Andrzej Duda ogłosił w orędziu, że to Mateusz Morawiecki jako pierwszy będzie tworzył rząd. Wiele osób oczekiwało, że arytmetyka sejmowa nakazywałaby tę rolę powierzyć Donaldowi Tuskowi. Decyzję prezydenta krytykują dziennikarze z Niemiec.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Niemcy oceniają, że swoją decyzją Andrzej Duda "wyszarpuje czas dla PiS". Taką opinię wyraziła Gabriele Lesser w komentarzu w "Tageszeitung". Zdaniem dziennikarki, Duda, który sam wywodzi się z PiS, "przeciąga demokratyczną zmianę władzy", mimo że ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiegoutraciło większość w wyborach parlamentarnych 15 października.
Według Gabriele Lesser decyzja Andrzeja Dudy nie wzmocni jego autorytetu. "Połowa Polski śmieje się z niego" – wskazuje dziennikarka "TAZ". Dodała, że "problemy Dudy z matematyką stały się tematem niezliczonych memów".
Chodzi oczywiście o arytmetykę sejmową. Opozycja łącznie dysponuje 248 posłami w nowym Sejmie, podczas gdy PiS jedynie 194.
Reakcje w Niemczech na orędzie Dudy
O innych reakcjach naszych zachodnich sąsiadów na orędzie Andrzeja Dudy pisał w naTemat już Jakub Noch. Bez owijania w bawełnę sytuację wykreowaną przez prezydenta opisywał "Die Zeit". "Prawicowo-konserwatywne Prawo i Sprawiedliwość nie ma po wyborach w Polsce większości. Kontrowersyjną decyzją prezydent Andrzej Duda opóźnia przekazanie władzy" – czytamy w cenionym niemieckim dzienniku.
W tekście wspomniano też o wymówce prezydenta Dudy, czyli "dobrej tradycji parlamentarnej", w której to przedstawiciel zwycięskiej partii pierwszy otrzymuje szansę na sformowanie Rady Ministrów i zdobycie wotum zaufania w Sejmie.
W ironicznym tonie nadwiślański krajobraz polityczny komentuje również ceniony w Niemczech korespondent z Europy Środkowo-Wschodniej Thomas Dudek. "W Stanach Zjednoczonych populiści wymyślają bajki o fałszerstwach wyborczych, w Polsce o koalicjach rządowych, choć nikt nie chce z nimi współpracować" – stwierdza w mediach społecznościowych.
Co właściwie oznacza ruch prezydenta, komentował w naTemat doktor Mirosław Oczkoś. – Duda pokazał tylko jedną rzecz. Musiałem dać szansę Morawieckiemu, inaczej moje własne środowisko by mnie zamordowało – skomentował nasz rozmówca.
Zdaniem doktora Oczkosia prezydent wcale nie musiał, w myśl zapisów w Konstytucji RP, w pierwszej kolejności powierzyć misji Morawieckiemu.
– Jego uzasadnienie jest jak "kulą w płot", tak jak w przypadku powołania Marka Sawickiego na marszałka seniora, nie jako najstarszego posła, ale posła z najdłuższym stażem, tak jak w przeszłości przy zaprzysiężeniu sędziów-dublerów TK – ocenia doktor Mirosław Oczkoś.
Jednak Duda może prowadzić też nieoczywistą grę z opozycją. – Duda wysłał jej subtelny sygnał pt. "Morawiecki polegnie" i wtedy wy dostaniecie swoją szansę. Czyli po pierwsze nie chciał zrazić swojego środowiska politycznego, po drugie: nie do końca zrazić też partie opozycyjne wobec PiS – analizuje.
Zdaniem naszego rozmówcy mamy do czynienia z teatrem w wykonaniu Andrzeja Dudy, gdyż premier Morawiecki dobrze wie, że nie ma szans na kontynuowanie misji. – Morawiecki nie jest idiotą. Dostaje po prostu czas, by wyczyścić po sobie teren, a afer PiS jest przecież wiele. Jeśli myśli, że może utworzyć większość, to musi skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą – ocenia doktor Oczkoś.