Wystąpienie polityczne Jarosława Kaczyńskiego na Jasnej Górze było jasną manifestacją siły partii uważającej się za przewodnią siłę narodu i oficjalnym ogłoszeniem sojuszu PiS z Kościołem katolickim, w celu utrzymania władzy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
A fakt, że po wszystkim rzecznik klasztoru zapowiedział, że "gospodarze tego miejsca muszą się jeszcze bardziej uwrażliwiać, by nie angażować autorytetu Jasnej Góry do ziemskich, doraźnych celów" pokazuje wyłącznie słabość Kościoła, który nie mając siły przeciwstawić się satrapie, popiskuje, usiłując zachować resztki pozorów przyzwoitości - co i tak jest przecież niemożliwe.
Polityczna demonstracja siły PiS na Jasnej Górze ma w Polsce, kraju infantylnego, obrzędowego katolicyzmu wielką moc. Zwłaszcza że księża katoliccy w wielu miejscach Polski jawnie agitują za PiS. W połączeniu z milionami płynącymi z pieniędzy podatników do Rydzyka, ustawami ustanawiającymi przywileje Kościoła, tworzy to jasny obraz politycznej korupcji, jawnej, nie skrywanej już nawet przed obywatelami.
Przekupstwo Kościoła przez PiS służące utrzymaniu autorytarnych rządów jest widoczne jak na dłoni i nic nigdy nie zmaże tej winy z Kościoła i jego wiernych, nadal popierających tę instytucję. Nic nigdy nie zmieni faktu, że w sytuacji historycznego zagrożenia dla Polski Kościół stanął po stronie zła i uczynił to z najniższych możliwych pobudek: z chciwości i żądzy władzy.
Jesteśmy bici po tyłkach i portfelach
Prawdą jest, co napisał jeden z twitterowiczów, że pod rządami PiS ustanowiło się w Polsce coś w rodzaju nieco bardziej nowoczesnej pańszczyzny. Pominąwszy bowiem technologię i wszystkie ułatwienia XXI wieku, żyjemy tu z grubsza tak, jak niegdyś chłopi pańszczyźniani. Pozbawieni praw obywatelskich harujemy po to, żeby "panowie" z PiS mogli napychać swoje prywatne kieszenie.
I oczywiście, od czasu do czasu, jesteśmy bici po tyłkach i portfelach przez pisowskiego ekonoma. Nie możemy się zbuntować ani sprzeciwiać, bo grozi to surowymi represjami, PiS robi, co chce, przez nikogo nie kontrolowany, człowiek jako jednostka traci na znaczeniu, a "państwo" rozumiane jako prywatny folwark, strefa wpływów PiS, na której wszyscy jesteśmy pozbawieni praw robotnikami, stale się rozrasta.
Nic dziwnego, że prawdziwe hasło (trudno je zresztą uznać za hasło, to po prostu jest stwierdzenie faktu) - "PiS równa się drożyzna", rozwściecza rządzących do białości. Poczucie, że nie ma za co żyć, że doszło się do ściany, jest bowiem jednym, co może realnie partii Kaczyńskiego zaszkodzić. Ludzie nie przejmują się tak strasznie prawami człowieka i utratą wolności, jeśli mają co włożyć do garnka. Jeśli zaś nie będą mieli - o, wtedy może zdarzyć się wszystko. Nie takie bunty już bywały w historii.
Prezes PiS to wie, dlatego na Jasnej Górze użył sformułowania "nie można oddać władzy". Oddanie władzy bowiem będzie dla jego partii końcem wszystkiego, włącznie z końcem przebywania na wolności dla wielu jej członków.
Od lat mam taką teorię, że Jarosław Kaczyński zawsze mówi prawdę o tym, co zamierza zrobić, tylko trzeba umieć ją usłyszeć. To jest zresztą jedna z jego bardziej zaskakujących i rozczulających cech: facet jest satrapą, dyktatorem i nie umie udawać demokratycznego polityka, choćby nawet bardzo chciał i choćby bardzo mu się to opłacało. Jest do tego organicznie niezdolny, bo kompletnie pozbawiony cech, bez których nie można choćby stworzyć wrażenie, że szanuje się prawo, państwo i jego obywateli. Dlatego, żeby poznać skrywane plany prezesa PiS, nie trzeba na ogół wysyłać szpiegów, wystarczy posłuchać i wyciągnąć wnioski.
Na Jasnej Górze Kaczyński wypowiedział także zdanie: "Jeżeli otrzymamy poparcie Polaków, nic nas nie zatrzyma", co odbieram jako jasny sygnał deklaracji o wyprowadzeniu Polski z UE. Już dziś pozbawiony większości hamulców PiS, jeśli wygra jesienią, nieważne uczciwie czy nie, straci je całkowicie. Sądzę, że takiej orgii bezprawia, kradzieży, prześladowań, łamania prawa i wprowadzania rosyjskich standardów, jaką wówczas zobaczymy, nie spodziewają się nawet najwięksi przeciwnicy Kaczyńskiego.