nt_logo

Widziałam "Żony Warszawy" i jestem pewna - ten program podniesie nam ciśnienie [RECENZJA]

Joanna Stawczyk

06 września 2023, 17:08 · 4 minuty czytania
Najpierw były "Żony Hollywood", a potem "Żony Miami". Co je łączyło? Polki chwaliły się tym, że spełniły swój "American dream". Już nie tak ochoczo jednak mówiły o tym, że za ich "sukcesem" czy stanem konta stoi często zamożny partner. Tymczasem Polsat podbił stawkę. Nakręcono pierwszą polską edycję "The Real Housewives", czyli międzynarodowego hitu. Zdradzę wam, czy warto poświęcić jesienne wieczory, by poznać "Żony Warszawy".


Widziałam "Żony Warszawy" i jestem pewna - ten program podniesie nam ciśnienie [RECENZJA]

Joanna Stawczyk
06 września 2023, 17:08 • 1 minuta czytania
Najpierw były "Żony Hollywood", a potem "Żony Miami". Co je łączyło? Polki chwaliły się tym, że spełniły swój "American dream". Już nie tak ochoczo jednak mówiły o tym, że za ich "sukcesem" czy stanem konta stoi często zamożny partner. Tymczasem Polsat podbił stawkę. Nakręcono pierwszą polską edycję "The Real Housewives", czyli międzynarodowego hitu. Zdradzę wam, czy warto poświęcić jesienne wieczory, by poznać "Żony Warszawy".
"Real Housewives" w polskim sosie. Poznałam "Żony Warszawy" i zrobiłam wielkie oczy [RECENZJA] Fot. Materiały prasowe Polsat

"The Real Housewives" wjeżdżają na polskie podwórko

"The Real Housewives" to amerykański reality show, którego pierwsza odsłona zadebiutowała ponad 15 lat temu. Każda z kolejnych edycji skupiała się na życiu grupy kobiet w różnych miastach USA, takich jak m.in. Nowy Jork, Atlanta, New Jersey czy Miami. Potem format przytuliły Kanada, Australia, RPA czy Wielka Brytania. Zrobię szybkie intro dla tych z was, którzy albo o reality nie słyszeli, albo nigdy nie mieli okazji go oglądać. Program koncentruje się na codziennym życiu bohaterek, które są często bardzo zamożnymi kobietami mieszkającymi w ekskluzywnych dzielnicach. Obejmuje to ich życie rodzinne, zawodowe oraz społeczne.


Trzonem formatu są relacje między kobietami, w tym przyjaźnie i konflikty, które często prowadzą od mniejszych dramacików do potężnych dram. Na koniec każdego sezonu producenci organizują tzw. "reunion show", gdzie uczestniczki omawiają wydarzenia z całego sezonu: dzielą się refleksjami, dochodzą do konkluzji, "wyjaśniają się", tudzież pompują istniejące dramy.

Od 6 września co środę o godz. 20:05 w Polsacie będziemy mogli oglądać perypetie barwnych Polek, które uwiły sobie wygodne gniazdka, ale na rodzimym podwórku. Nie za granicą, tak jak było to w przypadku formatów takich, jak "Żony Hollywood" czy "Żony Miami".

Widziałam przedpremierowo pierwszy odcinek "The Real Housewives. Żony Warszawy" i nie sposób wypowiedzieć się o reality, nie nawiązując jednak odrobinę do formatów, które wymieniłam powyżej.

Obejrzałam zarówno "Żony Hollywood", jak i "Żony Miami". Te pierwsze faktycznie bardziej mnie kupiły, bo były jakieś bardziej... wiarygodne? Owszem, chwaliły się swoimi chatami, samochodami i pracą, ale jeszcze byłam w stanie to przełknąć i się przy tym odmóżdżyć, zrelaksować.

Przy bohaterkach z Miami wleciał mi natomiast zupełnie inny humor. Może nawet trochę depresyjny, bo przeraziło mnie to, jak kobieta jest w stanie wmawiać sobie i innym, że żyje jak w raju, będąc niewolnicą swojego milionera.

No bo bez tych panów nie byłoby jachtów, zegarków, Balanciagi, Diorów, Prady i kasy na wylewanie na siebie szampana, żeby "dotlenić skórę". Poza tym - no błagam, ile można leżeć, pachnieć i nic nie robić. Dwa tygodnie? Potem nawet najbardziej lukrowane życie traci smak.

