To nigdy nie był hothatch pierwszego wyboru. Do złudzenia przypomina swojego większego i mocniejszego brata, przez co zawsze występuje jako ten drugi w szeregu. Najnowsza wersja Polo GTI jest jednak kusząca nie tylko z wyglądu, bo te trzy literki w nazwie modelu naprawdę robią różnicę. Szkoda tylko, że mówimy o aucie z segmentu, który w zasadzie przestaje istnieć.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Tak, kiedyś to było. Rynkowa półka z hothatchami była gorąca i wabiła klientów naprawdę ciekawymi zabawkami. Nie słyszałem, żeby ktoś powiedział złe słowo na Hyundaia i30N. Albo jak swego czasu było kuszące Renault Megane RS? Bardzo. Były jeszcze Peugeot 308 GTi czy Toyota GR Yaris – absurdalnie lekka i szybka.
Moglibyśmy tak wymieniać, ale jest tu wspólny mianownik. Wszystkie te samochody są nastawione na emocje i coś więcej niż w przypadku bazowych modeli. Niekoniecznie do grzecznej jazdy (co nie oznacza od razu łamania przepisów). Tyle że dziś są w cieniu głównie aut elektrycznych, którymi wypełniły się oferty producentów.
Dlatego Volkswagen Polo GTI rozpalił we mnie przede wszystkim sentyment. Kiedy usiadłem do spisania wrażeń po tym teście, pomyślałem, że kluczowe będzie jedno proste pytanie: O co w ogóle chodzi z nowym Polo GTI? Po pierwsze, o rozpychanie się łokciami w segmencie hothatchy. Po drugie, o przedłużanie życia tradycyjnego Polo. Po trzecie, o czystą zabawę, stworzenie czegoś z pazurem.
Polo sprawia wrażenie, jakby miało rozmiary Golfa. I mówi się, że to przecież jego mniejszy krewniak, ale stojąc obok niego w ogóle nie da się tego odczuć. Nawet siedząc za kierownicą trudno wyłapać różnice w kwestii przestrzeni – przynajmniej z perspektywy kierowcy.
Przyglądając się z zewnątrz warto docenić parę smaczków. Ta świetlna LED-owa listwa z przodu wygląda świetnie, szczególnie po zmroku. Trzy literki GTI dumnie wiszą na "kratkach", żeby przypadkiem ktoś was nie pomylił ze "zwykłym" Polo. 17-calowe felgi dostępne w standardzie to też plus do designu. Dwie końcówki wydechu z tyłu zwiastują, że może być nieco głośniej. No i w całości, w czerwonym kolorze Polo GTI wygląda po prostu dobrze.
W środku jest bardzo według filozofii Volkswagena, czyli przewidywalnie i praktycznie. Odsyłam was ponownie do mojego starszego testu Golfa GTI. Różnice są minimalne, chociaż w Polo mamy fizyczne przyciski w środkowej konsoli i zwykły drążek skrzyni biegów, a nie coś na kształt przełącznika. Ogólny schemat pozostał jednak ten sam.
Doceniłbym jeszcze wstawki typowe dla usportowionego Polo, czyli "GTI" na kierownicy oraz czerwone przeszycia. W ogóle jeśli myślicie, że ten volkswagen świeci plastikiem, to wyprowadzę was z błędu. Jasne, miejscami go nie brakuje, ale to w ogóle nie rzuca się w oczy. Wykorzystano też sporo miękkich materiałów.
W Polo GTI jest naprawdę przestronnie. Wiadomo, z tyłu wyższe osoby może nie rozsiądą się jak w długim kombi, ale zrobiłem przymiarkę i raczej mógłbym wybrać się na tylnej kanapie nawet w dłuższą trasę. W bagażniku spokojnie zmieszczą się na przykład dwie kabinówki i obok trochę drobiazgów.
Tak naprawdę kluczowe jest to, co znalazło się pod maską. W Polo GTI mamy silnik 2.0 TSI o mocy 206 KM. Do tego 320 Nm momentu obrotowego. Co nam to daje? Przyspieszenie w 6,5 sekundy do 100 km/h. Najszybciej ten Volkswagen pojedzie 240 km/h. No nie są to parametry typowe dla standardowego Polo. Sportowe zapędy auta trochę tłumi jednak automatyczna skrzynia DSG.
Zaskakujące już po pierwszych kilometrach było dla mnie brzmienie auta. Polo GTI potrafi być głośne i niczego nie udaje – wydech naprawdę daje o sobie znać. Myślę, że to jeden z najbardziej wyrazistych akcentów w tym samochodzie. Chociaż samo przyspieszenie też potrafi wywołać szybsze bicie serca. Nie jest brutalnie, ale już... ciekawie.
