nt_logo

Sezon łowiecki na ptaki otwarty. Do odstrzału 600 tys. sztuk. Ekspert: To jest rzeźnia

Daria Siemion

17 września 2023, 07:15 · 4 minuty czytania
W tym roku zezwolono na odstrzał 590 tys. ptaków. Ich zwłoki będą walały się po śmietnikach i rowach melioracyjnych. Myśliwi zastrzelą ich tyle, że nie będą w stanie tego przejeść, ani dostarczyć do skupów. Zginą też bieliki, bociany i jastrzębie. Wszystko przez ołów. O katastrofalnych skutkach polowań na ptaki opowiada Jacek Karczewski z organizacji "Jestem na pTAK!".


Sezon łowiecki na ptaki otwarty. Do odstrzału 600 tys. sztuk. Ekspert: To jest rzeźnia

Daria Siemion
17 września 2023, 07:15 • 1 minuta czytania
W tym roku zezwolono na odstrzał 590 tys. ptaków. Ich zwłoki będą walały się po śmietnikach i rowach melioracyjnych. Myśliwi zastrzelą ich tyle, że nie będą w stanie tego przejeść, ani dostarczyć do skupów. Zginą też bieliki, bociany i jastrzębie. Wszystko przez ołów. O katastrofalnych skutkach polowań na ptaki opowiada Jacek Karczewski z organizacji "Jestem na pTAK!".
Rozpoczął się sezon łowiecki na ptaki. Setki tysięcy ptaków stracą życie fot. Grzegorz Bukala/REPORTER

Co 20 minut w wyniku niszczycielskiej działalności człowieka z powierzchni ziemi znika jeden gatunek. Wśród zwierząt zagrożonych wyginięciem znajduje się wiele ptaków – prawie jedna piąta występujących w Europie.


Tymczasem w Polsce od września myśliwi mogą polować na 13 gatunków ptaków, z których niemal połowa jest zagrożona wyginięciem. Głowienka, kuropatwa, cyraneczka, łyska, czernica – populacje tych ptaków drastycznie spadają.

– Za urządzeniem polowań na ptaki nie przemawiają żadne dane – mówi w rozmowie z naTemat Jacek Karczewski ze stowarzyszenia Ptaki Polskie, autor książek na temat ptaków i założyciel organizacji "Jestem na pTAK!".

I dodaje: – Tak naprawdę nie wiemy, ile w Polsce jest jarząbków, a strzelamy do nich. Dawniej równie nierozważnie strzelaliśmy do cietrzewi i głuszców, które wprost z listy gatunków łownych trafiły na listę gatunków zagrożonych wyginięciem. 50 lat temu w Polsce było 7,5 mln par lęgowych kuropatwy. Teraz jest ok. 100 tys. i nadal do nich strzelamy.

W Polsce na liście ptaków łownych znajduje się 13 gatunków. Ornitolodzy alarmują, że ich populacje drastycznie maleją – na przykład w latach 1980-2012 populacja kaczki głowienki spadła o 90 proc. Podobnie z kaczką łyską, której jest o 70 proc. mniej niż 40 lat temu.

Nie tylko Polscy ekolodzy odczuwają niepokój. W 2019 roku Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody wezwała ministerstwo środowiska do natychmiastowego wstrzymania polowań na ptaki i objęcia ochroną czterech najbardziej zagrożonych gatunków: głowienki, czernicy, cyraneczki i łyski. W odpowiedzi resort środowiska stwierdził, że "polowania na ptaki są legalne i nie będą wstrzymane".

Łowny czy chroniony? Myśliwi nie wiedzą

Z danych koalicji "Niech żyją!" wynika, że nawet jedna trzecia ptaków zabijanych w Polsce to gatunki podlegające ścisłej ochronie. Najwięcej chronionych ptaków ginie w okresie jesiennych migracji.

– Myśliwi obok bażantów polują głównie na kaczki i gęsi, a to są ptaki, które w czasie migracji i na zimowiskach skupiają się w określonych miejscach. Najczęściej są to duże kompleksy stawów, rozlewiska, ujścia rzek – tłumaczy Karczewski.

Przyrodnik podkreśla, że ptaki te trzymają się w wielogatunkowych grupach, a spłoszone zrywają się do lotu. – Myśliwy, mierząc do nich z ziemi nawet przy dobrej widoczności, nie jest w stanie stwierdzić, do jakiego ptaka strzela. Nie wie, czy trafi w gatunek łowny, czy chroniony.

– Powiem więcej... Niektórzy myśliwi w ogóle nie odróżniają gatunków łownych od chronionych. Często zabijają te ostatnie i jeszcze zdarza się, że publikują w sieci zdjęcia z nimi. W ogóle się tym nie przejmują.

