścią rad, jak lepiej skomunikować się w sypialni.


Fałszywy "Król minety" zdemaskowany. Radzimy, jak być jego następcą i lepiej dogadywać się w łóżku

Helena Łygas
19 listopada 2022, 18:32 • 1 minuta czytania
Jednym ze słów, które wylądowało w finale tegorocznego konkursu na Młodzieżowe Słowo Roku, jest CRINGE – zażenowanie połączone z zawstydzeniem. I to właśnie cringe odczuwa wiele osób, którym przychodzi instruować partnera seksualnego. Po serii tekstów o tym, co najczęściej nie pasuje w łóżku kobietom, a co mężczyznom, wracamy z garścią rad, jak lepiej skomunikować się w sypialni.
Komunikowanie swoich potrzeb seksualnych stanowi w Polsce powszechny problem fot. Dainis Grave / Unsplash

Po olbrzymimi zainteresowaniu tekstami (linki poniżej) dotyczącymi tego, w jakich aspektach kobiety i mężczyźni mają do siebie (nawzajem!) największe zastrzeżenia w sypialni, idziemy za ciosem z mikro poradnikiem. Co robić, co mówić (i jak pytać), by obu stronom było lepiej?


Lekcja pierwsza

W łóżku najważniejsze są trzy rzeczy: gargantuiczne prącie, rozciągnięcie gimnastyczki artystycznej i sześciopak na brzuchu. 

Żartowałam. 

Najważniejsze, zakładając, że na bucket liście mamy już odhaczone pożądanie i sympatię, jest partnerstwo. I nie trzeba być w żadnym tam związku, żeby sobie partnerować. No wiecie, jak w deblu – nikt nikomu wierności w tenisie nie ślubuje, a mimo to zabawa jest przednia. 

Partnerstwo to nie tylko równe traktowanie siebie nawzajem, ale i biorąca się z niego wzajemność i zaufanie. 

To ostatnie służyć może choćby do tego, żeby wyzbyć się wstydu (na zawstydzone własnym ciałem i seksualnością dziewczyny uskarżali się w szczególności panowie). 

Jak ma się to do zaufania? Ano tak, że idąc z kimś do łóżka warto przyjąć założenie, że ma dobre intencje - jest otwarty na ekspresję seksualną drugiej strony, która w dodatku (strona) podoba mu się fizycznie. Może co prawda nigdy nie zadzwonić, ale to już kwestia randkowego labiryntu. 

Pewnie, że na kredycie zaufania można się przejechać. Ale można też skorzystać i po prostu cieszyć się seksem. A jeśli mamy się przejechać – przejedziemy się tak czy siak, niezależnie od udzielonych kredytów. 

Wróćmy jeszcze na moment do wspomnianej (jako składowa partnerstwa) wzajemności. 

Nie chodzi tu rzecz jasna o żadne seksualne prawo Hammurabiego spod znaku (pardon): laska za minetę. Raczej o to, że dobry seks powinien sprawiać przyjemność obu stronom. Szanse na partnerskie rozdanie w tym aspekcie rosną, gdy ma się z tyłu głowy, żeby nie dążyć wyłącznie do własnego – ekhmm – celu.

O seksie zdecydowanie łatwiej rozmawia się, gdy rozumiemy, skąd biorą się nasze opory. "Taki już jestem" można włożyć między bajki. Podobnie fakt, że prowadzimy rozmowy o seksie w gronie znajomych, często nie przekłada się na umiejętność komunikacji w łóżku.

Z prostego powodu – gadki towarzyskie zazwyczaj bazują na dużym poziomie ogólności. Poza tym nie trzeba być miss inteligencji emocjonalnej, żeby rozumieć, że w komunikacji z partnerem seksualnym potrzeba sporo delikatności (i nie mam tu na myśli unikania komunikatów spod znaku: "obciągniesz mi?"). 

Nie będę rozwodziła się nad najoczywistszą z przyczyn problemów z komunikacją, jaką jest brak edukacji seksualnej. Bo gdyby skorupka za młodu oswoiła się ze słowami takimi jak pochwa czy napletek, jako stara skorupa nie chichotałaby kretyńsko na ich dźwięk. 

Kolejnym problemem jest oczywiście szereg patriarchalnych schematów, który równo siepie równo tak kobiety, jak mężczyzn. 

Podczas gdy kobiety socjalizuje się do bycia nieśmiałymi "w tych sprawach", jak również "miłymi dziewczynami", które cudze potrzeby przedkładają nad swoje, facetom o seksie inaczej niż wulgarnie rozmawiać nie przystoi. Przyznać, że coś im nie wychodzi? Co to, to nie. Mężczyzna musi podbijać i zwyciężać!

Do tego dochodzi katolickie wychowanie (nawet jak nie w domu, to w szkole). W miejsce edukacji seksualnej wgrywa się dzieciakom dualistyczny obraz kobiety – święta albo ladacznica. Przy czym ladacznica nie musi być nawet sex workerką. Wystarczy ubiór zwany wyzywającym, apetyt seksualny i kilku partnerów na koncie. 

