Niezależne rosyjskie źródła ujawniły, jaki plan na dalszą działalność Grupy Wagnera ma Jewgienij Prigożyn. Szef wagnerowców ma rozpocząć rekrutację na terenie Białorusi, zgodę na nabór miał wydać sam Aleksandr Łukaszenka.
Reklama.
Reklama.
Prigożyn z nowym pomysłem na Grupę Wagnera, będzie rekrutować najemników z Białorusi
Do zaskakujących informacji dotyczących wagnerowców dotarł rosyjski niezależny portal rucriminal.info, który zajmuje się ujawnianiem tajemnic oligarchów, gangsterów i polityków. "Według źródła Czeka-OGPU Jewgienij Prigożyn próbuje rozwiązać kwestię rekrutacji w białoruskich więzieniach i koloniach" – napisano na profilu portalu.
Według rucriminal.info zgodę na przeprowadzanie naboru wydał samozwańczy prezydent Białorusi. "W zasadzie uzyskał już aprobatę Aleksandra Łukaszenki. Pozostaje tylko znaleźć przyczynę" – czytamy.
Dodatkowo portal rucriminal.info przekazał, że 80 procent żołnierzy Grupy Wagnera znalazło się już na Białorusi z samym Jewgienijem Prigożynem na czele. Pozostali najemnicy, którzy nie zdecydowali się na wyjazd, mają stacjonować w okolicach Ługańska.
Grupa Wagnera nadal prowadzi rekrutacje w Rosji
Jewgienij Prigożyn w ramach ugody z Władimirem Putinem po nieudanym puczu otrzymał zakaz rekrutowania najemników z rosyjskich więzień. To właśnie dlatego szef Grupy Wagnera miał wynegocjować u Aleksandra Łukaszenki możliwość prowadzenie naboru w zakładach karnych w Białorusi. Jednak jak się okazuje, Prigożyn całkowicie nie porzucił rekrutacji na terenie Federacji Rosyjskiej.
Informacje o tym, że wagnerowcy wciąż prowadzą nabór, ustaliła brytyjska stacja BBC. Dziennikarze serwisu, korzystając z rosyjskiej linii telefonicznej, skontaktowali się z kilkunastoma punktami, w których do tej pory prowadzono rekrutację do Grupy Wagnera. Z reguły były to kluby sztuk walki.
"Tak, właśnie tam (w siedzibie klubu - red.) prowadzimy rekrutację. Jeśli ktoś chce jechać, musi po prostu do mnie zadzwonić i ustalimy dzień" – powiedziała brytyjskim dziennikarzom sekretarka stowarzyszenia sportowego Viking w Murmańsku.
"To absolutnie nie ma nic wspólnego z ministerstwem obrony" – stanowczo stwierdził mężczyzna z klubu sportowego Sparta w Wołgogradzie w rozmowie z BBC. "Nic się nie zatrzymało, wciąż rekrutujemy" – dodał.
Jak zaznaczył serwis, "od Kaliningradu na zachodzie po Krasnodar" nikt nie wierzył w to, że po nieudanym puczu Grupa Wagnera zostanie rozwiązana. Ponadto zdaniem BBC wszyscy ci, którzy wciąż wstępują w szeregi wojska Prigożyna wiedzą, że w żadnym wypadku nie będą podlegać pod ministerstwo obrony.
"Nowi członkowie podpisują kontrakty z samą grupą najemników, a nie z rosyjskim ministerstwem obrony" – napisano.
Taka sytuacja jest zupełnym zaprzeczeniem warunków ugody, jaką zawarli Jewgienij Prigożyn, Władimir Putin i Aleksandr Łukaszenka. Grupa Wagnera nie tylko nie przestała istnieć, ale przede wszystkim wciąż się wzmacnia. Zdaniem BBC pojedyncze oddziały wagnerowców wciąż walczą w Bachmucie, co zdaniem brytyjskiej stacji jest "pełnią obrazu chaosu, jaki panuje na najwyższych szczeblach Rosji".