– Kwestia jest tylko tego, czy wypadnie przez okno, czy dostanie zawału – żartują w rozmowach Ukraińcy na temat tego, co stanie się z Prigożynem po tym, jak zdradził Putina. Głosy ekspertów w tej sprawie są jednak podzielone. Nie wszyscy bowiem są zdania, że do zdrady faktycznie doszło. Oto dwie wersje tego, co może wydarzyć się w najbliższym czasie.
Reklama.
Reklama.
Marsz oddziałów Grupy Wagnera w kierunku Moskwy wstrząsnął Europą. Opinia o tym, że Putin dostał w twarz, dominuje na Zachodzie. Takie zdanie potwierdza też prof. Larysa Leszczenko z Uniwersytetu Wrocławskiego. Jak twierdzi, bez względu na to, jak skończyła się cała historia, stało się coś wielkiego, czego Kreml z pewnością nie planował.
– Wystarczy spojrzeć na fakty. Wraz z początkiem tej całej akcji, państwo przestało działać. Ceny biletów lotniczych eksplodowały. Nie zebrała się Duma Państwowa, nie było żadnego sztabu kryzysowego, ani wystąpienia jego szefa. Wszyscy zapadli się pod ziemię – wskazuje ekspertka i przekonuje, że to dostatecznie dobrze pokazało, że w gruncie rzeczy Rosja wcale nie jest potęgą.
– Rosja jest państwem upadłym i zgniłym, które rozpadnie się za jakiś czas – dodała. Nie zmienia to faktu, że to też kraj, w którym władzę trzyma się kurczowo i wszelkimi możliwymi metodami. Putin udowodnił to już wielokrotnie, dlatego coraz częściej pojawia się pytanie, czy po tym, co zrobił Prigożyn, przywódca kraju pozwoli mu przeżyć.
Czy Prigożyn zginie?
Ukraińcy, którzy śledzili całą akcję z zapartym tchem (nic dziwnego, skoro z pogranicza kraju zaczęli się wycofywać rosyjscy żołnierze) żartują w rozmowie z naTemat, że tylko czekają na informację, czy Prigożyn wypadł przez okno, czy dostał zawału. W końcu likwidacja niewygodnych ludzi jest w Rosji dość znaną metodą, o której zresztą pisaliśmy w naTemat.
– Tak może być. Niebawem możemy otrzymać informację, że Prigożyn nie żyje. On zrobił Putinowi coś, co jest niewybaczalne – wskazuje prof. Larysa Leszczenko.
Przeciwnego zdania jest ekspert ds. Rosji i Ukrainy z Uniwersytetu Jagiellońskiego Michał Marek. Jak wyjaśnia, Putin nie ma żadnych powodów do tego, żeby zabijać przywódcę grupy Wagnera.
– Wszystko zależy od tego, jak interpretujemy te wydarzenia. Jeżeli faktycznie była to zaplanowana akcja, która w pewnym momencie się wyrwała spod kontroli, albo wręcz przeciwnie, przebiegła zgodnie z planem, to wówczas nie ma podstaw do tego, żeby myśleć, że on zostanie usunięty – wskazuje ekspert.
Jak wyjaśnia, w takich strukturach nie można mówić o tym, że tam doszło do jakiegoś samodzielnego działania. Prigożyn najprawdopodobniej posiada swoich "zwierzchników" - osoby, które go kontrolują.
Putin zyskał w oczach Rosjan
Ekspert zwraca uwagę na to, jak formułowana jest aktualna propaganda. – Konsomolskaja Prawda pisze: "Chwała, że rządzi Putin, bo ktoś inny doprowadziłby do krwawej wojny domowej". I Rosjanie w to wierzą. To z kolei daje mu nowe narzędzia – tłumaczy ekspert.
Jego zdaniem, możliwy jest każdy wariant, ale oczekiwania Rosjan są jasne. – Oni chcą jasnego zwycięstwa Rosji. Militarnego pokonania "wszystkich wrogów". Wyłącznie taki finał wojny może ich usatysfakcjonować. Z kolei to, że doszło do "zamachu na Rosję" daje Putinowi możliwość zradykalizowania swoich działań. Nie można więc wykluczyć, że pojawią się np. kolejne groźby użycia bron nuklearnej – wskazuje Michał Marek.
Jak wskazuje ekspert, cała akcja była jego zdaniem zaplanowana.
– Nie wiadomo tylko przez kogo oraz nie wiadomo, czy w pewnym momencie nie wymknęła się spod kontroli. Bez względu jednak na to, czy zrobiono to za wiedzą Putina, czy za jego plecami, z pewnością podatne na propagandę społeczeństwo będzie miało to tak podane, że wszystko wyjdzie na korzyść Kremla. Nie jest oczywistym to, że Putin stracił wizerunkowo na całej akcji. Jeszcze może się okazać, że na niej zyska. I bez względu na to, co było u podstaw, co było przyczyną i tak ostatecznie zostanie to przekute w sukces – komentuje.
Czy Rosjanie wolą Prigożyna od Putina?
Putina i Prigożyna różni niewiele. Obaj mają na rękach krew, tyle że przywódca wagnerowców był skazany, a Putin nie. Mimo to rosyjskie społeczeństwo z jakiegoś powodu "zachwyciło się" Prigożynem. W sieci widzieliśmy zdjęcia ludzi, którzy robili sobie z nim zdjęcia, a niektórzy nawet dostarczali wagnerowcom jedzenie.
Na pytanie, czy Rosjanie nie zobaczyli w Prigożynie przywódcy z ludu, który w przeciwieństwie do Putina nie będzie carem z cokołu, prof. Larysa Leszczenko odpowiada.
– Może tak być, ale trzeba pamiętać, że obaj są zbrodniarzami. Prigożyn jest potworem, który został wyhodowany przez Putina. Gdyby nie Putin, nie byłoby Prigożyna i grupy Wagnera. Mamy teraz jednak sytuację, w której potwór zżera swojego twórcę – mówi w naTemat ekspertka.
Jak dodaje, sytuacja jest niesamowita z perspektywy społecznej. – Jest to przerażające, że zbrodniarz wojenny staje się bohaterem dla narodu. Może inaczej byłby obierany przez mieszkańców wschodu kraju, ale ci, którzy są blisko granic z Ukrainą i wojny wysyłają sygnał, który wskazuje wprost, że Rosja szykuje się do zmiany przywódcy – komentuje.
I kwituje: – Nie mamy możliwości powołać się na żadne badania opinii publicznej nt. Prigożyna, ale też widzimy, że nie ma sprzeciwu, ani krytyki wobec niego. Wszystko wskazuje więc na to, że w Rosji nawet taki rzeźnik jak Prigożyn może być przywódcą.