Liczyliście kiedyś swoje smartfony na czarną godzinę? Wszystkie te, które czekają na nią od kilku lat i pewnie nigdy się nie doczekają? My postanowiliśmy, że nie można dłużej wymigiwać się od obowiązków: trzeba w końcu zrobić z nimi porządek. Skąd ten nagły zryw? Posłuchajcie.
Kiedy w redakcji padło hasło: “Zbieramy stare smartfony” odezwały się… świerszcze. Wiecie, te, które zaczynają grać, kiedy pada niewygodne pytanie i stanowią świetny akompaniament do rozglądania się po sobie i udawania, że nie mamy pojęcia, o czym mowa.
Jakie “stare” smartfony? Owszem, wszyscy mamy jakieś urządzenia zostawione na wszelki wypadek. Przecież aktualny smartfon może się zgubić, albo zepsuć. I co wtedy? No, niestety klops. Jeśli otworzycie sekretny schowek na smartfony, będąc w realnej potrzebie, prawdopodobnie mocno się zdziwicie.
Istnieje bowiem bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że większość urządzeń, która leżała sobie w ciszy i spokoju od kilku lat, po cichutku przeszła za tęczowy most. I już nigdy się nie włączy. Brutalne, wiem. Ale taka jest prawda.
Koniec końców udało nam się zmobilizować: porządki w starej elektronice postanowiło zrobić wystarczająco dużo osób, aby wystawione w redakcji pudełko zapełniło się po brzegi. Co zrobiliśmy z tą górą smartfonów? Odpowiedź znajdziecie w poniższym filmie (oraz oczywiście w dalszej części tekstu).
Dlaczego warto zrobić COKOLWIEK ze starym smartfonem?
O nieużywanych smartfonach warto myśleć jak o pieniądzach: trzymane w skarpecie zwyczajnie tracą na wartości, tak samo jak wszelkiego rodzaju elektronika. W idealnym świecie, zakup nowego telefonu wiązałby się więc z oddaniem starego do wyceny i uzyskaniem w zamian większej lub mniejszej zniżki na nowe urządzenie, czy nawet gotówki. W praktyce, sami dobrze wiecie, jak to wygląda.
— Do niedawna cykl życia smartfonu był dla klienta związany z przedłużaniem umowy na usługi podstawowe. To był moment kiedy, z reguły po dwóch latach, warto było wymienić telefon. Powoli zaczęliśmy od tego odchodzić: pokazywać klientom, że to nie muszą być dwa równoległe światy, że cykl życia telefonu można po pierwsze, nieco wydłużyć, a po drugie, pozbyć się starego urządzenia z korzyścią — zauważa Grzegorz Kramarczuk, Senior Brand Manager w Orange Polska.
Dla smartfona, który dzisiaj ma “dwójkę” czy “trójkę” na karku, to właściwie ostatni dzwonek, aby dać się sprzedać. Model solidnej marki, zachowany w dobrym stanie, może zostać wyceniony przez ekspertów nawet wyżej, niż się spodziewacie. Wszystko jednak zależy od tego, jak szybko podejmiemy decyzję o przekazaniu go dalej.
Z drugiej strony, nawet jeśli za używany smartfon ktoś zaproponuje nam minimalną gratyfikację, to zawsze będzie to znacznie więcej niż okrągłe zero, które zarobicie trzymając sprzęt w szufladzie.
Do przełamania schematu chomikowania elektroniki zachęca nas, między innymi, Orange Polska, wdrażając swój autorski program “Re”. Nazwa odnosi się do przedrostka, wspólnego dla trzech działań, mających na celu domknięcie obiegu smartfonów w środowisku: recyklingu, regeneracji i renowacji.
Dlaczego Orange zachęca nas do zamykania obiegu smartfonów w środowisku? Jednym z powodów są z pewnością zobowiązania klimatyczne samej firmy. Jak każda duża korporacja, Orange postanowił sukcesywnie zmniejszać swój wpływ na środowisko i, koniec końców, osiągnąć neutralność klimatyczną. Cel ten chce zrealizować do 2040 roku.
