Choć politycy PiS wielokrotnie przekonywali, że nie łamią prawa, we Wrocławiu są na to namacalne dowody. Tych dostarczyła posłanka Agnieszka Soin, która obwiesiła plakatami ze swoim wizerunkiem wrocławskie latarnie. Problem polega na tym, że zrobiła to bezprawnie, bo nie tylko nie dostała na to zgody, ale też za to nie zapłaciła. Takie działanie jest wykroczeniem, dlatego sprawę wzięła pod lupę wrocławska straż miejska.
Reklama.
Reklama.
Plakaty z wizerunkiem posłanki Agnieszki Soin z PiS informują o jej dyżurach poselskich. Oczywiście tego typu praktyka jest w mieście możliwa, ponieważ latarnie można obwiesić, trzeba jednak uzyskać na to zgodę urzędu miasta i zapłacić za wykorzystanie przestrzeni pod reklamę. Jak podaje portal tuWrocław, tej zgody posłanka nie otrzymała.
– Umieszczanie takich plakatów, ogłoszeń bez zgody jest wykroczeniem. Strażnicy miejscy dokumentują wszystkie miejsca z plakatami. W związku z wykroczeniem zostaną wszczęte czynności: osoba lub osoby, które popełniły wykroczenie, zostaną ukarane mandatem lub zostanie skierowany wniosek o ukaranie do sądu – powiedział portalowi Waldemar Forysiak z wrocławskiej straży miejskiej.
Agnieszka Soin ma być obciążona kosztami usuwania plakatów z wrocławskich latarni, ale nie tylko z nich. Jak wskazuje portal, to bowiem już kolejny raz kiedy polityczka ignoruje prawo i bez zgody obwiesza swoim wizerunkiem przestrzeń publiczną.
Plakaty posłanki PiS Agnieszki Soin znów wiszą bezprawnie
Do podobnej sytuacji doszło dwa tygodnie temu przy drodze wojewódzkiej, co podawał portal Money.pl, a w 2019 roku "Gazeta Wyborcza" pisała, że plakaty Agnieszki Soin wisiały przy drodze krajowej.
Tym razem plakaty zawisły we Wrocławiu m.in.na ul. Powstańców Śląskich, Legnickiej czy pl. Jana Pawła II, co portalowi tuWrocław przekazał rzecznik straży miejskiej. Wszystkie te miejsca zostały obfotografowane i mają być dowodem w sądzie, jeśli sprawa trafi na wokandę.
Falstart kampanii wyborczej Agnieszki Soin?
Plakaty posłanki Agnieszki Soin zaskakująco przypominają te, które pojawiają się przed wyborami. Jak jednak zauważa portal Money.pl, tego typu kampania może wystartować dopiero po oficjalnym ogłoszeniu daty wyborów. Posłanka broni się jednak twierdząc, że przecież jej akcja promuje nie jej kandydaturę w wyborach, lecz dyżury poselskie, które pełni.
Jak tłumaczy swoje działanie polityczka? W rozmowie z money.pl powiedziała, że "plakaty nie są wyborcze, tylko informacyjne. W ten sposób zaprasza na dyżur. Wskazała także, że w przestrzeni można dostrzec plakaty nie tylko jej, ale też innych polityków" – czytamy w relacji.
– Przez cały czas trwania mojego mandatu poselskiego posługuję się taką formą przekazywania kontaktu do mnie i skutecznie, gdyż mieszkańcy, mając kontakt do mnie, korzystają z niego – usłyszeli z kolei w maju dziennikarze tuWrocław.
Malwina Gadawa z Money.pl sprawdziła, czy posłanka faktycznie pełni dyżury, na które zaprasza za pośrednictwem plakatów. We wskazanych dniach i godzinach nikt w biurze nie odbierał telefonu.