Sprawa wypadku na A1 bulwersuje nie tylko polską opinię publiczną. O Sebastianie Majtczaku podejrzanym o spowodowanie wypadku, w którym żywcem spłonęła trzyosobowa rodzina, rozpisuje się dziennik "Bild". W artykule, którego tytuł przetłumaczyć można: "Kierowca BMW zmiótł rodzinę przy prędkości 253 km/h" czytamy o niemieckich powiązaniach Majtczaka.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Czy Sebastian Majtczak faktycznie uciekł z Polski przez Niemcy? Z jednej strony kom. Aneta Sowińska z KWP w Łodzi w rozmowie z naTemat podkreśliła, że policja nie może potwierdzić, że Majtczak przebywa za granicą. Z drugiej strony "Bild", podobnie jak wcześniej Onet wskazuje, że jest wiele sygnałów potwierdzających tę wersję zdarzeń.
Jak już pisaliśmy, 32-latek posiada podwójne obywatelstwo Polski i Niemiec. Dziennik wskazuje, że w związku z tym "ucieczka do Niemiec wydaje się oczywista". Co więcej, "Bild" podkreśla, że polscy śledczy mają nadzieję na pomoc niemieckiego wymiaru sprawiedliwości.
Poza tym portal w artykule: "Kierowca BMW zmiótł rodzinę przy prędkości 253 km/h" opisał dokładnie cały przebieg wypadku, korzystając z polskich źródeł, a postawę polskiego kierowcy skrytykował bez ogródek: "Nonszalancko zmiótł całą rodzinę z drogi, a potem zaczął się ukrywać, jak tchórz. Teraz polska policja szuka zabójczego rajdowcy Sebastiana Majtczaka Europejskim Nakazem Aresztowania".
I chociaż policja nie potwierdza miejsca przebywania Majtczaka (Onet podał ostatnio informację o tym, że pirat drogowy może być na Dominikanie) to wiele tropów znalezionych przez media wskazuje na to, że przynajmniej przez jakiś czas ukrywał się w Niemczech.
Rzeczpospolita wskazywała na rejestry połączeń z telefonu komórkowego, które udowadniały jego przebywanie w tym kraju. Wirtualna Polska podkreślała z kolei, że tuż przed koszmarnym wypadkiem na A1 32-latek kupił w Berlinie za 3 tys. euro tzw. martwą spółkę.
Majtczak i "martwa spółka" z Niemiec
Jak już pisaliśmy w naTemat, Sebastian Majtczak zajmował się na co dzień prowadzeniem biznesu polegającego na produkcji kawy, firmę miał przekazać mu ojciec. Przed wypadkiem na A1 Majtczak kupił niemiecką spółkę, co w rozmowie z Wirtualną Polską potwierdzają jego kontrahenci. Biznesmeni relacjonują, że była to tzw. martwa spółka – zarejestrowana w Berlinie, ale niewykorzystywana. Majtczak zapłacił za nią 3 tys. euro.
Do transakcji doszło na początku września, ale spółka oficjalnie została zarejestrowana dopiero 20 września, po wypadku. Majtczak zmienił nazwę przedsiębiorstwa na podobną do jego firmy w Łodzi.
Kim na co dzień jest Sebastian Majtczak? Urodził się w 1991 r. w miejscowości Bonn w Niemczech, a ostatnio mieszkał w Łodzi. Jak wiemy dzięki ustaleniom Faktu, 32-latek mieszkał przy ulicy Tymienieckiego. W dzielnicy uchodzącej za bardzo luksusową.
Znajdują się w niej lofty wybudowane w dawnej przędzalni Karola Scheiblera, zwanego łódzkim "królem bawełny". Prawdopodobnie mężczyzna mieszkał w lokalu, należącym do swojego ojca. Po ojcu miał przejąć "kawowy biznes" i tym zajmować się na co dzień. Był też właścicielem palarni kawy zlokalizowanej na osiedlu Kurczaki.