"Boję się iść na studniówkę, bo..." – ten wątek znajduję na wielu internetowych forach, na których nastolatki rozwodzą się nad tym, czy powinny pojawić się na maturalnym balu. Presja na pokazanie się od jak najlepszej strony jest tak wielka, że niektórzy decydują się na zrezygnowanie ze studniówki. I patrząc na to, co się dzieje w internecie, wcale im się nie dziwię. Pod filmikami z polonezów wiadro pomyj na młodzież wylewają "facebookowe znawczynie" – ekspertki od tańca, głębokości dekoltu i długości sukienki.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak co roku w styczniu i lutym trwa sezon studniówkowy. Jeśli realnie dzisiejsze studniówki różnią się czymś od tych sprzed lat, to zdecydowanie tym, że mogą być transmitowane w internecie.
Lokalne portale z całej Polski na swoich facebookowych profilach postanowiły opublikować filmiki i zdjęcia, na których można oglądać młodzież tradycyjnie tańczącą poloneza. Z jakiegoś powodu filmiki te stały się hitem sieci – niektóre doczekały się tysięcy lajków i komentarzy. Problem w tym, że reakcje są głównie negatywne.
Na młodzież wylała się fala hejtu ze strony "internetowych znawczyń", których głównym argumentem jest: "bo kiedyś tego nie było!". Ale teraz jest. Czas pogodzić się z przeszłością i przestać oceniać ludzi po wyglądzie. Boomerzy narzekający na niebezpieczeństwa czyhające w sieci i "ogłupiające internety", sami okazali się naczelnymi hejterami.
Nie chodzi wyłącznie o wiek komentujących – chociaż muszę przyznać, że odwiedzając ich profile, widziałam raczej osoby po 50 roku życia. Komentujących łączyły na pewno dwie rzeczy – płeć i myśl, że mają prawo krytykować wygląd, zachowanie i styl tańca osób pokazanych na filmiku.
"Za krótka sukienka i za głęboki dekolt"
W komentarzach na Bogu ducha winne dziewczyny wiadro pomyj wylewają więc "znawczynie", a uczennicom obrywa się szczególnie za wygląd. Pojawia się odwieczny argument "za krótkiej spódniczki i zbyt głębokiego dekoltu".
Te uwagi nie są potrzebne, ale niespecjalnie mnie zaskakują. Jednak słowa, zgodnie z którymi strój licealistek świadczy o tym, "że nie mają szacunku do samych siebie" są po prostu obrzydliwe i powinny na zawsze zostać w poprzedniej epoce.
"Brak klasy i szacunku do samej siebie w większości przypadków. Piersi wypadają na wierzch" – pisze jedna z komentujących.
"A gdzie galowe stroje? Jednej z tych pannic o mało cycki nie wypadną. To nie dyskoteka. Czerwone sukienki, dekolty do pasa? Nie, brak klasy. Taniec tragiczny" – dodaje inna.
"To jest straszne i nie mówię tu tylko o tańcu, ale też i o sukienkach niektóry panienek, jakby w domach nie było luster. Sukienka opina, a brzuch i tak wystaje!" - gdacze trzecia.
"Makijażysta się nie popisała, a fryzjera w ...(nazwa miasta) to chyba zabrakło" – dokonuje analizy czwarta.
W czasach, w których tyle mówimy o problemach psychicznych nastolatek i ich kompleksów na punkcie wyglądu, takie komentarze mogą naprawdę skutecznie podkopać samoocenę uczennic. A odwiecznej krytyce wyglądu kobiet towarzyszy syndrom ladacznicy i madonny.
Nastolatki zawstydzane bowiem były zarówno za brak robiącego wrażenie wyglądu – "bo fryzjerki i kosmetyczki zabrakło", a więc za bycie zbyt skromną madonną, jak i z powodu pokazywania swojej seksualności, niczym rozpustna ladacznica – "bo piersi wypadają ze stanika, a rozcięcie pokazuje nogę".
Internetowym krytyczkom surowym niczym Irena Kamińska-Radomska z "Projektu Lady" nie spodobał się także krój sukienek, bo "za ich czasów było inne", a nastolatki mogłyby właściwie tańczyć w mundurkach. Pojawia się tylko pytanie – po co? Ku uciesze paru internetowych hejterek, które uważają, że zyskały monopol na zawstydzanie innych kobiet w internecie? Ale przejdźmy do tańca.
"Polonez nie w takt, a lepszy byłby walc"
Dzięki komentującym dowiedziałam się także, że uczniowie studniówki zbezcześcili ten piękny polski taniec. Kobiety internetu przemówiły:
"Nie w takt i niewyćwiczony, kiedyś młodzież umiała zatańczyć".
"Myślę, że trema jest, ale próby poloneza chyba też były, a co do strojów to wcale nietrafione, trzeba wiedzieć, gdzie, kiedy i w co się ubrać, sukienki piękne drogie, ale nie na studniówkę, a raczej na sylwestra. Masakra".
"Młodzież kiedyś zatańczyłaby walca, dzisiaj mają problem nauczyć się poloneza, lenistwo i brak klasy".
Uwaga, mam do przekazania niewiarygodną informację dla wszystkich internautek, które zapomniały w ferworze facebookowej dyskusji, jak wygląda polska szkoła. Tańczyć poloneza uczy zazwyczaj nauczyciel wf-u po godzinach lekcji lub w czasie wf-u, na którym będą miały okazję spotkać się wszystkie klasy przebywające później na studniówce.
Liczba godzin nauki jest mocno ograniczona, a uczniowie wystarczająco zestresowani nauką do matury czy poprawieniem ocen na półrocze mogli nawet kilka z tych godzin ominąć. Poza tym - przez trzy lata młodzież słyszy, że matura jest najważniejszym egzaminem w ich życiu, a studniówka pierwszym balem - trema spotęgowana tym, że są obserwowani przez resztę szkoły, rodziców i dziennikarzy lokalnego portalu naprawdę mogła im się udzielić.
Zapomniał wół jak cielęciem był
Z jednej strony uciąć idiotyczne dyskusje można by zdaniem: "o gustach się nie dyskutuje", a kultury wymaga, ale korci mnie, żeby dodać coś na obronę licealistek. Nawet jeśli jakaś kreacja jest widocznie nieudana, warto pamiętać, że mamy do czynienia z dziewczynami dopiero wchodzącymi w dorosłość, które swój styl dopiero poznają, a presja imprezy jest tak wielka, że zdarza im się z wyglądem eksperymentować czy uzyskać efekt nie do końca oczekiwany.
Rady rodziców nie zawsze pomagają, podobnie jak pań w sklepie z sukienkami, które wcisną młodej niepewnej siebie dziewczynie każdą studniówkową kreację. A ostatecznie – czy ktoś z nas patrząc na swoje zdjęcia sprzed lat, za każdym razem uznaje: "Tak! Wyglądałam cudownie, co za ciekawa moda"?. À propos pań komentujących pozostaje mi tylko dodać: "zapomniał wół, jak cielęciem był".