Polo GTI na każdym kroku przypominało mi, czym może być kompromis. Pojedzie szybko, ale nie absurdalnie szybko. Zawieszenie niby sztywne, ale tak nie do końca. No i te sportowe cechy, widać je i słychać, ale bez efektu "wow". Nie będę natomiast narzekał, że spalanie wyszło o wiele korzystniej dla portfela niż można byłoby się spodziewać.
W mieście co prawda dość łatwo było wbić się na poziom 10-11 litrów, ale wystarczyło wyjechać dalej i tocząc się 100 km/h zużycie spadło mi do około 6 litrów. Pomiar z ekspresówki wyszedł dokładnie na poziomie 7,5 l. Z kolei przy 140 km/h spalanie wahało się w granicach 8-8,5 l.
Myślę, że przy nieco delikatniejszym obchodzeniu się z gazem delikatnie poprawiłbym te wyniki, ale to i tak robi wrażenie. Spodziewałem się wartości o co najmniej 2 l w górę, ale Polo GTI może być oszczędne. Aż dziwnie brzmi to słowo przy teście auta, które najbardziej ma się kojarzyć z frajdą z jazdy.
Jest jeszcze kwestia prowadzenia. Mamy tu napęd na przód, więc jeśli ktoś zaczął za bardzo fantazjować, studzę emocje. Mało tego, trudno mi na siłę szukać argumentów, że testowałem "zabawkę" do torowego szaleństwa – Polo GTI to jednak coś innego. Napisałbym nawet, że coś... codziennego. Do zwykłego użytku, bez dorabiania teorii o sportowym szaleństwie.
To zadziorny hatchback, który precyzyjnie wejdzie w zakręt, szybko ruszy spod świateł, zafurczy z wydechu. Ale przyspieszeniem nie połamie wam kręgosłupa nawet w trybie "Sport", który teoretycznie działa i trochę zmienia charakterystykę auta, ale znowu – na zasadzie kompromisu. Trochę pozwoli urwać się ze sznurka, ale... tylko trochę.
Ile kosztuje nowe Polo GTI? W podstawie to dokładnie 137 690 zł, przy czym mówimy już o przyzwoicie wyposażonym pojeździe. Ze świetnymi światłami LED MATRIX czy obsługą Apple CarPlay i Android Auto. Bardziej gorzko robi się w momencie, gdy zaczniemy bawić się w doposażanie.
W naszej testówce mieliśmy np. podgrzewane fotele, nagłośnienie Beats czy kamerę cofania. To już dodatkowo płatne bajery, więc finalnie auto, którym jeździliśmy, kosztowało ponad 160 tys. zł.
Można powiedzieć, że drogo. Z drugiej strony pamiętajmy, że czasy względnie tanich aut już się skończyły. Za "zwykłe" Polo w najskromniejszej wersji zapłacicie teraz ponad 100 tys. zł. Rozbicie ceny w jakimś sensownym systemie finansowania pewnie nie byłoby problemem. Trzeba sobie jednak zadać inne pytanie.
Czy Polo GTI ma sens? Z pewnością ma w sobie gen szaleństwa, który obiecuje wersja GTI. Patrząc jednak na chłodno, mimo wszystko poszedłbym o krok dalej. Uważam, że rozsądnie byłoby dołożyć i zdecydować się na Golfa GTI. A już w skrajnej opcji – Golfa R, czyli prawdziwego dzikusa. To już jednak inna półka osiągów i wydatków.
Absolutnie niech nie zabrzmi to tak, jakby Polo GTI było złym autem. Tylko jeśli poruszamy się w tym segmencie, szukamy prawdziwych emocji. Trochę fantazji. Niekoniecznie musimy być tu grzeczni. A Polo w swojej ciekawej otoczce cały czas trzyma nas w ryzach.
Trzeba jednak pamiętać, że Polo GTI to też kawał historii. Dla wielbicieli marki na pewno będzie atrakcyjnym wyborem. Możemy tylko spekulować, czy Volkswagenowi w przyszłości uda się wykrzesać z Polo jeszcze więcej iskier. To byłby piękny hołd w czasach, w których to elektromobilność wyznacza nowe trendy.
Więcej relacji zza kierownicy innych ciekawych aut znajdziesz na moich profilach Szerokim Łukiem na Facebooku oraz Instagramie.