To świetna wiadomość dla nas, jako klientów, bo swoje zielone działania firma prowadzi na szeroką skalę:
— Chcemy, aby do 2025 roku 60 proc. naszej energii pochodziło ze źródeł ekologicznych. Dziś korzystamy z dwóch farm wiatrowych, które produkują energię stanowiącą ok. 9 proc. naszego rocznego zapotrzebowania. Co ważne, pobieramy ją bezpośrednio od producenta, więc mamy pewność, że jest to czysta energia — zapowiadał już dwa lata temu prezes Orange Polska, Julien Ducarroz.
Korzystanie z zielonej energii w kraju, który, póki co, wciąż mocno stoi węglem, to spore wyzwanie, ale i konieczność. Ktoś musi wykonać ten pierwszy krok.
— Jeśli smartfon zbyt długo jest przechowywany bez ładowania, nieużywany, szanse, że jeszcze nam posłuży są minimalne. Baterie mają tendencje do puchnięcia. W środku zachodzą procesy, nad którymi tracimy kontrolę, pozostawiając urządzenie samemu sobie. Zdecydowanie korzystniej jest więc przekazać taki telefon do bezpiecznego recyklingu — przekonuje Monika Tenerowicz, doradczyni ds. strategii klimatycznej w Orange Polska.
Umówmy się jednak: strach nie jest idealnym motywatorem. Znacznie lepiej powinna działać zachęta pozytywna, na przykład uświadomienie sobie, że nasz smartfon to tak naprawdę mała kopalnia - taka, z której można wydobyć części do ponownego wykorzystania w urządzeniach elektronicznych:
Ekspertka Orange dodaje, że zamknięcie obiegu minerałów wykorzystywanych w smartfonach ma również aspekt praktyczny: tych surowców zwyczajnie zacznie w końcu brakować.
— Do wyprodukowania jednego smartfona potrzebne jest aż 70 kg różnych materiałów - to są ogromne ilości. Zmiana na tym polu ma znaczenie zarówno środowiskowe jak i społeczne. To są również minerały wydobywane w częściach świata, gdzie warunki pracy są, mówiąc eufemistycznie, nieco inne niż u nas. Działania, które podejmujemy tu i teraz, mają wpływ również na ten aspekt rzeczywistości — tłumaczy ekspertka.
I choć nie da się ukryć, że oddając jeden, czy nawet 10 smartfonów do recyklingu świata z dnia na dzień nie zmienimy, to już kolektywne i systematyczne działanie w tym kierunku spokojnie ma szansę stać się sporą kroplą, która w końcu wydrąży skałę na wylot.
Do wyceny czy do kosza? Decyduje kilka czynników
Z taką właśnie, sporych rozmiarów, “kroplą” pojawiliśmy się w salonie Orange. Wśród smartfonów, które zebraliśmy były zarówno prawdziwe relikty mobilnej przeszłości (z klapkami i przyciskami), jak i modele, na widok których serca kolekcjonerów mogłyby zabić nieco szybciej. Zgodnie z przewidywaniami nie zabrakło też urządzeń ze spuchniętymi bateriami czy “skraszowanymi” szybkami. Co z nimi zrobiliśmy?
My właściwie nic. Przynosząc stare smartfony do salonu Orange całym procesem zajmie się obecny tam konsultant. Brandonowi, który otrzymał zadanie przebrnięcia przez naszą górę SIM-szrotu, nawet nie zadrgała powieka — z miejsca zabrał się do sortowania urządzeń na te, które przeznaczymy do recyklingu oraz a te, które mają szansę na wejście w proces odkupu.
Jakie smartfony nadają się tylko do recyklingu?
Zasada jest prosta: urządzenie, które zatraciło umiejętność włączania i wyłączania się na żądanie ląduje w koszu na elektroodpady. Takie pojemniki znajdziecie oczywiście w salonach Orange — z dodatkowymi przegrodami na zużyte ładowarki oraz baterie.
Od reguły on/off nie ma wyjątków. Pamiętajcie więc, aby przed pojawieniem się w salonie naładować urządzenie, albo przynajmniej zabrać ze sobą ładowarkę. Pracownicy salonów mogą co prawda pożyczyć wam na chwilę “kabelki”, ale tylko pasujące do najnowszych modeli.