Karczewski zaznacza, że na pewno są też etyczni myśliwi, ale nawet oni nie są w stanie zagwarantować, że celując do gatunku niepodlegającego ochronie, nie ranią lub nie zastrzelą chronionego, np. wodniczki. Co dopiero zrzeszeni w PZŁ kłusownicy, którzy strzelają po ciemku...

Tam, gdzie są kaczki i gęsi, są też myśliwi. W sezonie łowieckim strzały słychać niemal bez przerwy. Kiedy wychodzi się w teren o świcie lub wczesnym rankiem, myśliwi już tam są. Regularnie widuję lub słyszę, jak strzelają w gęstej mgle, po zmroku, a nawet w nocy, na oślep. Nie ma możliwości, żeby widzieli, do kogo strzelają.Jacek Karczewskistowarzyszenie Ptaki Polskie, organizacja "Jestem na pTAK!"

Polowań po zmroku i przy słabej widoczności zabrania prawo łowieckie, a maksymalna odległość, z jakiej myśliwy może oddać strzał, to 40 m. Myśliwy, który przypadkiem zastrzelił chronionego ptaka, powinien to zgłosić. Sąd łowiecki może wykluczyć taką osobę z grona myśliwych.

– Jeśli chodzi o sądy łowieckie, to jest fikcja. Państwo w państwie. Nie liczyłbym na nie – ocenia Karczewski.

Śmiercionośny ołów

Ołów jest jedną z najbardziej toksycznych substancji na świecie. Jego szkodliwość opisują liczne badania. W Polsce każdego roku myśliwi wystrzeliwują w powietrze około 500 ton tego pierwiastka.

– Amunicję wykorzystywaną przez myśliwych wypełniają drobinki ołowiu, śrut. Naboje takie eksplodują wysoko w powietrzu, rozrzucając swoją zawartość w promieniu nawet 150 metrów. Mogą w ten sposób zranić lub zabić nie jednego, ale kilka lecących blisko siebie ptaków. Jeśli obok niechronionej kaczki czy gęsi lecą chronione, one również oberwą – alarmuje Karczewski.

Znaczna część ołowiu trafia do siedlisk ptaków. Naukowcy szacują, że rocznie w Europie zatruciu ołowiem ulega 5 milionów ptaków. Ptaki, które pomyliły śrut z pokarmem, konają w męczarniach. Są to łabędzie, bociany, bieliki...

Polska jest jednym z czterech krajów Unii Europejskiej, w których bez żadnych ograniczeń można stosować ołowiane pociski. Ministerstwo środowiska tłumaczy to następująco:

"Prawo łowieckie nie zawiera zakazu używania amunicji ołowianej do wykonywania polowania. W związku z brakiem przygotowania myśliwych do używania broni przystosowanej do amunicji innej niż ołowiana, wprowadzenie takiego zakazu mogłoby skutkować brakiem możliwości polowania dla ogromnej liczby myśliwych".

Martwy ptak – dowód zręczności

Pomimo braku danych dotyczących poszczególnych populacji ptaków łownych w Polsce, w 2023 roku zostanie odstrzelonych 1 755 jarząbków, 156 842 bażanty, 9 121 kuropatw, 83 588 dzikich gęsi, 215 843 dzikich kaczek, 62 272 grzywacze, 12 928 słonek i 18 554 łyski, łącznie prawie 600 tys. ptaków. Jeszcze więcej zginie przypadkiem.

– Byłem kiedyś w szczycie jesiennych migracji w rejonie Ujścia Warty, gdzie zatrzymuje się wiele gatunków. To, co się tam działo, to był istny Armagedon. Zabite gęsi były zakopywane, wrzucane do rowów melioracyjnych lub na śmietniska – wspomina Karczewski.

Przyrodnik uważa, że myśliwi polują, bo lubią, a ich przemyślenia o ochronie przyrody przez zabijanie ptaków, można włożyć między bajki.

– Ptaki nie mają negatywnego wpływu na rolnictwo czy w ogóle gospodarkę. Są hejtowane przez niektórych rolników, bo odpoczywają na ich polach. Prawda jest taka, że tam, gdzie okresowo siadają, plony bywają lepsze, ponieważ zgryzając oziminę lub trawę wzmacniają ich system korzeniowy, a do tego nawożą glebę.

Zdaniem Karczewskiego za polowaniami na ptaki w Polsce nie przemawiają żadne dane. – Polujemy na ptaki z przyzwyczajenia i dla tradycji – mówi. – Myśliwi wkładają sobie pióra ptaków do kapeluszy. Na przykład zabicie cyraneczki będącej małym i szybkim ptakiem jest dla nich dowodem zręczności i nikt nie przejmuje się faktem, że cała nasza populacja lęgowa to już tylko najwyżej 1500 par.

Pytanie brzmi: kto je ocali?

Czytaj także: https://natemat.pl/113863,mysliwy-powinien-sam-sprawdzic-stan-swojego-zdrowia-ale-nie-ocenia-co-roku-z-ich-broni-ginie-kilka-osob