"Lex Tusk" wchodzi w życie, jednak już wcześniej Prawo i Sprawiedliwość szukało haka na Donalda Tuska. Paliwem dla komisji ma być dążenie do resetu z Rosją, który został ogłoszony... przez USA. Na przesłuchanie ma także zostać wezwany Radosław Sikorski.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Szukali, aż znaleźli. Oto paliwo PiS dla "Lex Tusk"
Z ustaleń "Wyborczej" wynika, że paliwem dla "lex Tusk" na początku funkcjonowania komisji będzie kwestia dążeń do ocieplenia relacji z Moskwą w pierwszym okresie rządów PO-PSL.
Do tego wezwany ma zostać także dyplomata Jarosław Bratkiewicz, który od 2010 do 2015 roku był dyrektorem politycznego resortu spraw zagranicznych.
Od 2008 roku Sikorski bowiem regularnie spotykał się z ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Siergiejem Ławrowem. Politycy porozumieli się między innymi w kwestii bezwizowego ruchu granicznego między Polską a Kaliningradem.
"Było to uważane za wielki sukces unijnej 'miękkiej siły', bo Rosjanie z Kaliningradu mogli łatwo się przekonać, jak żyje się w demokratycznym państwie unijnym" – zauważyła "Wyborcza".
Politycy PiS od zeszłego roku szukają haków na Donalda Tuska
Także Onet przekazał, że zespół polityków Prawa i Sprawiedliwości przeczesuje archiwa MON, MSZ i Kancelarii Prezydenta w poszukiwaniu haków na Donalda Tuska. Jednym z nich ma być notatka z 2008 roku, którą do MON wysłali żołnierze działający dla polskiej ambasady w Moskwie.
"Dla polskiej strony konieczne jest kontynuowanie istniejącej pozytywnej retoryki, choć w tej akurat kwestii zupełnie niekontrolowanym czynnikiem są wypowiedzi Lecha Kaczyńskiego, które niekiedy stają się powodem poważnego rozdrażnienia Moskwy" – czytamy.
Nie jest to dowód, by Donald Tusk był agentem Kremla, jednak materiał ten wystarcza do kreowania narracji o uległym wobec Putina premierze i walczącym o niezależność prezydencie.
Warto jednak podkreślić, że politykę resetu z Rosją ogłosiły Stany Zjednoczone, a konkretnie administracja Baracka Obamy. Wówczas wiceprezydentem był... Joe Biden. W ten oto sposób PiS rykoszetem może uderzyć w swojego kluczowego sojusznika.
Sikorski w imieniu Polski zaczął nawiązywać bliższe relacje z Moskwą właśnie po tym, jak ton naprawy stosunków nadał Waszyngton. – Jeśli PiS będzie chciał ścigać najważniejszych polityków opozycji, administracja Bidena pójdzie dalej. W Waszyngtonie bacznie obserwują to, co dzieje się w Warszawie – powiedział w rozmowie z "Wyborczą" dyplomata, proszący o anonimowość.