Do fazy odkupu nie trafią niestety również smartfony wyraźnie pokiereszowane. Mówiąc orange’owym żargonem: jeśli przez uszkodzenie widać wnętrzności, smartfon trafia do recyklingu. To samo dotyczy szybek z pajączkami oraz urządzeń niekompletnych, na przykład z brakującą szufladką na kartę sim.
Jakie smartfony trafiają do wyceny? Zdziwicie się
Nie ma co ukrywać, w naszej smartfonowej zbiórce znalazło się kilku bardzo zmęczonych życiem delikwentów, którzy zakończą swój żywot w specjalistycznym zakładzie, rozkładającym smartfony na czynniki pierwsze.
Niemniej jednak zaskakująco dużo modeli dostało szansę przejścia do drugiego etapu: wyceny. Wśród nich znalazły się wszystkie telefony z przyciskami i czy klapkami. Tak, tak, nawet ten staruszek, na którym czasem z sentymentu odpalaliście Snake’a, ma dla Orange wartość. Symboliczną, bo symboliczną, ale ma.
Na wyższe wyceny, co oczywiste, mogą liczyć urządzenia względnie nowe. I rzeczywiście jest to pojęcie względne, zależne, na przykład, od logo, umieszczonego na obudowie. Marki uważane za najbardziej długowieczne to głównie Apple i Samsung. W ich przypadku nawet smartfony kilkuletnie mogą przynieść właścicielowi więcej niż symboliczny zysk.
Im dłużej działa program Re, tym wyżej podnosi się jednak poprzeczka najwyższych wycen. Obecny rekordzista zainkasował za swoje urządzenie aż 4 tysiące zł.
Sprzedaj, albo chroń
Korzystanie z programu Re ma jeszcze jedną zaletę: kontrolując wiek naszego smartfona jesteśmy w stanie “wyprzedzić” moment, w którym z różnych względów, urządzenie może odmówić posłuszeństwa. A jak wie chyba każdy, kto musiał męczyć się “do końca umowy” z ekranem ozdobionym pajączkami, naprawa bywa kosztowna.
Być może dlatego sporym powodzeniem cieszy się obecnie usługa o nazwie “Ochrona smartfona”. Miesięczna opłata w wysokości kilkunastu złotych zapewnia klientom prawo do naprawy urządzenia. Orange korzysta w tym celu z usług firmy, wyspecjalizowanej w tego typu naprawach, a duża liczba zleceń pozwala obniżyć koszty tych “operacji”.
— “Ochrona smartfona” zachęca i ośmiela klientów do kupowania nieco droższych telefonów: wiedząc, że mamy taką usługę, łatwiej jest zarządzać ryzykiem związanym z nieprzewidzianymi zdarzeniami — zauważa Grzegorz Kramarczuk.
Przyszłość? Zdalna wycena i leasing smartfonów
Teoretycznie, aby wycenić smartfon nie musicie dzisiaj pojawiać się w salonie Orange. Na stronie programu Re znajduje się zakładka, która przenosi nas do procesu samodzielnej wyceny. Na rynku funkcjonują już nawet specjalne maszyny, usprawniające tego typu procedury:
Rafał Kłucjasz uważa natomiast, że w przyszłości korzystanie z urządzeń osobistych może się nieco zmienić: — Producenci i operatorzy będą mogli zaproponować usługi wynajmu smartfonów, podobnie do wynajmu samochodów — sugeruje.
I być może to rzeczywiście jest dobry pomysł na domknięcie obiegu smartfonów w środowisku. Zamiast kupować, bierzemy telefon na rok czy dwa lata w “leasing”. Po określonym w umowie czasie oddajemy urządzenie do salonu. Nasz-nie nasz smartfon jest następnie rewitalizowany i puszczany dalej w obieg - być może jako tańsza opcja outletowa, być może jako “dawca” cennych podzespołów czy metali szlachetnych.
Win-win situation? Cóż, gdyby taki sposób użytkowania stał się powszechną praktyką, odeszłoby nam przynajmniej jedno zmartwienie: nie trzeba byłoby sprzątać szuflad.
Artykuł powstał we współpracy z Orange Polska.