Część teoretyczna za nami, czas więc na odrobinę praktyki – choć pracę domową należy odrobić samodzielnie. No, prawie…

Zasada kardynalna: Czy mogę…?

Dośpiewajcie sobie co (ale generalnie to wszystko). Pytanie ze wszech miar przydatne i nie tylko o kurtuazję tu chodzi. 

Jego pominięcie może skończyć się zaskoczeniem faktem, że można kogoś zgwałcić mimo konsensualnego z pozoru stosunku (vide: "Ostatnie tango w Paryżu"). Formą przemocy seksualnej jest też chociażby ściągnięcie gumki w trakcie stosunku bez zgody drugiej strony. 

Daleka jestem od namawiania do uzyskiwania serii zgód zawsze i wszędzie – gdy kobieta rozbiera siebie i partnera raczej nie chodzi jej o niekonsensualne badanie urologiczne. Ale czasem warto zapytać chociażby o zmianę pozycji.

Baza do "Króla minety"

Tak jak motywem przewodnim wypowiedzi mężczyzn a propos tego, co nie gra w łóżku, była skłonność kobiet do udawania, tak panie wskazywały na mityczną postać "Króla minety" (żadna nie widziała, każda słyszała – i to czasem od samego uzurpatora). 

Zanim pozwolę sobie podsunąć przykładowe pytania, poradzę ze szczerego serca się nie chwalić – prawdziwego króla naprawdę trudno przeoczyć. Pomijając już, że mało kto jest pozytywnie nastawiony do ludzi wygłaszających komunikaty z cyklu "ależ ja jestem zajebisty".

Przejdźmy jednak do sedna. Może i mama uczyła nie mówić przy jedzeniu, ale miała na myśli jedynie pełne usta. Ustami chwilowo wolnymi można na przykład zadać pytanie. Ale żadne tam "tak dobrze?" – bo i co ma odrzec interlokutorka? "Nie, kur**, źle"? 

No ale już do pytań takich jak na przykład "nie za mocno?", "chciałabyś szybciej?" albo "wolisz z palcami?" można się odnieść bez lęku, że urazi się czy zniechęci drugą stronę. 

Analogicznie działa to w drugą stronę – lepiej poprosić faceta o pokazanie tempa, niż pytać, czy "tak dobrze". Panie mają jednak sprawę wyraźnie ułatwioną – mężczyznom trudno udawać. 

Wyznanie za wyznanie

Zasada stara jak świat – ludzie częściej otwierają się przed osobami, które wcześniej otworzyły się przed nimi. Ot, prawo wzajemności. Tak naprawdę nie chodzi tu o (jak wyżej) wyznanie za wyznanie rozumiane jako przymus "odwdzięczenia się". Raczej o budowanie intymności.

Jeśli partner jest pozamykany lub wstydzimy się pytać o preferencje podczas stosunku, dobrym sposobem jest zaczęcie rozmowy w formie może nie small talku, ale luźnej gadki. Pretekst do ruszenia tematu można dziś znaleźć dosłownie wszędzie – mijany sex shop, scena seksu w filmie, reklama blachodachówek… Mówimy od niechcenia, że lubimy to czy tamto, albo że chcielibyśmy kiedyś spróbować owamtego.

Teraz wystarczy już tylko rzucić od niechcenia "a ty?" i powinno zaskoczyć. Rybka nie złapała się na nasz haczyk? 

Przykro mi – teraz to już tylko tortury. 

Rejent milczek (a raczej rejentka)

Jeśli mimo wszystko gadki wam nie w smak, pozostaje pokazać, co i jak na fantomie. Tyle że za fantoma będzie robiło twoje własne ciało. Przejęcie kontroli nad tempem (tego i owego), czy pokazanie, jak chce się być dotykaną/dotykanym – na rzeczonym fantomie lub prowadząc rękę towarzysza podróży. Jeśli partner zdaje się być umiarkowanie kumaty w temacie, można wspomóc lekcję wymownymi jękami lub (wersja dla nieśmiałych) powtarzaniem mantry "o tak, właśnie tak, taaak". 

Skrzydełko czy nóżka?

Faceci, z którymi rozmawiałam, często narzekali na fakt, że wiele kobiet za ich jedyną strefę erogenną uważa krocze. W tym przypadku zamiast pytać, można po prostu spróbować pieszczot.

Męskie strefy erogenne nie różnią się za specjalnie od tych kobiecych – szyja, uszy, a także sutki i odbyt (w tym przypadku wypadałoby jednak najpierw zadać pytanie z podpunktu pierwszego).

To samo można wypróbować i na kobietach. Ale skoro ustaliliśmy już, że tendencja do udawania, że jest świetnie, gdy jest średnio, jest dość rozpowszechniona, warto zadać pytanie pomocnicze. "Gdzie lubisz być dotykana/całowana?" może mieć dla niektórych dziewczyn za duży stopień ogólności. Co innego – "wolisz, gdy całuję szyję czy ucho?". 

Czytaj także: https://natemat.pl/439621,majtkomat-sklep-internetowy-z-noszonymi-majtkami-skarpetkami-rajstopami