No i w końcu mamy - "Żony Warszawy"

Anita Kuś-Munsanje, Magda Pyć-Leszczuk, Barbara Sobczak, Anna Szubierajska, Monika Żochowska, Sara Koślińska, Kasia Przydryga, Monika Goździalska i Anna Wrońska. To kobiety biznesu z różnych branż - miedzy innymi kosmetycznej, hotelarskiej, medycznej, high-tech. 

Ale nie tylko, bo na przykład Anita nie udaje, że jest wielką bizneswoman. Bez owijania w bawełnę przyznaje, że jest dumną, pełnoetatową żoną i mamą, a poza tym jej konikiem jest moda. I okej. Przynajmniej jest szczera.

Co do reszty bohaterek - produkcja i one same zapewniają, że biznesy, które założyły, czy którymi kierują, zbudowały zupełnie same. W skrócie - nie stoją za tym pieniądze od partnera. Ile w tym prawdy, jeśli chodzi o każdą z nich? Trudno powiedzieć, ale może jeszcze się tego dowiemy.

Czym natomiast "Żony Warszawy" na pierwszy rzut oka nieco różnią się od tych z zagranicznych reality? Choć w DNA programu jest to, że motywem przewodnim jest kasa - eksponowane są ich domy, hotele, kliniki czy samochody - to im dalej w las, tym nie ma się aż tak silnego wrażenia, że jedyne, czym chcą się chwalić, to właśnie blichtr i kolejne zera na koncie.

Być może wyrobiłabym sobie nieco inne zdanie o dziewczynach, gdybym poznała je tylko "na ekranie". Tak się jednak złożyło, że zanim obejrzałam premierowy odcinek, rozmawiałam z większością bohaterek podczas konferencji ramówkowej. Wygląda na to, że to życiowe, inteligentne, normalne babki, zupełnie nieoswojone z show-biznesem (oprócz Moniki Goździalskiej). Jedno jest pewne - żadna z nich nie miała kija w czterech literach.

Jakiś czas temu naprawdę zwątpiłam w to, że w dzisiejszych czasach telewizja jest jeszcze w stanie wpuścić na antenę ludzi, których wcześniej nie przerobi sobie na produkty pod swoje kopyto. Tutaj jest nadzieja na to, że dostaniemy bohaterki nienaciągnięte i niepodpompowane - i nie chodzi o medycynę estetyczną! Po prostu robią wrażenie autentycznych.

To, czy moja intuicja podpowiedziała mi dobrze i czy moje odczucia się sprawdzą, okaże się oczywiście w kolejnych odcinkach, kiedy zobaczymy je w różnych sytuacjach. Już na starcie czuć, że większość pań wcale przyjaciółkami nie zostanie. Na pewno pokażą pazurki, a szambo wybije nie raz.

W premierowym odcinku, kiedy zasiadły do wspólnej kolacji w mazurskim hotelu (należącym do jednej z nich), atmosfera zgęstniała zaskakująco szybko. Pytanie, czy spiny w programie nakręcały się z pomocą reżysera, czy w miarę "naturalnie".

Nie muszę być jednak wróżką, żeby stwierdzić, że będziemy świadkami niejednej potężnej dramy i ostrej wymiany zdań. Dziewczyny ewidentnie nie dają sobie w kaszę dmuchać.

"Żony Warszawy" będą jak ciepły kocyk na jesień od Polsatu? To się okaże

Czego potrzebuję tej jesieni jako widzka? "Żony Warszawy" trochę mi to uświadomiły.

Chcę reality, które mnie wychilluje, rozbawi, może czasem wrzuci jakąś rozkminę na temat pracy, przyjaźni, w ogóle relacji międzyludzkich. Ale chodzi o to, żeby to zostało podane w smacznym sosie z solidną porcją poczucia humoru.

Mam nadzieję, że "Żony Warszawy" nie będą na siłę przeginać z wulgarnością, prowokowaniem zgrzytów między sobą i darciem kotów. Jeśli utrzymają poziom, program ma niezłe szanse zdobyć rzesze fanów. Ja po pierwszym odcinku mogę powiedzieć jedno: mam ochotę na więcej!