Magda Gessler uważa, że medialna "awantura" po słowach o "wąchaniu kelnerów pod pachami" jest absurdalna.
Magda Gessler uważa, że medialna "awantura" po słowach o "wąchaniu kelnerów pod pachami" jest absurdalna.
Reklama.
Magda Gessler, znana restauratorka przyznała w programie Agnieszki Szulim "Na językach" w TVN, że przykłada ogromną wagę do wyglądu swoich pracowników. Nie mogą m.in. nosić biżuterii i ekstrawaganckich fryzur. Gessler zwraca uwagę również na ich czystość. Wspomniała o "wąchaniu kelnerów pod pachami". Jej słowa podchwyciło wiele mediów i serwisów plotkarskich, wytykając absurdalne metody.
Słowami o "wąchaniu kelnerów pod pachami" wywołała pani duże poruszenie.
Jedna rzecz, która mnie zadziwia w tym kraju to to, że w ogóle się nie słucha tego, co ktoś mówi. Wspominając o "wąchaniu pach kelnerów" mówiłam w żartobliwym tonie. A media zamiast zwrócić uwagę na poważny problem, jakim jest higiena i czystość pracowników restauracji, uznały że to ja mam problem, a moje metody są skandaliczne. Jeśli ktoś idzie do restauracji i płaci 120 zł za danie, a koło niego przeleci kelner, który ma taki problem – jest niedomyty, albo chodzi w tej samej koszuli od 10 dni, to jest to koszmarne. Wyjście do restauracji to dla nas jakaś nagroda, wysiłek finansowy. Kiedy spotykamy takiego kelnera, takie wyjście staje się przykrością. Rozmawiałam właśnie z Hanią Lis, która powiedziała, że była niedawno w jednej z modniejszych restauracji i obsługiwał ich właśnie taki kelner. Nie dało się wytrzymać, ludzie chowali głowy między kolanami. To sytuacje, które psują przyjemność chodzenia do restauracji. O tym trzeba mówić.
To skąd tyle pretensji i uwag po pani słowach?
To purytanizm. Uznano, że to coś ze mną jest nie tak, kiedy problem jest z poziomem higieny. Ale tak istotnych kwestii nigdy nie artykułujemy. Mamy przecież prawo, żeby w restauracji pachniało, żeby pachniało w autobusie, tramwaju, pociągu. Tymczasem, jak wchodzi do autobusu ktoś, od kogo czuć pot, nikt się nie odezwie, nie powie tego głośno, nie zwróci uwagi, tylko wszyscy się odsuwają. Ja nie zamierzam się w ten sposób zachowywać. Są rzeczy, o których trzeba mówić głośno. Brak higieny to jedna z nich. Żyłam w kraju, w którym jest bardzo gorąco, gdzie mogłyby się teoretycznie takie przykre sytuacje zdarzać, ale nigdy w życiu się z tym nie spotkałam. Hiszpanie pachną, pachnie w ich taksówkach, domach, restauracjach. I to pięknie pachnie. Nie jest to kwestia tego, czy ktoś jest biedny czy bogaty, ale kwestia tego, czy ktoś jest czysty czy brudny. Nie jestem walnięta, jak niektórzy uznali. Mówię o tym głośno, bo to problem socjalny. Niektórzy myją ręce dwa razy w tygodniu. Dlatego tym bardziej uważam, że ta "awantura" po moich słowach jest dramatyczna.
Polacy są brudasami?

Nie można tak powiedzieć. Zaczynamy pachnieć, ale nadal dbałość o higienę nie jest oczywista dla wszystkich. Jak się pojawia problem, to mamy jednak zasznurowane usta. Ja dbam, żeby moi pracownicy byli czyści.
"Wąchając ich pod pachami"?
Tak robiło się 23 lata temu. Do każdego trzeba było podejść i sprawdzić czystość koszuli, higieny. Teraz nie ma takiej potrzeby. W moich restauracjach pachnie.
Spotyka się z tym pani w innych restauracjach?
Oczywiście. Nawet ostatnio i to w bardzo eleganckiej restauracji.
Zwróciła pani kelnerowi uwagę?
Oczywiście, że tak. Robi się to dyskretnie, nie po to żeby wybuchła awantura, czy żeby komuś sprawić przykrość. Niektórzy nie zdają sobie z tego sprawy, nie czują własnego potu. Od tego jest menadżer, ale oni tego nie powiedzą, mimo że powinni dbać o czystość każdego pracownika. Wiele samotnych osób, singli nie ma kogoś bliskiego, kto zwróci im na to uwagę. Noszą np. koszule, które mają bakterie wilgoci, bo leżały w pralce kilka dni po wypraniu. Taka koszula, mimo że jest czysta, cuchnie. Nie da się z takimi pracownikami wytrzymać. O zapachach trzeba mówić – i dobrych i tych złych. Mam dosyć tej zakłamanej rzeczywistości. Zapach może być jedną z większych przyjemności. Zapachem można zdobyć czyjeś serce. Ale zapach może być też ogromną przykrością.